Strony .

poniedziałek, 5 listopada 2012

R.4

ROZDZIAŁ 4 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten kawałek pisany jest z perspektywy Bracket
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W całym mieszkaniu panował cholerny, wszechobecny bałagan i nie chodzi mi tym razem o bałagan materialny (choć ten też istniał) a o to, że wszyscy biegali po całym domu i wrzeszczeli jak opętani , tylko Izzy gdzieś się zapodział. Totalny chaos.
-Widziałaś dzisiaj Izziego? – zapytałam przeglądając biżuterię .
-Nie, a co Ty chcesz od Stradlina? – zapytała Dash zastanawiając się, które buty ma założyć.
-Nie, nic... tylko dzwoniła Margaret ( to Ona wychodzi dzisiaj za mąż) , powiedziała że nie mają świadka, więc zasugerowałam, że może Izzy.. Margaret ten pomysł się podoba..
-Izzy – świadek.. hm nie wiem, czy się na to zgodzi- powiedziała wyciągając przepiękne beżowe szpilki - .. jak myślisz, będą pasować do sukienki? – zapytała
- Pewnie, że tak , przyszedł ktoś, czy tylko mi się zdawało ? – zapytałam wychylając głowę za drzwi.
- Nie wiem, może tylko któryś z chłopaków wychodził.
-Idę sprawdzić – wybiegłam z pokoju, zbiegłam ze schodów i widząc czarne włosy Stradlina krzyknęłam – Izzy!
-Ja nic nie zrobiłem! – rytmiczny uniósł ręce nad głowę i odwrócił się na pięcie
-Wiem. Nie o to chodzi . Musimy porozmawiać. – podeszłam do niego i chwyciłam jego dłoń.
-Porozmawiać, a.. ale o czym?               
-No chodź – usiadłam na kanapie i pociągnęłam go za sobą .
-Brack, o co chodzi?
-Dzwoniła Margaret.. – opowiedziałam mu moją całą rozmowę panną młodą, ale okazała się, że mówiłam za szybko i niezrozumiale, więc musiałam powtórzyć moją wyczerpującą wypowiedź raz jeszcze.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
Ta część jest pisana z perspektywy Izziego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dopiero wróciłem i już jakieś sprawy do mnie mają, co za ludzie! Brack nawijała tak szybko, że nic nie zrozumiałem, Slash, który wiedział już o co mniej więcej chodzi, próbował mi wszystko wytłumaczyć, ale kompletnie mu to nie szło i do tego z czegoś się chichrał. Bracket siedziała chwilę w milczeniu, nagle wystrzeliła jak torpeda i znowu nic nie zrozumiałem
-Brack, kobieto wolniej!
- No dobrze, więc szybko Ci to streszczę
-Nie, nie szybko, ma być powoli i wyraźnie!
-Dobrze, rozumiem. Więc.. dzwoniła.. Margaret.. powiedziała.. że..
-Brack trochę szybciej
-..że..
-Bracket, to już wiem.. do rzeczy- powiedziałem tłumiąc śmiech, bo nie ukrywam, trochę mnie ta sytuacja śmieszyła.
-No dobra, już dobra…- powiedziała przewracając oczami -.. powiedziała, że nie mają świadka, no i pomyślałam, że może Ty mógłbyś..
-Mógłbym co?
-Mógłbyś być ich świadkiem..?
-Mógłbym. – odpowiedziałem ze spokojem
-Naprawdę? Świetnie! To idź się przebrać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz