ROZDZIAŁ 46
Podjechaliśmy pod Roxy, na twarzy Mary pojawił się grymas niezadowolenia, co właściwie mnie satysfakcjonowało. Weszliśmy do budynku, Mary się nie spodobało.
Nalegała, by zmienić lokal, więc poszliśmy do Rainbow. Usiedliśmy przy stoliku, który zawsze zajmujemy. Chciałem pójść coś zamówić, żeby oderwać się chociaż na chwilę od tej wariatki, ale
Dash i Duff mnie wyprzedzili.
- Wiesz kochanie, jutro jest sobota.. - zaczęła kobieta
- No jest. I co?
- No jak to co, Stevenku? Nasz ŚLUB! - wrzasnęła
- To Ty nie żartowałaś z tym ślubem?! - Mary pokręciła głową
- Wszystko załatwione . Cieszysz się?
- Ale.. jak to sama załatwiłaś? Nie byłem potrzebny?!
- Mam w rodzinie odpowiednią osobę - uśmiechnęła się szeroko i położyła dłoń na moim udzie. Czy w tym pieprzonym L.A. już nie liczy się zdanie Stevena Adlera?!
- Świetnie.. jak ta osoba jest tak samo pieprznięta jak Ty, to już się cholera boję
- Kochanie, daj spokój - przytuliła się do mnie a jej dłoń powędrowała wyżej, do miejsca, które raczej chciałem od niej uchronić. Nie będzie mnie tam
jakaś Mary macać!
- Biedny ten nasz Steven
- Jasne - odparłem między salwami śmiechu. Adler, do którego przytuliła się Mary miał taki wyraz twarzy, że nie mogłem (chociaż się starałem) się powstrzymać,
by się nie zaśmiać. Wyglądał, jakby chciało mu się płakać i wymiotować jednocześnie. No współczuję mu, bo kocham go jak brata, ale jeszcze bardziej kocham ten jego chory "związek" . Niby sobie
nie zasłużył, no bo czym? Gdyby Ona była chociaż trochę młodsza.. no, ale przynajmniej jest zabawnie.
- Duff! Nie śmiej się, On CIERPI - walnęła mnie i ruszyła w stronę baru. Dogoniłem ją, złapałem i mówiąc, że mi się nie wyrwie, zacząłem łaskotać.
Śmiała się próbując uciec.
- Ej, a może byście coś zamówili, a nie się macacie! - krzyknął perkusista
- No już, już
- 3 razy Jack'a Danielsa proszę. Duff, a Mary.. co Ona pije?
- Bo ja wiem, weźmy jej Danielsa, niech się cieszy - odpowiedziałem zerkając na nadal przestraszonego Adlerka
- To 4 razy - poprawiła McRivery i nagle posmutniała
- Dash, coś się stało?
- Nie
- Ej, mała przecież widzę
- Steven nic Ci nie mówił?
- Nie mówił.. ale o czym?
- Jak szukaliśmy Bracket, to Steven.. - zawahała się
- Co Steven? Zrobił Ci coś? - zapytałem gotów wyrwać mu wszystkie kłaki, jeśli okazałoby się, że zrobił Dasshy coś, czego nie powinien
- Nie, nie no nic z tych rzeczy..
- To ma dupek szczęście - odetchnąłem z ulgą
- Tak tylko.. On chyba widział Jeremy'ego. Wiesz Duff, ja .. chciałam o nim zapomnieć, boje się, że On znowu coś zrobi
- Dash, nic się nie stanie, obiecuję. Nie pozwolę, żeby ten skurwiel coś Ci zrobił - patrzyłem w jej niebieskie oczy, Ona błądziła wzrokiem po całym budynku, by chwilę
później spojrzeć w moje oczy. Przytuliłem ją
- Nie chcę Wam przeszkadzać, ale Daniels już czeka. Duff, płacicie teraz, czy później? - zapytał zaprzyjaźniony barman. No ale ma chuj wyczucie, trzeba mu to przyznać
- Co.. yy.. no później - wzięliśmy szklanki, nagle Dash coś sobie przypomniała
- Ej, Duff, przecież ja nie mogę pić!
- Czemu?
- No nie pamiętasz? W ciąży jestem - powiedziała zacieszając prawie jak Steven
- Racja! Zapomniałem, ale Steven pewnie też już nie pamięta..
- Ale Mary na pewno tak..
- No w sumie.. a chcesz się napić? - zapytałem, właściwie nie wiem po co, przecież wiadomo, że Dash akurat tego nie odmówi.. no chyba, że stałoby się coś naprawdę
poważnego. Dziewczyna kiwnęła głową - To pij - stanąłem tak, żeby Mary nic nie widziała a Dash wzięła kilka łyków.
- Duff, ale mamy cztery szklanki..
- Chuj tam, powiemy, że dwie są moje. Chodź ratować Stevena - śmiejąc się poszliśmy do Adlera i Mary.
Wróciłam z Izzym do domu. Nikogo nie było, chłopak korzystając z okazji, że jesteśmy w Hellhouse sami, zaproponował:
- Brack, skoro mamy wolną chatę.. może poszlibśmy na górę..?
