ROZDZIAŁ 30
Siedziałem w kuchni i przeglądałem list od tajemniczego
Kapelusznika. Wszyscy już spali (nie mam pojęcia czemu, przecież za godzinę
mieliśmy iść do tego klubu) a James i Kirk dopiero godzinę temu wyszli. Ktoś
wszedł do domu, zapalił światło i wszedł do kuchni. To Duff.. no, tylko jego w
domu brakowało. Zapytałem, gdzie się szwendał, skoro Axl już dawno w domu. Był
kompletnie zalany.. zajrzał do lodówki namiętnie czegoś szukając, po czym tak
po prostu, zwyczajnie ją zamknął.. nie wiem, może chciał się chłopak ochłodzić
- E, Duff, do Ciebie mówię
- Coo? – zapytał zdezorientowany
- Ile wypiłeś?
- Trochę..
- Ta trochę to może wypić moja babcia, Ty jesteś kompletnie
pijany
- A tam pierdolisz.. pijany. Tylko trochę nietrzeźwy –
basista wszedł do salonu, szukał czegoś na kanapie, przyznam, że wyglądało to
trochę komicznie. Kiwał się na wszystkie strony przekopując kanapę i wszystko
co na niej ( i pod nią) leżało
- Duff, czego Ty szukasz?
- Spokojnie, wszystko pod kontrolą
- Ale czego szukasz?
- No przecież Ci mówię, że wszystko w porządku!
- Ale ja pytam, czego szukasz.. – zrezygnowany basista usiadł
na podłodze i dłonią podparł podbródek – Duff, zgubiłeś coś? – nie
odpowiedział, gapił się na kanapę jakby to miało sprawić, że pojawi się na niej
to, czego szukał. Nawiasem mówiąc, trudno było się z nim porozumieć – Duff
- Duff.. tylko Duff i Duff. Czego chcesz?
- Spokojnie.. pytałem, czy coś zgubiłeś..
- Zgubiłem
- Co?
- Fajki. Były tu gdzieś
- Kiedy?
- Jakoś w tamtym
tygodniu – oparłem się o drzwi i zakryłem dłonią oczy. Kurwa, ten chuj jak się
napije to chyba w ogóle nie myśli
- Gdzie Ty idziesz? – gitarzysta podniósł się z podłogi
- Do Dash
- Po co? Ona nie ma fajek
- Powiedzieć jej, że ją kocham
- Nie w takim stanie.. na pewno nie. Jeżeli już masz jej to
powiedzieć, to bądź trzeźwy
- Czemu?
- Bo.. bo Ona Ci przecież nie uwierzy. Mało tego, Ona Cię
nie będzie słuchać
- Jasne..
- Siadaj
- Spierdalaj
- Siedź tu! – posadziłem pijanego przyjaciela na fotelu –
Słuchaj Duff, musimy pogadać – powiedziałem tonem jak najbardziej poważnym
- Teraz? Spieszę się..
- Tak, teraz. Siedź! Kurwa, nie rozumiesz, co do Ciebie
mówię?!
- Dobra już, streszczaj się.. i nie krzycz tak, bo
wszystkich pobudzisz – McKagan pokręcił głową a z ruchu jego ust wyczytać można
było „Jaki debil, ja nie mogę..” albo coś w tym właśnie stylu – No mów już
kurwa
- Lepiej nie mów jej, co do niej czujesz
- Dlaczego?
- Bo, no wiesz, James.. James się koło niej kręci
- To znaczy?
- Dzisiaj na przykład.. jak Dash wróciła, to zamknęli się w
pokoju.. na klucz
- Na długo?
- Noo.. na kilka godzin
- Myślisz, że Oni..?
- Nie wiem stary, nie wiem.. ale obawiam się, że tu jest coś
na rzeczy.. wiesz bardzo się lubią i w ogóle, ostatnio dużo czasu ze sobą spędzają..
trochę mam poczucie winy, bo to ja ich ze sobą poznałem..
- Zajebię go – McKagan wstał z fotela i chwiejąc się
podszedł do drzwi
- No gdzie Ty leziesz debilu? Siedź w domu
- Idę sobie z nim coś wyjaśnić
- Wytrzeźwiej najpierw, później sobie z nim pogadasz –
basista machnął tylko ręką i wyszedł bez słowa. Wybiegłem za nim, chciałem go
zaprowadzić do domu, żeby nie zrobił nic głupiego, ale chuj się stawiał to zacząłem
go szarpać i ciągnąć do domu
- Puść mnie popierdolony pudlu!
