Strony .

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

R.53

    ROZDZIAŁ 53

      Dash przez całą noc ma koszmary. Budzi się z krzykiem, a gdy pytam, co jej się śniło, albo nie potrafi odpowiedzieć w miarę sensownie, albo nie potrafi  odpowiedzieć wcale.  Dlatego w środku ciemnej (światło  nadal nie świeci, a latarkę wzięli chłopcy) nocy, powędrowałam do pokoju, gdzie spali pijani Gunsi. Obudziłam Duffa, mówiąc "Weź idź do Dash, krzyczy mi ciągle, spać nie mogę!". Nietrzeźwy, wstał i gadając coś do siebie, zataczając się wyszedł z pokoju. Nie obyło się oczywiście bez kłótni ze ścianą, bo przecież "Przejść nie mogę, Adler przesuń się, grubasie. No nijak cię nie można obejść. Kiego chuja tyle żresz?"
- Duff.. nie chcę cię martwić, ale to nie jest Adler.. - powiedziałam, powstrzymując śmiech. Chłopak odwrócił się i wrzasnął oburzony:
- No jak nie Adler? Brzydki, gruby i śmierdzi. Adler!
- Nie Duff, to nie Adler, to ściana.
- Ściana? Aaa, to dlatego - uniósł palec wskazujący - obejść nie można. Ale wiesz Brack? Byłem święcie przekonany, że to on.. śmierdzi tak samo.
- Przestań, Adler nie śmierdzi.. Aż tak bardzo. - zaśmiałam się.
- Co ja? - zachrypniętym głosem zapytał obiekt naszej rozmowy.
- Nic, nic, Adlerku. Śpij.
- Aaa - uśmiechnął się. To jest dopiero uśmiech od ucha, do ucha. - To śpię.
- To idę do Dash. Tylko tu z Izzym..
- Tylko z Izzym co? - zapytałam, gdyż od dłuższej chwili nie odpowiadał.
- Ale co?
- No gadałeś coś.
- Co? Ja coś mówiłem? - zapytał zaskoczony. Oj, nie dobrze, traci pamięć.
- No.. zacząłeś tak : Tylko tu z Izzym..
- .. nie szalejcie za bardzo. Chyba to chciałem powiedzieć. Ale nie jestem pewny. Ale chyba tak.
- Aha, ok. Ty z Dash też nie szarżuj.
- O to się nie martw. Dziś nie dam rady. Ja nie wiem, czy ja w ogóle dojdę.. - wyszedł z pokoju.
- Nie wątpię..
- .. do pokoju czy dojdę - wrócił - nie myśl sobie nie wiadomo czego.
- Jasne Duff, jasne. Idź, bo jak obudzi się sama, to może być źle.
- Już idę. Lecę. - szybko, znaczy na miarę swoich nietrzeźwych możliwości, podreptał do dziewczyny. Ja położyłam się obok Stradlina, przykrywając się jego ramieniem. Zasnęłam.
Wstałam koło 11, obudzona delikatnym pocałunkiem Stradlina. Chłopak siedział pochylony nade mną i uśmiechając się, patrzył w moje oczy. Położyłam dłonie na jego przedramionach.
- Jak się spało kochanie?
- A o którą część snu pytasz? Dash kilka razy budziła mnie krzykami, ale jak zamieniłam się z Duffem, było dobrze. Nawet można powiedzieć, że się wyspałam.
- To ty nie spałaś tu od początku..? - zaprzeczyłam ruchem głowy - Nevermind. Jesteś głodna? Chłopaki robią śniadanie.
- Jasne.
- To chodź, ubieraj się i idziemy jeść.
- Czekaj.. jesteśmy sami w pokoju?
- Tak.
- To wykorzystajmy to jakoś!
- Już zamykam drzwi, kochanie! - zamknął je i zacieszając, wskoczył do łóżka.