- Nie
- No skarbie - podszedł do mnie i objął mnie w pasie
- Nie Izzy, nie chcę
- Jak nie chcesz na górze, to może tutaj, w salonie, co? Albo w kuchni?
- Nie Izzy. Nigdzie, ani tu, ani na górze i w kuchni też nie. NIGDZIE ! - wrzasnęłam
- Właściwie po co ja Cię pytam?! Jesteś moją dziewczyną.. - chwycił mnie mocniej
- Ale nie Twoją własnością - wtrąciłam - Stradlin, co się z Tobą dzieje?
- Ze mną? Ty coś wymyślasz, zgrywasz jakąś cnotkę, nie chcesz się ze mną bzykać, ciekawe, co robiłaś z chłopakami z Metalliki. Przyznaj się, z którym się
kurwiłaś?! - krzyknął, szarpiąc mną - No pytam! Z którym?
- Z żadnym, przysięgam!
- Tak? Przysięgasz nawet.. ciekawe. To co robiłaś w ubraniach któregoś z nich?
- Nic, chciałam się umyć, ale nie wzięłam ze sobą żadnych ubrań, więc James dał mi ciuchy Larsa - tłumaczyłam
- Jasne, nie rób ze mnie idioty, dziwko
- Nie robię, Izzy, mówię prawdę
- Nie kłam! Z którym się pieprzyłaś suko, co? A może z każdym po kolei?!
- Nie.. - uderzył mnie. Policzek zaczął pulsować z bólu, oczy znowu napełniły się łzami. Miałam ochotę uciec, albo się gdzieś schować, to takie upokarzające,
własny chłopak mnie uderzył. Osunęłam się na podłogę i płakałam skulona. Rytmiczny chyba zrozumiał, co zrobił, bo kucnął przy mnie i zaczął przepraszać
- Odejdź. Po prostu daj mi spokój - wydukałam
- Przepraszam, ja.. nie chciałem - dotknął mojej twarzy, gorącego z bólu policzka
- Zostaw.. - jęknęłam
- Przepraszam
- Spieprzaj
- Brack..
- Spierdalaj! - osunęłam się jeszcze bardziej, kładąc się na zimnej podłodze. Izzy przyniósł z kuchni wódkę i bez słowa usiadł obok mnie. Leżałam pod
ścianą i płakałam, jak bezbronne dziecko, któremu ojciec dał klapsa i nakrzyczał. Z tą tylko różnicą, że Izzy nie jest moim ojcem. I nie dał mi klapsa, tylko uderzył w twarz.
Siedziałem obok płaczącej Brack i piłem wódkę. Właściwie sam nie dowierzałem w to, co zrobiłem. Uderzyłem ją. Tylko dlaczego? Nie wiem co robiła z
chłopakami.. może rzeczywiście nic. Kurwa, no nigdy nie pomyślałbym, że mogę ją uderzyć, przecież ją kocham.
Cholera, zwariuję tu! Nie mam fajek, nie mam Danielsa, nie mam GITARY! Nawet nie mam kogo wkurwiać. Ten Travis się nie odzywa, więc nie mam z kim gadać. Zresztą, o czym
miałbym z nim rozmawiać, jak On nawet nie wie, kim są Guns n' Roses.. No ja pierdolę, mam nadzieję, że te pieprzone sukinsyny mnie odwiedzą. Duff powiedział, że przyjdą.. tylko kiedy?!
And when your fears subside and shadows still remain. I know that you can love me, when there's no one left to blame. So never
mind the darkness, we still can find a way. Cause nothin' lasts forever even cold November rain.. Chyba częściej będę musiał tak siedzieć pod chatą Skid Row. Wena mnie tu bierze.
- Sorry Axl, że tak długo, ale musiałem porozmawiać z Bolanem i wytłumaczyć mu, że nie jestem żadną seksowną blondynką, którą można bzykać, tylko zwykłym
Sebastianem Bachem - Baz wyszedł z domu i zaczął się tłumaczyć
- Ok. Ej.. że co? Co Ty mu tłumaczyłeś? Dobierał się do Ciebie? - zapytałem, a na mojej twarzy zaczął pojawiać się coraz szerszy uśmiech. Ach, ta moja wyobraźnia
- Heh Rose, oczy Ci się świecą - zaśmiał się jakby trochę zakłopotany
- Nie o to pytałem
- Wiem
- Więc..?
- Więc.. tak, głównie do moich spodni - spuścił głowę w dół
- Ojeeej, Seba.. ale Cię nie zgwałcił? - objąłem go ramieniem, śmiejąc się
- Śmiej się, śmiej orangutanie. Co tam masz? - wyrwał mi kartkę z dłoni
- Tekst..
- I know that you can love me, when there's no one left to blame. To ballada.. jakaś.. tak?
- T-tak - odpowiedziałem trochę niepewnie
- Spoko
- Spoko?
- No tak
- I.. to wszystko? Nic więcej nie powiesz? - zapytałem zdziwiony. Myślałem, że powie coś więcej, wyrazi jakąś opinię, czy coś, a On mi tylko "Spoko".
- Wiesz, to tylko kawałek, wolałbym zobaczyć cały tekst..
- Jasne, ja Ci pokażę tekst, później Ty z chłopakami napiszecie do niego muzykę.. będziecie pierwsi od nas i wmówicie ludziom, że to Wasz utwór. Ja
Cię Seba znam
- Pewnie.. tak właśnie bym zrobił - potargał mi włosy i poszedł przed siebie
- Czekaj! Gdzie idziemy?
- Do Hellhouse - krzyknął. Dogoniłem go i odwdzięczając się za rozwalenie mojej fryzury, rozczochrałem nieco jego czuprynę.
- Co Ona się tak cieszy? - zapytał Duff, kiedy usiedliśmy do stolika
- Rozmawialiśmy o naszym ślubie - Mary odpowiedziała wpatrzona w Adlera - Wiesz Steven.. bo ja Ci już wybaczyłam tą zdradę..
- Jaką zdradę? - zapytał zdziwiony
- No z tą małą - wskazała na mnie - Więc już Ci wybaczyłam i tak sobie myślę, że możemy razem wychowywać dziecko Twoje i Dash. Ta gówniara jest jeszcze za
młoda, żeby być matką
- Wiesz, Dash jest odpowiedzialna.. - Adler nagle zrobił się cały czerwony
- Odpowiedzialna?! - pisknęła kobieta - Proszę Cię, gdyby była, to nie zaszłaby w ciążę
- A czy to jest tylko moja wina? - zapytałam rozbawiona jej słowami
- A czy ktoś Ci kazał wskakiwać do łóżka mojego Stevenka? - zapytała z pretensją w głosie
- A czy ktoś mu kazał spłodzić dziecko? - wtrącił McKagan
- Ale co ja takiego zrobiłem? - zakłopotany perkusista próbował oderwać od siebie swoją "przyszłą żonę"
- Ty jeszcze pytasz? - oburzona prześladowczyni Adlerka zrobiła naburmuszoną minę i odsunęła się od swojego obiektu westchnień
- Uważasz, że to moja wina?
- Przed chwilą sam powiedziałeś, że Dash jest odpowiedzialna, więc.. czyja?
- A nie pomyślałaś może, że tego wcale nie trzeba zaliczać do przedziału win? - wtrącił basista
- A Twoim zdaniem, do jakiego? Cholernych pomyłek?! - wrzasnęła. W tym momencie całą trójką wybuchliśmy śmiechem, Mary spojrzała na nas jak na idiotów
- I z czego się śmiejecie?
- Z Ciebie. Chyba nam nie zabronisz?
- Mogłabyś nie pyskować?!
- A czy ja pyskuję?
- Ej, no co jest, będziemy bawić się w pytania? Może w końcu ktoś odpowie zdaniem twierdzącym? - Steven wstał i - jak ta sierota ma w zwyczaju - jebnął ręką w szklankę,
oblewając przy tym Mary
- Steven no, to nowa sukienka!
- Ups - zakrył dłonią usta i podał poszkodowanej chusteczki, mówiąc, że - Przecież wyschnie
- Chodź, pojedziemy do mnie a później do jakiejś normalnej restauracji. No chodź
- Ale.. no ale po co do Ciebie? - zapytał przestraszony
- Przecież muszę się przebrać. Chodź
- No już Stevenku, ruszaj ten swój zgrabny tyłek i idź uszczęśliwić ukochaną - zaśmiał się McKagan
- A Wy zostajecie? - zapytał. Po chwili spanikowany szepnął - No proszę, nie zostawiajcie mnie z nią samego, Ona chce mnie zgwałcić. Słyszeliście? Mówi, że musi
się przebrać, ale ja wiem o co jej chodzi. Mam wrażenie, że Ona się ciągle gapi na mój tyłek
- Popcorn, daj spokój. Dzień jest. Nie zgwałci Cię. A nawet jeżeli.. to dla Ciebie chyba sama korzyść.. kiedy Ty ostatnio byłeś z jakąś dziewczyną w łóżku?-
zapytał basista, Adler otworzył usta, ale gitarzysta mu przerwał - Dash się nie liczy, bo chyba do niczego nie doszło
- Kurde. Dobra, pójdę. Ale jak coś, to Wy mi będziecie za psychologa płacić
- Ok, tylko już idź. - pomachaliśmy mu na pożegnanie i zajęliśmy się sobą (w sensie rozmową, no bo czym innym?)
Wszedłem z Sebą do Hellhouse i zobaczyłem Bracket leżącą na podłodze i Stradlina, siedzącego obok z butelką wódki w ręce. Jakaś orgia była, czy jaki
chuj? Nie, no jakby była, to by mnie chyba poinformowali..
- Cześć, co się nie odzywacie? - zapytałem, Brack wstała i nie patrząc ani na nas ani na rytmicznego poszła w stronę schodów - Brack, płakałaś? Coś się stało?
- dziewczyna bez słowa poszła na górę - Izzy, co się stało?
- Nic - odparł obojętnie
- To czemu Ona płakała? - zapytał Bach
- Nie płakała
- Mhm, jasne. Seba, poczekaj tu - pobiegłem na górę, Bracket zamknęła się w łazience. Pukałem, prosiłem, żeby mnie wpuściła, ale nie otwierała. Nawet się
nie odezwała. Zbiegłem do salonu, Sebastian zdążył się już poczęstować Danielsem, stojącym w kuchni i rozsiąść się za moim fortepianem - Stradlin, do cholery jasnej, co tu się dzieje?! Co Ty jej zrobiłeś?!
- wrzasnąłem tak, że Bach upuścił butelkę. Ostatni Daniels w domu.. odkupi nam go!
- Nie Twoja sprawa
- Moja. Mieszkam z Wami! Mów, co się stało?
- Nie interesuj się
- Będę. Izzy, gdyby nic się nie stało, to Brack by nie płakała
- Jak Cię to tak interesuje, to idź do niej. Niech Ci się wyżali, pociesz ją, albo zrób z nią co chcesz - powiedział obojętnie, patrząc ciągle w jeden punkt.
Jego kobieta płacze, a On zachowuje się jak idiota. O ile sobie przypominam, to nigdy taki nie był
- Chciałbym, ale nie chce mnie wpuścić!
- Jaka szkoda. Trudno, sama sobie poradzi
- Co Ty odpierdalasz, Stradlin?! Nie poznaję Cię.. chodź Seba - poszliśmy na górę i próbowaliśmy przekonać Brack, żeby otworzyła te cholerne drzwi. Ale
nic. CISZA.
Mary i Steven wyszli, więc poszedłem po Danielsa dla blondynki. W końcu nie musiała udawać, że jest w ciąży. Usiadłem przy niej, siedziała smutna, całkiem inna,
niż kiedy zostawiałem ją idąc po alkohol.
- Dash, coś się stało? Źle się czujesz?
- Nie, tylko.. jak Steven wyjechał z tym gwałtem, to przypomniało mi się, że Sabo.. - zamilkła i spuściła głowę w dół. Nie wiedziałem, co mam zrobić.
Przytulić, czy nie dotykać i tylko coś powiedzieć.. albo w ogóle nic nie mówić
- Ten idiota zawsze powie coś, czego nie powinien - powiedziałem wreszcie
- Ale.. przecież gadaliście przy mnie o gwałtach i nic, a teraz nagle..
- Nie myśl o tym. Sabo już więcej nic Ci nie zrobi. Nikt więcej Cię nie skrzywdzi. A jeśli tak, to będzie miał ze mną do czynienia, a uwierz, prawie dwumetrowy wkurwiony
basista potrafi być niebezpieczny - uśmiechnęła się delikatnie i położyła głowę na moim ramieniu.
- Brack, otwórz. Proszę.. - delikatnie pukałem do drzwi
- A jest już Dash?
- Nie
- Wyjdę dopiero, jak Dash wróci
- Dobra. Jak chcesz. Chodź - szepnąłem do Seby i udałem się w stronę mojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku
- To co teraz zrobimy? - zapytał, podpierając dłońmi głowę
- Będziesz udawał Dash
- Co?!
- Ciszej - przyłożyłem palec do ust
- Sorry. Co? - ponowił pytanie
- No będziesz udawał McRivery
- Nie, nie będę przebierał się w babskie ciuchy
- A kto Ci się każe przebierać? Przecież przez drzwi nie widać
- Aaa rozumiem, ale myślisz, że uwierzy?
- Jak się postarasz. W najgorszym wypadku, będzie trzeba znaleźć naszą blondynkę.
- Steven, wchodź. Przecież nie będziesz stał pod drzwiami
- Poczekam
- No nie wygłupiaj się. Chodź, chodź skarbie - Mary wciągnęła mnie na siłę do mieszkania - Poczekaj tu chwilę, zaraz wrócę - tłumaczyła jak matka małemu
dziecku i poszła do pokoju. Uciekać, czy zostać? UCIEKAM! Podszedłem do drzwi i już miałem wychodzić, nagle Mary wparowała do salonu
- A co Ty robisz?
- Yyy, a no tak.. patrzę, rozglądam się.
- No to siadaj - pociągnęła mnie w stronę kanapy. Usiadłem, stanęła przede mną i zaczęła się rozbierać, zdjęła sukienkę(nie powiem, jak na jej wiek wyglądała
całkiem ok. Naprawdę, myślałem, że jest gorzej a tu takie, można powiedzieć, zaskoczenie), usiadła na mnie okrakiem i przejechała dłonią po moim torsie. Zbliżyła się do mnie i przejechała kilka razy ustami i
językiem po mojej szyi. Chwilę później jej ręce powędrowały już do moich spodni - no do rozporka konkretniej - i jednocześnie musnęła kilkakrotnie moje usta. Kiedy uporała się z rozporkiem, zaczęło robić
się niebezpiecznie
- Mary, zejdź ze mnie - wydukałem z trudem spychając z siebie napaloną kobietę. Nigdy bym nie pomyślał, ale mnie podnieciła (to pewnie przez ten alkohol. Nie, więcej
nie piję!). Ale kurde, no nie mogłem pozwolić, by do czegoś więcej między nami doszło
- Daj spokój, Steven - wstała z kanapy, podeszła do mnie i pocałowała, przygryzając moją wargę a jej dłoń powędrowała ku mojej męskości
- Ubieraj się i jedziemy do tej restauracji
- Ale Steven.. - szepnęła
- Proszę.. - powiedziałem błagalnie i ponownie ją odepchnąłem
- Dobrze - odparła.
Nadal siedzieliśmy w Rainbow i piliśmy. Nagle Dash zaczęła szybciej oddychać, patrząc przed siebie i nie odpowiadając na moje pytania
- Dash, co się stało? - zapytałem jeszcze raz
- Wracajmy do domu
- Ale co się stało?
- Jeremy. On tam jest - wskazała palcem na stolik pod ścianą i odwróciła głowę patrząc na mnie przerażonymi oczami
- Ale tam nikogo nie ma
- Co?! Przecież.. przecież On.. no był tam!
- Uspokój się i oddychaj.
- Ale On tam był - wydukała drżącym głosem. Dzieje się z nią coś niedobrego. Mam nadzieję, że to tylko przez alkohol
- Chodź. Wracamy do domu - zabrałem roztrzęsioną dziewczynę z Rainbow.
________________________________
W końcu się udało! Wstawiłam rozdział ;D Dziękuję, że czekaliście i nie zapomnieliście o moim blogu <3
Mam nadzieję, że to, co wstawiłam, nie jest jakieś najgorsze i choć trochę Wam się spodoba :) Myślę, że nie ma błędów, a jak są to przepraszam.
P.S. już prawie 600 komentarzy, za co bardzo Wam kurde dziękuję ! ;D ;*
Dash.
O kurde to twój jeden z najlepszych rozdziałów :*
OdpowiedzUsuńPo prost świetne :D Od czego tu zacząć ?
1. Biedny Steven'ek. Musi męczyć się z tą Mary.
2. JEBANY IZZY ! Jak on tak może. Skurwiel jeden -,-
3. Haha Axl z Bachem. Ta rozmowa - me gusta :D
4. Boję się o Dash, że ten Jeremy znowu ją najdzie ...
5. Slash dalej siedzi. Nikt się nim nawet nie przejmuje xD
KOCHANA JESTEŚ ZAJEBISTA> TO OPOWIADANIE JEST ZAJEBISTE. I TEN ROZDZIAŁ JEST ZAJEBISTY !
Dziękuję ;*
UsuńNo niestety ;p Nie wiem, czemu mu to robię.. xd
Izzy.. eh, no coś się z nim dziwnego dzieje.
Dash i Jeremy- cóż, różnie może być..
No jak nie? Przecież kiedyś go odwiedzą! xD ;D
Dzięki Michelle, Ty też jesteś ZAJEBISTA <3
Dziękuję ci Dash ♥
UsuńPs. Nowy u mnie :3 Zapraszam :)
http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/06/nothing-lasts-forever-rozdzia-21.html
NIE.MAM.SŁÓW...KOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAM...czekam na więcej^^
OdpowiedzUsuńzapraszam do czytania mojego opowiadania ;)
<3
Cieszę się, że się podoba :) ;*
UsuńJaki świetny ten rozdział <3 <3 <3 długi, i ciekawy i wgl chyba najlepszy z całego bloga :D
OdpowiedzUsuńNo i wreszcie coś się kręci między Dash i Duffem xD na początku zaskoczyła mnie ta jej ciąża, ale potem się zorientowałam o co chodzi :D nachalna Mary, normalnie chyba ją już kocham xD
buziaki :*
Serio taki dobry, że aż najlepszy? Myślałam, że będzie beznadziejny i wgl, a tu się takich rzeczy dowiaduję.. ;D <3
UsuńKochasz Mary?! A nasz Stevenek niekoniecznie.. i powiedz mi jak to jest możliwe, że Ty ją kochasz,a On nie ? xd
fajny, bo długi i ciekawy, i dobrze się czyta ;3
UsuńTak hahaha ona jest niezła :D :D czysta komedia - jak jakaś baba z kiosku może być nachalna co do faceta z połowę od niej młodszego xD jedna z ciekawszych postaci :D
Jedna z ciekawszych? ;D Bo Mary jest wyjątkowa! xD
UsuńI nie wiem, czy pamiętasz, ale Ona ma córkę, która się podobała Stevenowi, ale ta córka gdzieś wyjechała.. w sumie, jakby Stevenek zamknął oczy i włączył głośną muzykę (która zagłuszałaby Mary) to mógłby się poczuć, jakby przebywał z jej córką.. ;D
Pamiętam, i on chyba przez pomyłkę dał swój numer Mary, a nie tej córce :D
Usuń"Stevenku, Stevenku...." normalnie wyobrażam sobie głos mojej pani od fizyki (tak jak wtedy, gdy mówi "no chyba nie!") albo katechetki z gimbazy :D taki pisk xd
Dokładnie. Dobrą masz pamięć, Julio ;D
UsuńHaha xd
No rozdział świetny:D Biedny Stevenek.. niech w końcu się uwolni od tej baby bo ja z każdym rozdziałem umieeeram przez to.. to.. to coś co go dręczy ;___;