- Sam jesteś pudel. Do domu, już!
- Jak chcesz do domu to idź. Ja idę do Hetfielda, a do domu
wrócę kiedy sobie będę chciał, więc mi z łaski swojej nie rozkazuj!
- Duff, nie bądź śmieszny. Wracaj do chaty kurwo!
- Kurwo? Miły jesteś.. – chłopak uśmiechnął się i usiadł na
schodach
- Wiem, że jestem – usiadłem obok przyjaciela – nie wiem,
czy pamiętasz ale mamy pewną sprawę do załatwienia.. musimy gdzieś iść,
pamiętasz o co chodzi?
- Yy.. tak! Miałeś zgwałcić Sabo
- Też.. ale to nie ta sprawa
- Eee.. t-to..hm – zamyślił się na chwilę – już wiem! –
spojrzałem na niego dopytującym wzrokiem – Nie pamiętam..
- Oj Duff, Duff – westchnąłem obejmując go ramieniem – List..
pamiętasz? Dostaliśmy list
- Dobra, no już prawie wiem o co chodzi. Mów dalej..
- Mamy iść do klubu obok hotelu
- No, no już prawie wszystko wiem.. ale mów dalej
- Dalej.. dalej to idziesz się jakoś ogarnąć i wyłazimy
- Naprawdę? Ciekawa historia.. sam to wymyśliłeś?
- Spierdalaj do chaty!
- No już idę, idę – na czworaka wszedł przez otwarte drzwi
- McKagan, nie wstaniesz?
- Wolę nie
Wszedłem do domu, wlazłem do pokoju Stevena, zasiadłem przy
jego perkusji i zacząłem jak najgłośniej walić w talerze. Adler gorączkowo
zerwał się z łóżka i zakrył uszy
- Kurwa, co Ty robisz? Czemu Ty w ogóle dotykasz moją
perkusję?!
- Budzę Was – krzyknąłem z szerokim uśmiechem
- Co? Weź mów głośniej, bo nie słyszę!
- To weź te poduszki z uszu
- Co?
- Weź .. o właśnie o tym mówiłem. Budzę Was
- Po cholerę?
- Boże, czy tylko ja w tym domu myślę?
- Adler, co tu się dzieje? Popieprzyło Cię? – Dash i Axl zaspani
weszli do pokoju
- Ale to nie ja. To ten głupek maca moją perkusję!
- Bo chciałem Was obudzić!
- Obudziłeś! Skończ już walić w to cholerstwo, łeb mi pęka! –
Rose podszedł bliżej i walnął mnie po łbie
- Ale fajnie się gra! Częściej muszę Was tak budzić
- A tylko spróbujesz – Dash wskazała na mnie palcem,
odwróciła się i poczłapała na dół – Rose, idziesz?
- Idę, idę – wokalista popatrzył na mnie, pokręcił głową i
wyszedł z pokoju
- No już Adlerku, wstawaj z tego łóżka, ubierz się i
wyłazimy. Swoją drogą, to mógłbyś ogarnąć jakoś ten burdel bo tu miejsca nie ma,
żeby nogę postawić – perkusista spojrzał na mnie wzrokiem zabójcy i palcem wskazał drzwi – Dobra już wychodzę
- No kochani, co tam? – Wskoczyłem na kanapę między Dash a
Pana Rose’a
- Nic – Dash uwolniła się spod mojego ramienia – Nie idźmy
tam
- Co? Dlaczego?
- To bezsensu, co to da? Koleś się nami bawi, więc my
zabawmy się nim i nie idźmy tam dzisiaj
- Dash, co Ty pieprzysz, kazał nam przyjść, to pójdziemy
- Nie, ale Dash ma rację. Teraz to my zabawimy się nim. Zagrajmy
na naszych zasadach, niech On robi to, czego my chcemy
- Czyli? – Adler zszedł na dół i wszedł do salonu, zaraz za
nim w samym ręczniku podążał Duff
- Czyli.. potrzebna kartka i długopis
- Po co?