     - Ty. - Slash przysiadł się do stołu i wycedził, przeżuwając kanapkę. - Duff, co się w nocy działo z Dasshy? Słyszałem, jak Brack mówiła, że krzyczy.
- Nie wiem. Miała chyba jakieś koszmary. Może z raz kontaktowała, kiedy do niej gadałem. Powiedziała wtedy, że chce do domu.
- Dziwne, nie?
- No.
- A ona śpi? - zapytał nucący dotychczas Steven.
- Tak.
- Ej no, tak nie może być! Ostatni dzień tu jesteśmy, a ona śpi? Trzeba coś zrobić, jakoś się rozerwać..
- Ty już się wczoraj rozerwałeś.. mój mąż ci w tym pomógł, pamiętasz? - smętnie zapytała Mary.
- Tak, pamiętam, do tej pory mnie łeb napieprza. Ale ja nie takie rozerwanie miałem na myśli.
- A jakie? Impreza, narkotyki i dziwki? - Slash mielił kolejną kanapkę. Czemu on gada tylko wtedy, jak coś żre?! Pluje na wszystkie strony!
- No.. nie do końca. Bardziej w stronę alkoholu chciałem pójść, ale to też dobre. - kioskarka słysząc te słowa, spojrzała na perkusistę i pokazała, żeby puknął się w głowę.
- Już wczoraj piliście.
- Ale jutro wyjeżdżamy.
- Steve, nie denerwuj mnie.
- Dobra, wy się tu kłóćcie, a ja zajrzę do Dash. - poszedłem na górę, by zobaczyć, co z dziewczyną. Wchodząc po schodach, usłyszałem kochających się Bracket i Izzy'ego. Przeszedłem obok pokoju, jak najciszej w tamtej chwili potrafiłem i wszedłem do blondynki. Leżała, wpatrując się w sufit.
- Co tam, mała? Wyspałaś się?
- Nie wiem. Głowa mnie boli..
- Bo przesadziłaś wczoraj z alkoholem. - usiadłem na łóżku obok stale leżącej dziewczyny i uśmiechnąłem się, odgarniając włosy z jej czoła.
- Serio? Dużo wypiłam? Nic nie pamiętam.
- No, po takim romansie z Jackiem Danielsem i przyjaźni z ruską wódką, jakoś wcale mnie to nie dziwi. Tego, co było w nocy też nie pamiętasz?
- Ale.. co było?
- Nie pamiętasz. - stwierdziłem i położyłem się obok niej.
- Duff, co działo się w nocy? - przewróciła się na bok, oparła na łokciu, a drugą rękę położyła na mnie. - Duff, co było w nocy?
- Budziłaś się z krzykiem, raz nawet powiedziałaś, że chcesz do domu..
- Boże, Duff, nie strasz mnie! Myślałam, że coś gorszego.. Ale naprawdę, budziłam się z krzykiem?
- Tak. Ale nie gadajmy teraz o tym, ostatni dzień tu jesteśmy, chłopaki chcą to jakoś wykorzystać i na początek zrobili śniadanie.
- Świetnie.. - zerwała się z łóżka - .. ale nie jestem głodna.
- Musisz coś zjeść.
- Nie chcę.
- Dobrze, nie będę cię zmuszał. Ale nie myśl sobie, że zaczniesz dzień od wódki, dopóki nie zjesz śniadania, nie wypijesz ani kieliszka! Zrozumiano?
- Oczywiście.
- Cieszę się. Chodźmy, umieram z głodu. - ponagliłem i zeszliśmy na dół.