OdpowiedzUsuńTeż na początku myślałam, że Dash na serio jest w ciąży xd
pisz, pisz, pisz dalej!:*
Dziękuję :] O nie, nie, nie. Ona go jeszcze trochę pomęczy ;D Ale nie umieraj :) ;*
UsuńZAPRASZAM DO MNIE! NOWY! na the final countdown :)
UsuńKuuuuuuuuuuuuuuuuuurwa! Tymi zajebistymi rozdziałami to Ty mi tylko roboty przysparzasz... I nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. No ale od początku:
OdpowiedzUsuńA było to tak: siedzę sobie na krzesełku przy stoliku. Na stoliku stoi laptop i talerz z moim obiadkiem - gołąbki i ogromna ilość sosu pomidorowego. Na ziemi leży jasny dywanik, który jest bardzo ważnym elementem tej historii. Wchodzę sobie na bloga Dash, żeby jeszcze raz przeczytać rozdział (przeczytałam w sobotę, ale do dziś nie było sił, czasu ani chęci, żeby cokolwiek napisać) i jebnąć jakiś porządny komentarz. Talerz trzymałam w ręce. Tak się wciągnęłam, że w pewnym momencie zacny obiadek wypadł mi na podłogę.... Dywanik cały się upieprzył, ryż i sos rozpierdolone na cały pokój. No więc dzięki Ci, o Morrisonie, że jestem sama w domu! Ogarnęłam wszystko, dywanik wyprałam i jebnęłam komentarz, a właściwie to jeszcze go nie skończyłam. Przez twój talent pisarski, droga Dash przez godzinę wykonywałam ciężką pracę fizyczną w 38-stopniowym upale....
Ze Stradlina zrobiłaś strasznego skurwiela.... Z Mary napaloną na młodego chłopaka starą babę, która wydaje mi się, że jeszcze namiesza.... Biedna Dash i jeszcze biedniejsza Brack... Izzy, cholera ogarnij się!!! Droga Autorko uwielbiam Cię!;*
Ja pierdolę, ale żeś długi komentarz jebnęła! Muszę przyznać, że Ci się udał ;D
UsuńNo przepraszam i no.. przykro mi, że musiałaś tak ciężko pracować w takim upale - i to przeze mnie poniekąd - i że straciłaś tak zacny obiadek. Ale wiesz.. mogłaś najpierw zjeść, a później odwiedzić mojego bloga, albo odwrotnie ;) Przeproś dywanik ode mnie..
Wiem, ale jeszcze czasami ma jakieś ludzkie odruchy, przecież żałował.. przez chwilę. Mary na pewno nie da spokojnie żyć Adlerowi..
Jeej dziękuję - w końcu ktoś, kto mnie uwielbia ;D No i dziękuję za ten długi i pewnie wyczerpujący komentarz :] ;**
P.S. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale końcówka to Ci się zrymowała "Izzy, cholera ogarnij się!!! Droga Autorko uwielbiam Cię!" xD <3
Hahah ja w 38 st. upale wybrałam się do szkoły w glanach, bo rano była burza, a że mieszkam na wsi to na moim podwórku po takich ulewach wszystko pływa... o.O
UsuńJak widzę, że Dash dodała nowy rozdział to taką podnietą reaguję "waaaaaa, nareszcie!" :D
Hahaha a ja dzisiaj polazłam do szkoły w bluzie, bardzo ciepłej bluzie, myślałam, że zdechnę z gorąca xd Ale rano było mi zimno.. a zdjęłam ją dopiero jak się już tak na maxa ociepliło (czyli 3-4 lekcja).. a na ostatniej lekcji miałam wf.. na podwórku. Dużo słońca. Gorąco. MASAKRA!
UsuńJa mniej więcej tak reaguję jak zobaczę nowy komentarz ;D
Kurtka od deszczu + glany + ogólny czarny ubiór = piekło xD dobrze że mnie tata odebrał, to nie musiałam się piec w autobusie xD jutro mam dwa wfy, ale może nie wyjdziemy na dwór, bo parę osób ma jakieś zaliczenia na sali... :D
Usuńa dodam, że kiedyś w ulewę jak wracałam to wpadłam na podwórku w taki strumień wody, jakby mini rzeka, i nalało mi się do glanów od góry :D ot, uroki wsi :D
To widzę, że odpowiedni ubiór zastosowałaś xD
UsuńMy dzisiaj mieliśmy mieć na sali, ale poszliśmy na dwór..
