Strony .

piątek, 16 listopada 2012

R.8

ROZDZIAŁ 8

W kościele nie działo się nic ciekawego, poza tym, że Brack z 3 razy płakała, Izzy zapomniał obrączek, ksiądz pomylił imiona młodych a jakiś koleś z radości się porzygał..

Wesele.. no tak nasza 7 i ponad setka nieznanych nam ludzi.. po prostu świetnie. Przynajmniej wódka jest! Może nie będzie tak źle..
Pierwsze 3 godziny siedzieliśmy przy stole i piliśmy – Duff! Polej, trzeba wznieść toast – powiedział szczęśliwy Saul
-Toast.. no ja rozumiem raz na jakiś czas, no ale żeby piąty raz w ciągu 3 minut?! Hudson, może Ty już nie pij, co? – powiedziałam
-Ale dlaczego?  Duff, rusz dupę i polej powiedziałem.
-Sam se polej kurde, ktoś mi wódkę z przed nosa zajebał! To jak mam Ci polać?! – powiedział McKagan
-Nie wiem, może zawołaj kelnerki i powiedz, żeby dały wódkę i może swoje numery – powiedział Saul szczerząc zęby.
-A weź spadaj chuju, sam se wołaj kelnerki, Ty widziałeś jak one wyglądają?!
-No jak? Świetne laski
-Taa.. może były.. jakieś 30 kg temu
-Oj tam, czepiasz się, nie chcesz wódki to nie, sam je zawołam, albo nie! Pójdę do nich – Slash wstał i chwiejnym krokiem podszedł do baru
-Prze-przepraszam-am bardzo, czy mógłbym Pro-oosić o butelkę wóódki, bo ktoś właśnie zajebał butelką z przed nosa mo-oojego zacnego przyjaciela – zapytał gitarzysta opierając się o blat i nawijając kosmyk włosów na palec ( chciał pewnie wyglądać uroczo, a wyglądał bardziej jak najebany rockman)
-Ależ oczywiście, proszę bardzo.. a co do butelki, to ja ją.. jak to pan ujął.. zajebałam, była pusta  – kelnerka podała mu alkohol i uśmiechnęła się, Slash tyko się skrzywił
-Stary, miałeś rację, świetne to może one i były.. ale 30 kg temu – powiedział Saul polewając wszystkim wódkę.

* jakiś czas później *

- Czy zechciałaby panienka ze mną zatańczyć? – zapytał Slash wyciągając dłoń w moim kierunku
- Ależ oczywiście.. przecież obiecałam – odpowiedziałam uśmiechając się do Saula, który porwał mnie na parkiet. Przetańczyliśmy dwie piosenki, a w połowie trzeciej na sale taneczną wbiegli Duff i Steven krzycząc coś do siebie
- Odbijany – zawołał basista z szaleńczym uśmiechem odrywając mnie od Hudsona
- Ale..
- Żadne ale. Masz Adlera - powiedział McKagan zaczynając ze mną tańczyć
- Dobra – odpowiedział gitarzysta łapiąc perkusistę za ręce
- Ale ja.. – zaczął Steven
-No chodź.. tango zatańczymy – powiedział Saul szczerząc zęby
- Ok. – odpowiedział Steven łapiąc Slasha za tyłek
- Ręce wyżej zboczeńcu!
- Oo no doobra . - Chłopaki zaczęli tańczyć, oczy gości były zwrócone na ich jakże zgrabne ruchy, na salę wbiegli Axl i Izzy, którzy jak tylko zobaczyli chłopaków stanęli jak wryci, po chwili jednak zaczęli się śmiać i klaskać, a Stradlin nawet włożył Slashowi jakąś kasę do kieszeni i klepnął go w tyłek, spojrzałam na Duffa uśmiechając się
- O ja pierdolę, jakie geje.. – powiedział McKagan śmiejąc się głośno i obejmując mnie ramieniem . Chłopaki dalej się wygłupiali, robili w tańcu jakieś dziwne figury, Hudson tak zakręcił Stevenem, że ten wpadł na ścianę, z czego reszta zespołu miała niezły ubaw, z resztą.. nie tylko zespół się śmiał.. Do końca wesela zdążyłam zatańczyć z wszystkimi chłopakami z zespołu po kilkanaście razy, no i oczywiście zdążyłam się napić, a Izzy i Rudy zdążyli nawet przespać się pod stołem (oczywiście nie razem!). Po weselu musieliśmy jakoś wrócić do domu.. a, że ja i Brack wypiłyśmy najmniej, oczywiście musiałyśmy kierować.. tak wiem, że po alkoholu nie można, ale jak miałyśmy zaciągnąć 5 pijanych kolesi do chaty? Na szczęście sami weszli do samochodów, niestety alkohol + zakręty.. = niestety zarzygany samochód.. na szczęście nie mój, tylko Slasha, współczuję Brack.. ale co się będę przejmować, w moim samochodzie siedzieli Duff i Axl, z którymi nawet dało się porozmawiać.. może nie zawsze poważnie, ale się dało
-Dash, ja Cię kocham! – krzyknął Duff
-Tak, tak ja Cię też- odpowiedziałam patrząc w lusterko.. Rose DOBIERAŁ się do McKagana
- Ale nie, Duff, Ty jej nie kochasz, ja ją kocham- powiedział rudzielec
 - Co Ty pieprzysz?
- No tak, a wiesz co, Ciebie też kocham, ale Dash jakoś bardziej – Axl przytulił się do basisty, który chyba zasnął.. Rose przytulony do gitarzysty poczynił to samo. Jakoś dojechaliśmy do domu, nie chciałam budzić chłopaków, bo tak słodko wyglądali przytuleni do siebie.. zrobiłam im tylko zdjęcie. Weszłam do domu, a po 3 godzinach przyjechała reszta.
-Hej, Brack, co tak długo? – zapytałam
-Długo?! Bo chłopakom zachciało się rzygać.. musiałam się zatrzymywać co kilka metrów, a później już mi się nic chciało więc zarzygali cały samochód! – W tym momencie otworzyły się drzwi i wszedł Steven, a za nim Slash i Izzy, od razu poszli na górę do swoich pokoi .
- A.. no widzę..
- A gdzie Duff i Axl ? – zapytała Bracket nalewając sobie soku
- Śpią w samochodzie, nie chciałam ich budzić
- Żeby Ci tylko samochodu nie zarzygali
- Jak niby mieliby to zrobić? Samochód przecież nie jedzie tylko stoi. A poza tym to nie wypili tak dużo jak Oni - powiedziałam uśmiechając się do przyjaciółki
-Niby racja.. ale kto ich tam wie. – powiedziała dziewczyna śmiejąc się i siadając na kanapie
-Dobra, wiesz co, idę spać, pa. Ty też się już kładź – powiedziałam
-No pa .. ee nie ja jeszcze posiedzę. – odpowiedziała Brack włączając telewizor
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział pisany z perspektywy Dash .

1 komentarz:

  1. Nawet faajny blog ;* Czy mi się wydaje, czy Duff`owi podoba się Dash? ;D

    OdpowiedzUsuń