     Wróciłem z porannego joggingu. To niesamowite, jak świeże jest tu powietrze. Zupełnie inaczej, niż w mieście, spaliny, hałasy. A tu jest cudownie. Mógłbym tutaj zostać na zawsze. Aż chce się żyć. Wszedłem do domku i boom! -  czar prysł. Jebie gorzałą, że ja pierdolę, no ale dobra, to przemilczę.
- Ale tu syf..
- To posprzątaj. - Nie, no nie przemilczę. Hudson idąc w stronę łóżka, wlazł w butelkę po wódzie, wylewając przy tym resztki trunku na moją, powtarzam: MOJĄ bandanę, leżącą chuj wie czemu na podłodze.
- Kurwa, Slash! Jak łazisz, sieroto? Jebie tu, jak możecie tutaj siedzieć?!
- Jezu, Axl, nie drzyj na mnie japy, co ja ci zrobiłem?
- Przepraszam Saul, nie chciałem.. - skruszony podszedłem do kudłatego gitarzysty i przytuliłem go tak mocno, jak potrafiłem.
- Ok, nic się nie stało.. - przejechał dłonią po moich włosach - Tylko panuj nad sobą. - patrząc podejrzliwie, ostrożnie odsunął mnie od siebie.
- Pewnie.
- Cześć wszystkim. - McRivery i McKagan zeszli z góry i usiedli na kanapie. - To co dzisiaj robimy? Słyszałam, że coś planujecie.
- Jasne, Steve ma genialny plan. - Slash również usiadł na kanapie, a ja obok niego, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Jaki?
- Pijemy dzisiaj!
- Piliśmy wczoraj. - słusznie zauważyła blondynka i przykładając dłoń do głowy, oparła ją o McKagana.
- Ojej, maleńka, jeszcze główka boli? - zaśmiał się basista, przykładając dłoń do czoła dziewczyny.
- Zamknij się.
- Oj, nie denerwuj się.
- Słyszałam, że śniadanko zrobione. - Bracket i Izzy zeszli do kuchni.
- Już zjedzone.
- No cooo?! Który skurwysyn zeżarł?! Przyznawać się, ale już, dopóki jeszcze jestem spokojna!
- Noo.. ja, znaczy my. Znaczy ja i Slash.. Tylko nie bij! - Popcorn zakrył twarz rękoma. Dziewczyna roześmiała się.
- No co ty, Adler. Przecież żartuję. Nawet nie jestem głodna. Co dziś robimy?
- Czy to jedyne pytanie na dzisiaj? Zmieńcie płytę, ludzie! - Hudson wyrzucił ręce do góry.
- Ale nie powiedziałeś, jaki plan ma Adler. Chyba, że coś przegapiłam..
- Serio, Dash? Przecież mówiłem.
- A no, bez kitu. Ale ja już nie chcę, nie mam siły pić.
- Ale kto ci każe? My pijemy, ty możesz nam tylko dolewać.
- Ha, ha, zabawne, Hudson, zabawne. - powiedziała ironicznie.
- Wiem, skarbie.
- Ale picie, to może rzeczywiście nienajlepszy pomysł, Dash budziła się w nocy i nawet tego nie pamięta. Założę się, że to skutki spożycia alkoholu.
- McKagan, ale przecież powiedziałem, że Dash może nie pić.
- Mimo wszystko wymyślmy coś innego.
- Jak coś wymyślicie, dajcie znać, ja idę się przewietrzyć. - Dasshy wyszła z domku, Duff wyszedł chwilę po niej.

     Wyszłam na taras, słońce ładnie świeciło, totalne przeciwieństwo wczorajszej pogody. Usiadłam na podłodze, pozwalając promieniom słonecznym ogrzewać moją twarz. Basista wyszedł z domku, usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Pięknie tu, co? - zapytał spokojnym, ściszonym głosem.
- Tak, chyba że akurat pada, gaśnie światło, a za oknem ktoś stoi. - odpowiedziałam ironicznie, zsunęłam z siebie jego rękę i pochyliłam się nieco, by oprzeć łokieć na kolanie.
- Dash, nikt tam nie stał, wypiłaś za dużo i miałaś zwidy. To samo z tym budzeniem się..
- Nie wiem, może. To co dzisiaj robimy? Wymyślili już coś?
- Nie wiem, ale chyba znowu będziemy pić.
- Super. - nie bardzo zadowolona wstałam i wróciłam do środka.

