Strony .

poniedziałek, 5 listopada 2012

R.2


Dobra, będzie bez 2 rozdziału i tak nie był jakoś specjalnie znaczący, może kiedyś się pojawi.. może ;p

ROZDZIAŁ 2 (3) 

Od samego rana (mówiąc rano mam na myśli godzinę 12) biegaliśmy po całym Hellhouse szukając ubrań na dzisiejsze wesele (tak, to właśnie na wesele piekliśmy ciastka). Nie do końca wiemy (przynajmniej ja) kto dzisiaj bierze ślub… chyba jacyś znajomi Bracket, ciekawe jak długo ich zna… nieważne od 12 blokuje z Dash łazienkę (pff a ze mną to Dash w łazience siedzieć nie chciała) drugą łazienkę blokuje Steven, ciekawe, co ten jebany pudel tam tak długo robi… mógłby się ruszyć, muszę jeszcze umyć włosy, a mamy stosunkowo mało czasu . *Dryń dryń* - uh, jeszcze telefon ! Jaki chuj ma czelność teraz do nas dzwonić i nam przeszkadzać ?!
- Axl !- chłopak pobiegł do kuchni 
-Rudy no kurwa odbierz! – krzyknąłem
- A Ty nie możesz? – zapytał dziwnie szczęśliwy rudzielec
– „Rudy, co Ty brałeś?” pomyślałem – Nie mogę!
-Dlaczego?
 –Bo mi się nie chce!!
 –Dobra, weź się tak nie denerwuj
– I mówi to koleś, który rozpierdolił suszarkę bo prąd wyłączyli.. – powiedziałem przewracając oczami.
– Oj tam, stara była . Niech Slash odbierze.
–Slash śpi.
–Wcale nie śpię.
-Nie?! A jak 5 minut temu Cię o coś pytałem to nawet nie raczyłeś się odezwać!
–Duff, coś taki zdenerwowany? –zapytał zdziwiony Saul
– Łazienki zajęte! Włosy muszę umyć! Też byś się zdenerwował! Odbierz ten telefon chuju! – wykrzyczałem siedząc pod drzwiami łazienki.
–Chyba ktoś się niecierpliwi, może odbiorę? – powiedział Hudson spoglądając na mnie i dziwnie się szczerząc, no myślałem, że go jebnę! –Axl, uważasz, że powinienem odebrać? -   zapytał Rudego
– Hmm… nie wiem, to pewnie coś ważnego, albo jakiś psychiczny zboczeniec, lepiej nie odbieraj – odpowiedział Rose siedząc na kanapie i szczerząc zęby. Już miałem wstać i go własnoręcznie udusić ale otworzyły się drzwi i z łazienki wyszła Bracket z ręcznikiem na głowie
– Czy wy kurwa nie możecie odebrać tego jebanego telefonu?! – podniosła słuchawkę – Słucham?!
 – Nie, Brack nie odbieraj, to pewnie jakiś psychopata! Tylko tacy ludzie przeszkadzają w takich chwilach! – wrzasnął Axl, Brack pokazała tylko, żeby się puknął w łeb, usiadła w fotelu i zaczęła rozmawiać. Korzystając z okazji wszedłem do łazienki – Tooo, co Dash… mógłbym już umyć głowę? – zapytałem podchodząc do niej
 – Tak.. – Boże, jak ja się cieszyłem, jedyna normalna osoba w tym domu (poza mną oczywiście) -.. ale nie tutaj – dokończyła – uśmiech znikł mi z twarzy
– Ale dlaczego? – zapytałem, miałem głos jakbym miał się zaraz rozpłakać (chociaż wcale nie miałem takiego zamiaru)
– Bo ani ja, ani tym bardziej Brack nie jesteśmy jeszcze gotowe.. idź do łazienki na górę jak Ci się tak spieszy – odpowiedziała malując rzęsy
– Nie mogę, Adler się tam zamknął.. – powiedziałem spuszczając głowę w dół, chciałem obudzić w niej współczucie, niestety nawet na mnie nie spojrzała, no chyba że kątem oka - .. ale przecież Ty nie musisz się malować, bez tej całej tapety wyglądasz ślicznie, sukienkę możesz założyć w pokoju – powiedziałem
– A Bracket ? Ona też musi się przyszykować .
– Bracket wisi na telefonie, więc pewnie trochę jej to zajmie...
-Ech.. no dobra, a mogę chociaż dokończyć malować rzęsy? – zapytała, przytuliłem ją
– Jak dla mnie, to możesz w ogóle nie wychodzić – odepchnęła mnie i spojrzała, jakby chciała mnie walnąć, chrząknąłem i powiedziałem – Możesz
– Dziękuję –odpowiedziała uśmiechając się, wróciła do malowania rzęs. Oparłem się o ścianę i z uśmiechem zacząłem się w nią gapić – Co? – zapytała zakłopotana
 – Nie, nic tylko...
– tylko co?
– Ciekawi mnie jak wy w ogóle możecie malować rzęsty, ja to bym sobie w oko to coś wsadził – Spojrzała na mnie i uśmiechając się lekko powiedziała
– No Ty na pewno byś sobie „to coś” w oko wsadził.. a tak poważnie, to proste. Jak chcesz to Tobie też mogę pomalować – na jej twarzy pojawił się słodki ale szatański uśmieszek .. Ona jest jak Axl.. diabeł w skórze aniołka – Nie, dziękuję , myślę, że nie będzie mi to potrzebne, ja bez tego jestem przystojny
– No rzeczywiście – uśmiechnęła się, odwzajemniłem uśmiech, nagle do pomieszczenia weszła (znaczy wbiegła) Brack 
– Duff!
– O niee..
–Wypierdalaj stąd natychmiast ! – krzyknęła uderzając mnie w głowę , jejku jaka Ona wredna jest .
– Brack, daj mu umyć włosy, przecież możemy dokończyć w pokoju
– W pokoju? No niby jak?! Niech ten pudel idzie do łazienki na górze
– Nie może, drugi pudel ją zajął – powiedziała Dash uśmiechając się do mnie
–Chodź, dokończymy w pokoju , przecież tam też jest lustro , no chodź – pociągnęła ją za rękę, Bracket wychodząc spojrzała na mnie jakby chciała mnie zaraz zabić, wyglądała jak psychopatka, uśmiechnąłem się do niej i pomachałem ręką zamykając drzwi krzycząc – Dzięki Dash!
– Nie ma za co, stawiasz mi piwo! – krzyknęła uśmiechając się
–Jasne – odpowiedziałem.

_______________________________________________
Rozdział oczywiście pisany z perspektywy Duff'a  

4 komentarze:

  1. ,,Ciekawi mnie jak wy w ogóle możecie malować rzęsty, ja to bym sobie w oko to coś wsadził" - nie mogłam już przy tym. :D Tekst jest bardzo zabawny, nie wiem, czy taki miał być, ale jest. Nie polecam go czytać nocą - wszyscy się w domu obudzą. ;) Jedyne, co mnie tutaj razi, to te przekleństwa, których jest nieco za dużo. Poza tym wspaniale, jak zwykle. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki miał być ;D A co do przekleństw - nie wiem, może rzeczywiście jest ich za dużo, ale niewyobrażam sobie Guns'ów bez przekleństw ;p

      Usuń
  2. Fajny, bardzo mi się podoba Twój blog, ale zastanawiam się kim dl gunsów jest brack i dash?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brack i Dash są ich przyjaciółkami, a później.. dowiesz się jak będziesz czytać :)

      Usuń