Łoo.. nieźle, ja kiedyś koleżankę w kałużę wepchnęłam.. tak, że w niej leżała xd Do tej pory nie wiem, jak ja to zrobiłam ;D
Jutro założę krótkie spodenki, to pewnie będzie mi zimno, albo w połowie dnia zacznie padać (ciekawe czemu pada zawsze wtedy gdy albo idę z gitarą, albo ubiorę się zbyt letnio? no kurde -.- )
Usuńhahah czyżby kałuża z błotem na dnie? :D
To taka złośliwość losu... ;D Zawsze jak jestem w glanach, bluzie, kurtce i jeszcze dziesięciu innych 'okryciach wierzchnich' to jest gorąco. Jak już to zdejmę i upchnę w plecaku, torbie itp. to zaczyna padać... Także uwierz, że nie Ty jedna masz problemy z pogodą ;D
UsuńJulia, znam ten ból niestety. Jak pójdę do szkoły w bluzie to słońce napierdala jak szalone, a jak pójdę jakoś cienko ubrana, to zimno jak cholera -.-
UsuńSzczerze mówiąc, nawet nie pamiętam, czy było błoto, czy nie xd Ale pamiętam, że było dużo śmiechu, a koleżanka to mnie chyba nawet chciała zabić xD
Dash, kochana, kiedy następny rozdział? ;)
OdpowiedzUsuńJak dobrze pójdzie, to jeszcze w tym tygodniu :) Chciałabym jak najszybciej, ale trudno mi pisać - chcę doprowadzić w końcu do czegoś między Dash i Duffem.. ;D
UsuńAwwww *.* no to czekam na "coś" miłego <3
UsuńPostaram się coś stworzyć. Od jakiegoś czasu mam PEWIEN pomysł na PEWNĄ sytuację, ale nie wiem, czy uda mi się go wplątać do najbliższego rozdziału. Ale staram się to wpasować ;D ;*
UsuńNo to dajesz :D a ja próbuję wiele planów wcielić w życie, ale jak zwykle koniec jest "nieco" inny od planowanego... -.- jak dobrze, że jutro wakacje <3 co z tego, że od tygodnia nie chodzę do szkoły :D
UsuńMam wrażenie, że w ostatnim tygodniu szkoły, tylko ja do niej chodziłam xd No bo tak: Ty od tygodnia, mój brat dwa dni też sobie olał, na dole widzę, że Your-Sweet-Child również do szkoły nie chodziła.. xD
UsuńNie no, u mnie kilka osób chodziło... jakieś 2-3, zeby coś zanieść itp xD ale już wakacje *.* a wczoraj byłam na koncercie z ekipką, boże ale było świetnie... najlepszy początek wakacji ever :D
UsuńNie tylko Ty... Ja też! Chociaż w sumie ten ostatni tydzień to na ryczeniu i żarciu głównie spędziliśmy... :) No, ale chodziłam. Jak świadectwo, oceny? Rodzice usatysfakcjonowani?
UsuńJa z siebie jestem zadowolona, bo poprawiłam się w porównaniu do półrocza, no i jednak liceum ;> Nie chodziłam, bo nie miałam po co, zwłaszcza że musze dojeżdżać xd
UsuńAllee świetne!
OdpowiedzUsuńTak szczerze mówiąc, to powoli zaczyna mnie przerażać ta sytuacja z Mary - ślub tuż tuż, a mimo, że Steven jej nie chce, to go podnieciła... Mam nadzieję, że do niczego nie dojdzie. No, jeśli chodzi o nich, bo jeśli idzie o Dash i Duffa, to jak najbardziej!
A, i tak jasne, na pewno uwierzę, że Steven więcej nie pije... :p
Pisz, bo już nie chce mi się czekać! Straaasznie mi się nudzi, może przez to, że od jakiegoś miesiąca czy półtora nie chodzę do szkoły... Więc pisz pisz! <---- Tak, to moja motywacja! :D
No ślub już za jeden dzień i wszystko się może zdarzyć, tym bardziej, że udało jej się Adlerka podniecić..
UsuńSzczerze mówiąc, to ja też chcę już czegoś między Duffem a Dash, ale wiesz, jak cholernie trudno jest mi ich połączyć?! xd
To nie było wiarygodne? Kurde ;p
A czemu tak długo Cię w szkole nie było..?
Dzięki, bardzo motywująca ta motywacja ;D ;*
Miło, że moja motywacja Cię motywuje, bo jest motywująca :D
UsuńNo, a w szkole mnie tak długo nie było, bo moi kochani rodzice postanowili, że przeprowadzamy się do Norwegii, tym samym niszcząc mi wszystkie relacje w Polsce, odciągając od przyjaciół i wyjechaliśmy. Tak to mniej-więcej skrótowo wygląda :D
No i właśnie, jeden dzień, o boże boże boże...
Nie no nie no, wiarygodne :D Mi jest trudno połączyć myśli z działaniem i napisać cokolwiek...
A właśnie, co z tą naszą machiną czasu? Bo wtedy zamiast wymyślać historię, mogłybyśmy ją tworzyć :D A i jeszcze tego nie napisałaś, więc - ZAMAWIAM DUFFA <33
Miło mi, że Ci miło w związku z tą motywacją ;D ;*
UsuńTo trochę Ci współczuję, ja nie chciałabym się tak daleko przeprowadzać. Nie wytrzymałabym chyba..