     Dash ma chyba zły humor. Trzeba to poprawić, w końcu ostatni dzień tu jesteśmy i wszyscy musimy mieć dobre wspomnienia z pobytu nad jeziorem.
- To co, pijemy? - nagle spod ziemi wyrósł nie kto inny, jak ten pudel Adler. Jakiś taki podjarany, jak zwykle z mega zacieszem na ryju, ale jakoś dziwnie mrugał paczadłami.
- Jasne. To znaczy chyba - spojrzałem na niezbyt zadowoloną blondynkę - bo może dziewczyny mają jakiś lepszy pomysł. Macie? - rzuciłem spojrzenie Dash i brunetce, opierającym się o szafkę. Obie zaprzeczyły ruchem głowy.
- To co, pijemy? - powtórzył równie rozemocjonowany, jak przed chwilą, albo nawet jeszcze bardziej. Mówił tak niewyraźnie i szybko, plując przy tym na wszystkie strony, że obawiałem się powodzi.
- Boże, Adler, hamuj ślinotok! - ostentacyjnie otarłem twarz.
- Że co?
- No hamuj tę fontannę, stary.
- Dopppsz, jusz nie pluję.* - odpowiedział (oczywiście dalej tocząc ślinę i plując na wszystkie strony) ku naszej uciesze. Nawet Dash się śmiała i to chyba najgłośniej. Poszła do kuchni i wróciła z butelką Nightraina.
- To co Adlerek, pijemy?
- Ale.. Nightrain.. ale.. ale.. skąd go masz, wspaniała niewiasto? - zapytał z błyszczącymi oczkami, klękając jakby porażony świetnością tego taniego, ale jakże mocnego trunku.
- A nie pytaj.
- Całe wieki tego nie piłem. Mo-mogę?
- Jasne.
- Dziękuję. - delikatnie wyciągnął ręce ku górze i równie delikatnie ujął w nie butelkę, chuchając i dmuchając, by tylko nie spadła. Miałem wrażenie, że zaraz nam się tu zacznie modlić.
- Ej, a może powinniśmy napisać piosenkę w hołdzie..
- Moim? Dla mnie napiszecie piosenkę? - Rudy przerwał Mulatowi.
- Tak Axl, na pewno dla ciebie, chuju.
- Ej, to zabolało.
- Przepraszam. - Hudson podszedł do urażonego i jednocześnie smutnego Rose'a i pocałował go delikatnie w czoło. - Już lepiej?
- Nie.. - odpowiedział cicho, pociągając nosem i wbił wzrok w podłogę. Gitarzysta go przytulił.
- A teraz?
- Może być.
- O Jezu, jakie gaje. Aż muszę się napić. - Izzy wyrwał butelkę z ręki perkusisty. - Temu złożymy hołd. - uniósł Nightraina.
- Ej, oddawaj!
- Czekaj, łyka wezmę.
- Nie, popierdoleńcu! Dawaj, już! Brack, a on mi zabrał piciuu. - oskarżył rytmicznego dziecinnym głosem (Boże, co ja tu robię?!)  wskazując na niego palcem. Bracket zabrała Stradlinowi butelkę dosłownie sprzed nosa.
- No wiesz co Izzy, jak możesz? Nieładnie. Czy on ci zabiera zabawki? - pytam po raz drugi: what the fuck am I doing here?!
- Boże, przecież starczy dla wszystkich.. ruszcie tyłki do kuchni i zaczynamy zabawę! - Dash pobiegła do kuchni.