- Nie pytaj tylko podaj
- Ej zaraz, a gdzie Izzy? – Steven podał dziewczynie kartkę
i długopis
- Chcecie powiedzieć, że moja gra na perkusji go nie
obudziła? Jak to się stało? Muszę to naprawić! – wstałem, ale Axl i Dash
pociągnęli mnie na dół
- Nigdzie nie idziesz, mój rudy łeb tego nie wytrzyma
- Ale trzeba go jakoś obudzić – spoglądaliśmy wszyscy na
siebie i zaczęliśmy krzyczeć „Izzy! Chodź tu! Stradlin!” a kto krzyczał
najgłośniej? Axl oczywiście i go głowa nie bolała
- Czego się drzecie? Nie śpię przecież
- Czyli jednak moja relaksacyjna gra Cię obudziła!
- Nie, nie spałem w ogóle. Relaksacyjna?!? Co robicie?
- Dash i Axl chcą zabawić się Tajemniczym Kapelusznikiem
- To znaczy?
- To znaczy, że napiszemy do niego wiadomość.. tylko, że
ktoś musi mu ją dostarczyć – Dash zamyśliła się na chwilę – Może zadzwonimy do
Hetfielda?
- Nie! Do Hetfielda lepiej nie..
- Dlaczego?
- Po co go tak późno fatygować, noc jest, niech śpi w spokoju..
– spojrzałem na McKagana, który już był wkurwiony, że pierwszą osobą, która
przyszła Dash na myśl, jest James
- Nie, ale dlaczego? To bardzo dobry pomysł, zadzwońmy po
niego. Albo nie, wiecie co, ja sam po niego pójdę
- Nie, nie słuchajcie go.. pijany jest, nie wie co mówi
- Bardzo dobrze wiem co mówię! Nie jestem pijany
- Dobra, nie.. wiecie co, James to zły pomysł, zadzwonimy po
kogoś innego – dziewczyna podeszła do telefonu – Do kogo mam dzwonić?
- Do.. Jezu, nie wiem. Dzwoń to Metalliki, Kirka się wyśle
- A co jak nie będzie mu się chciało iść?
- Daj, ja zadzwonię – Axl podszedł do dziewczyny, zabrał jej
słuchawkę, usiadł na oparciu kanapy i wbił numer do Metalliki – James? Jest
Hammett? Mam do niego sprawę.. Powiedz mu, żeby do nas wpadł jak najszybciej –
rozłączył się nie mówiąc nic więcej do Hetfielda – Załatwione
- Przyjdzie?
- Nie wiem, James nie zdążył powiedzieć nic innego, niż to,
że Kirk jest w chacie
- Axl. Mamy dwadzieścia minut, jak nie przyjdzie to nici z
naszych planów
- Przyjdzie na pewno. Napisałaś już coś?
- Tak.. brakuje mi tylko miejsca, w które miałby przyjść
- Rainbow!
- Rainbow? Duff to jest.. po głębszym namyśle myślę, że to
dobry pomysł
- Zostało nam dziesięć minut, jak nie przyjdzie to będziemy musieli
tam iść – rozległo się pukanie do drzwi, Stradlin poszedł je otworzyć
- Cześć! Słyszałem, że Axl ma do mnie sprawę
- Wszyscy mamy
- Co jest?
- Miałbyś ochotę pójść do klubu ze striptizem.. tego obok
nowego hotelu?
- Do klubu ze striptizem? Zawsze! To kiedy idziemy?
- Ty idziesz. Teraz, masz tu kartkę. Daj ją kolesiowi.. no
właśnie, jakiemu kolesiowi? Przecież kapelusza już nie ma..
- Ja z nim pójdę, pokażę mu który to, Kirk przekaże mu
wiadomość i wrócimy do domu – rytmiczny pociągnął za sobą gitarzystę i wyszli z
domu.
___________________________________
Pierwszy koncert Slasha w Polsce już w tą środę, a mnie oczywiście nie będzie ;c A co, jeśli On już do nas nie wróci?
Wróci, wróci c;
OdpowiedzUsuńWróci, wróci c;
OdpowiedzUsuńWróci, wróci c;
OdpowiedzUsuńMam nadzieję.. :) Ale skąd ta pewność..?
UsuńOczywiście ja i ten mój spóźniony zapłon, ale nic... Wróci, bo obiecał :D
UsuńSerio.. obiecał?! Zajebiście! ;D
Usuń