No trzeba zbudować i tworzyć historię z chłopakami z Guns ;D Ale jak to? Niemożliwe. Musiałam to gdzieś napisać .. no musiałam, musiałam. Ja chcę Duffaaa <3
Za późno, Duffy zajęty <3 Nigdzie nie pisałaś :p
UsuńNo i tak swoją drogą, to też się zastanawiam, jak wytrzymam bez moich kochanych przyjaciół :(
Ale z drugiej strony, może poznam tak jakiegoś fana lub fankę Guns n' Roses i będziemy o nich gadać, a nie to co teraz - mówię komuś o Gunsach, to ich to nie interesuje... Tylko biebiery i łan dajrekszyn im w głowie :p Nie no, moja najlepsza przyjaciółka lubi opery... Ja się dziwię, jak my w ogóle rozmawiamy - bo mnie opery i inne takie w ogóle nie interesują, za to jej nie interesuje nic co z Gunsami związane...
No, także, i'm really sorry, ale Duffy jest zajęty :D <3 I coś mi się zdaje, że tak łatwo nie odpuszczę... ;**
Nie? A wydawało mi się, że gdzieś to napisałam.. Ale no to.. ojejku, to ja najwyżej wezmę Pana Rose'a - zaopiekuję się jego psychiką ;P Ale mogłabyś się ze mną podzielić McKaganem.. tak chociaż raz w tygodniu.. :)
UsuńJa mam dokładnie tak samo - nikogo nie obchodzą Gunsi! ;/ Znaczy jest u mnie w klasie chyba tylko jeden chłopak, z którym czasem można pogadać o Gunsach i nie tylko, bo w sumie słuchamy podobnej muzyki.Mam też koleżanki, które czasami słuchają, jak coś o nich mówię ;D I mam w klasie dziewczynę, która ma bzika na punkcie Biebera. Nawet była na jego koncercie (co mnie zresztą strasznie bolało, bo to było na krótko po koncercie Slasha, na którym zresztą nie byłam ;c) ..
Aj Ty.. xd ;*
Nowy u mnie kochana :* Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/06/nothing-lasts-forever-rozdzia-23.html
PS Kiedy nowy u Ciebie ? :D
Ja wiem Michelle, czytałam tego dnia, którego nowy się pojawił, tylko nie miałam żadnego pomysłu na podsumowanie.. przepraszam. Postaram się to naprawić :) ;*
UsuńAaa sponio :D
UsuńDash gdzie jesteś ? Kiedy nowy ? Wg zniknęłaś ;( Ufo cię porwało czy co ? Ja tu na nowy czekam ! :D
OdpowiedzUsuńJa też, zaczynam się martwić ;c
UsuńPRZEPRASZAM, ale po prostu nie mogłam się zmobilizować, by wejść na kompa, rozdział prawie skończony, więc mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj, albo jutro się pojawi. Tylko kurde.. przepisywać mi się nie chce xd <3
UsuńMichelle, no coś Ty, ufo? Swoich nie biorą xD ;D
Fuck Yeah ! :D No to czekamy :) Hhahahaha swoich nie biorą ? Dobreee xD To ja też nie jestem na to narażona :D
UsuńJa tam na miejscu Dash Armii Ciemności bym się bała... Pamiętaj, jest generał i są orki. xD
UsuńMyślę, że mnie też nie dopadną... Skoro swoich nie biorą :D
No tak.. Armia Ciemności.. ale pamiętaj, że ja mam mrówki! Co prawda zajęte jeszcze, ale są ;D
UsuńPamiętam - Generał. Orki. xdd
Haahha, to widzę, że jest Nas więcej ;D Stwórzmy rodzinę UFO XD
Żadne mrówki nie powstrzymają moich orków! Poza tym mrówki są zajęte, więc...... nie ma Cię kto bronić. Hahahahahha :D
UsuńJej, RODZINA UFO! Jak fajnie....
Schowam się tak, że mnie nie znajdą!
UsuńPrawda? Też mi się podoba xd
Nowy u mnie, więc ten tego no.. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/07/nothing-lasts-forever-rozdzia-24.html
+ KIEDY NOWY U CIEBIE ?! CZEKAM I CZEKAM ! :D
No przepraszam ;c Wczoraj zaczęłam przepisywać, ale byłam zmęczona i w sumie mało przepisałam.. Teraz też bd przepisywać, więc bardzo prawdopodobne, że rozdział pojawi się dzisiaj (no chyba, że brat przylezie i bd mi przeszkadzał -.-)
UsuńNo to czekamy, czekamy ;>
UsuńNo to dobrze, bo dzisiaj (w końcu!) już skończyłam przepisywać, muszę dopisać tylko mały fragmencik i będę mogła wstawiać ;D Ale to dopiero jutro..
UsuńPrzekaż bratu, że zabraniam mu przeszkadzać Tobie, bo tu wierni fani czekają <3
OdpowiedzUsuńHehe ok, już mu to przekazałam ;*
Usuń