     Mniej więcej do godziny 19 kręciliśmy się po podwórku i nie piliśmy tak naprawdę dużo, bo stwierdziliśmy, że lepiej zacząć pod wieczór. Dziewczyny i tak się opalały i od około 15 potrzebowały "czasu na relaks". Dobra, daliśmy go im. W międzyczasie pozbieraliśmy drewno na ognisko. Tak, żeby był nastrój i żeby było miło. Siedzieliśmy z chłopakami, ogrzewając się ogniem, gdy Dash i Bracket wyszły z domku.
- A gdzie Mary?
- Została w środku. - brunetka usiadła mi na kolanach.
- Powiedziała, że chce się wyspać.
- Oooou yeah! Tak! - Popcorn aż podskoczył z radości. - No co? Nie będzie zrzędzenia, przemocy psychicznej i molestowania mnie seksualnie!
- Kochanie, pijesz? - spojrzałem na radosną twarz brunetki. Zaprzeczyła kręcąc głową. - Dlaczego?
- Izzy - objęła moją twarz delikatnymi, ale cholernie zimnymi dłońmi. - a będziesz mnie pilnował, żebym nie wypiła za dużo?
- Tak. Ale najpierw cię ogrzeję, bo masz lodowate ręce. - objąłem dłońmi jej dłonie. Później Dash i McKagan zabrali się za wódkę, Rose i Hudson pili Danielsa, Adler męczył Nightraina, a ja i Brack wszystko po kolei.

     O ja pierdolę, chyba nigdy jeszcze się tak nie najebałam. Izzy miał mnie pilnować, ale koło 2 się zmył i zostawił mnie ze Slashem, Dash i McKaganem. A weź z nimi nie pij.. no nie da się! Nawet nie chcieli mnie puścić.. Jaki tu syf. I oczywiście są wszyscy, tylko nie mój Stradlin! Rozejrzałam się po podwórku: Axl z paczką Marlboro w dłoni zasnął na ławce pokrytej pustymi butelkami, Steven śpi jak zwykle tam, gdzie jego miejsce, czyli pod stołem, Saul z końcówką papierosa w ustach drzemie na ławce obok stołu, a Dash i Duff.. nie wiem, gdzie są. Ja obudziłam się przy zgaszonym ognisku. Z bólem głowy i nudnościami poczłapałam do domku.
- Izzy.. - zawołałam cicho.
- Co jest? - odpowiedział zaspany, nie wynurzając głowy zza oparcia kanapy.
- Niedobrze mi.
- To idź do łazienki.
- Ale nie, nie aż tak. Głowa mnie boli, miałeś mnie pilnować. Spili mnie tam, wiesz że picie z nimi nigdy nie kończy się po trzech łykach.
- Przepraszam. Chodź tu. - podsunął się aż do oparcia, położyłam się obok niego, kładąc głowę na jego ramieniu. Boże, jak mi się kręci w głowie. Nie wytrzymam. 
- Stradlin.
- Co?
- Zabiję cię kiedyś.  
- Dobrze. Ale teraz spróbuj zasnąć, mała. - było mi ciepło, całkiem wygodnie, tylko ta głowa i ogólne złe samopoczucie.. Chyba zasnęłam. Stradlin zasnął na pewno.
____________________________________________    

"Dopppsz, jusz nie pluję." * to zamierzone, nie wkradł się żaden błąd. :D

Finally! Finally! Skończone! Alleluja, kuźwa! Bardzo przepraszam, że tak długo to trwało, dobija mnie to, że tak długo ostatnio piszę te rozdziały, ale to dlatego, że przez długi czas do nich nie wracam (nie chce mi się włączać laptopa, bo wiem, że jak już włączę, to długo nie wyłączę, a przez to nie wyrabiam się z innymi rzeczami), a poza tym wiele materiału mam na kartkach i nie cierpię tego przepisywać. Whatever. Nie zamierzam Was zanudzać. I hope you liked it.

Ogłoszenia parafialne
Po pierwsze: Zwracam się z prośbą - jeśli przeczytałaś/-eś tę notkę, proszę zostaw komentarz, opinię, jakiś znak, COKOLWIEK! To motywuje.. i miło jest przeczytać coś na temat tym moich wypocin. Więc wiecie, co robić. :)
Po drugie: dziękuję za każde wejście i każdy komentarz, a komentarzy mamy (w tej chwili) uwaga 912! 
Po trzecie: jesteście WIELCY! 
I po czwarte: Kocham Was. <3 

.. a uściskałabym Was mniej więcej tak: 


albo tak:

                                                                                                                                               


.. no takich ruchów bym nie robiła, wydają mi się nieco.. niepokojące. xd
                                                                                                        
                                                            



                                                                                                                    Peace,
Dash         

26 komentarzy:

  1. O kurde, o kurde, o kurde... ktoś mi wytłumaczy o czo chodzi z Axlem i Slashem?? :o Czy ich relacje są czysto przyjacielskie, czy jak to ujął Izzy, są gajami??? xD
    I jeszcze jedno... Duff i Dash zniknęli ;)) If you know what I mean ;p Chociaż pewnie i tak okaże się, że poszli spac ;/
    No ale ogólnie brakowało mi tego cholernie i cieszę się, że w końcu pojawił się rozdział <33333333333333 Jest świetny i czekam na więcej.
    Buziaki ;*******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że naprawdę temat Pana Slasha i Pana Axla jest gorący.. No dobrze. :D A czy ich relacje są czysto przyjacielskie, czy też to coś więcej, dowiesz się .. za jakiś czas (czyt. kiedy ja się tego dowiem xd). Oh, yea, I know what you mean. I niekoniecznie musi się okazać, że tylko poszli spać. :p
      Dzięki za czas, jaki poświęciłaś, na przeczytanie i skomentowanie rozdziału. <333 ;**

      Usuń
  2. No nareszcie! Tak długo czekałam, ale wreszcie jest! No i hmmm... od czego by tu zacząć. Może na sam początek będę wredna i powiem co mi się nie podoba, a potem przejdę do tej miłej części.
    Po pierwsze chodzi mi o niektóre dialogi. Moim zdaniem jesteś w nich mistrzynią i zawsze jak je czytam to totalnie mnie rozbrajają. Tyle że, byłe takie, które po prostu były takie proste i zbyt pospolite, albo po prostu nie pasowały mi do niektórych bohaterów. Np. to: "- Już zamykam drzwi, kochanie! - zamknął je i zacieszając, wskoczył do łóżka." Nie wiem, jakoś mi to po prostu do Izzy'ego nie pasuje. Oprócz tego, czasami jeszcze mam problem w tym, żeby się połapać kto co mówi, ale to nie jest uwaga konkretnie do tego rozdziału, więc już mniejsza o to.
    No i teraz ta miła część.No to od początku. Pomylenie Adlera z ścianą. Hahahah XD No cóż, niektórzy powinni chyba ograniczyć picie..
    Nie za bardzo wiem, o co chodzi z Axl'em i Slash'em... Ale mam nadzieję, że zaraz się tego dowiem!
    Ogólnie to powiem, że Duff i Dash są słodcy :3 Brakuje mi to jakieś gorętszej akcji między nimi, ale nie zmienia to faktu, że są słodcy :3
    I jeszcze ta końcówka z Izzy'm i z Brack. Takie awwww :3 <3
    Podsumowując, nie przejmuj się tym co napisałam na początku, bo uwielbiam ciebie, twój styl pisania i to, że po każdym twoim rozdziale mam totalny mind fuck XD Trzymaj tak dalej. Pozdrawiam serdecznie :* <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, jak możesz być taka wredna? :c Dialogi ci nie pasują..? No wiesz?! A tak poważnie - dziękuję za opinię, szanuję Wasze zdanie i cieszę się, że potraficie mi je przekazać.Także możecie mnie od czasu do czasu opierdalać. Bić nie będę.. najwyżej ugryzę. :D Dziękuję. <3
      Haha, no to kombinuj dziewczyno, może coś w związku z Axlem i Slashem wymyślisz. :p

      "po każdym twoim rozdziale mam totalny mind fuck " - cieszę się. XD

      Dzięki bardzo za komentarz i również pozdrawiam. <3 :*

      Dash.

      Usuń
  3. Kocham cie i to opowiadanie! :D <3 łohooł Axl i Slash tacy słodcy,coś sie święci ja to wiem ^^ XD Ogółem bardzo fajny rozdział,pisz szybko dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że temat Axla i Slasha jest gorrrący. XD Dzięki za komentarz, ;*

      Usuń
  4. Od razu jak zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział, to zaczęłam zacieszać niczym Adler xDD Super jest, czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Eej, kocham Twoje opowiadanie! :D
    Jest idealne, takie zabawne ;)
    Zazdroszczę Ci talentu, bardzo chciałabym pisać jak Ty... :)
    Czekam na nowy rozdział, mam nadzieję, że pojawi się szybko :D
    Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! :) <3
      Też mam taką nadzieję..

      Usuń
  6. kochammm czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebiste, czekam na następny rozdział :D
    Zajrzyj na mojego bloga, dopiero zaczynam ;)
    http://deadflowersinourhands.blogspot.com/
    Zależy mi na opini :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro zależy ci na opini, to postaram się wpaść i pozostawić po sobie jakiś znak, jak będę miała więcej wolnego czasu. :) Dziękuję za komentarz. :3

      Usuń
  8. Super opowiadanie, naprawdę jest dobrze, nic dodać nic ująć. Szacunek ! :) fajne było z ścianą hehe xDD ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award :)
    http://see-you-in-better-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś nominowana do Liebster Award! ♡
    Szczegóły:
    http://november-rain-story.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś zajebista. I chuj. Informuj mnie, ok? I zapraszam na mojego bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytam tego bloga od samego początku jego istnienia, jednak nie wiem czemu nigdy nie komentowałam ;-; sorki za to XD rozdział jak zwykle wspaniały i te opowiadania stały się inspiracją dla mojego, na który zapraszam czy coś http://gunsnrosesandme.blogspot.com (ja wcale sie nie reklamuje, wcale XDDD)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jaka ze mnie pizda, tak dawno tutaj nie wchodzilam :( Ale teraz postaram się to naprawić i stawiam ten oto komentarz. Więc jak już zapewne ci kiedyś wpominalam, jesteś zajebista, cudowna i utalentowana. Biedny Adlerek molestowany przez tą okrutną Mary, szkoda mi go. A rudą mendę zajebę za to, że podrywa MOJEGO Slasha. Nie, nie odpuszczę mu tego. I ogólnie czekam na kolejny rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kobieto! Tworz! Przyznam sie, ze niedawno zaczelam czytać Twoj blog.. Ale musze stwierdzic, ze jest wykurwisty.. Ma tyle w sb emocji.. Np. gdy McKagan wyładował w szpitalu i gdybym wtedy nie jechała samochodem z bratem no to jak Boga kocham poplakalabym sie..:') jest to cudowne! Musisz dalej pisać bo nie wyrobie.. Kocham Gn'R i uwielbiam ich sb wyobrażać w ruznych sytuacjach... Ale hm.. Moim zdaniem Izzy jest bardziej opanowany, Rudy bardziej wybuchowy ale jak kyo tam woli:* reszta jest w porządku:) kocham to czytać! A co do Rudzielca i Kudłatego to .. No... Liczne na to, ze cos z tego zabawnego(jak dla mn) wyjdzie! Fajnie by bylo mrrrau hahahaha

    OdpowiedzUsuń
  15. super rozdział nie dawno zaczęłam go czytać :) ciekawe gdzie się podziali Dash i Duff :* czekam na nexta oby był szybko :D Życze Ci WENY :)

    OdpowiedzUsuń