Strony .

sobota, 22 grudnia 2012

R.17

ROZDZIAŁ 17

Bracket wcześnie wyszła z domu, kupiła aktualną gazetę i przeczytała pewną informację, która spowodowała, że zaczęła iść przed siebie, nie zważając na samochody jeżdżące po ulicy. Szła jak zahipnotyzowana, jak w jakimś transie, nie obchodził ją fakt, że coś może w nią pieprznąć, szła dalej patrząc przed siebie. Przeszła przed samochodem, który w ostatniej chwili zatrzymał się kilka centymetrów od jej ciała
- Gdzie leziesz?! – wrzasnął właściciel auta, ale Ona nie odpowiedziała, nawet nie usłyszała pytania mężczyzny.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedziałem rano w salonie i oglądałem jakiś głupi film, Slash i Adler grali w karty, Duff coś nucił a Axl urzędował w kuchni.
-Dobra chłopaki. Kto skoczy do kiosku po gazetę? – zapytała Dash
- Nie ja
- Ja też nie
- Ja byłem w tamtym tygodniu
- Izzy.. – dziewczyna spojrzała na mnie uśmiechając się
- Nawet na mnie nie patrz, film oglądam
- Czyli co, mam rozumieć, że idziemy wszyscy razem, tak?
- Tak – powiedział (a raczej krzyknął) Rose wynurzając się z kuchni z patelnią w ręku
- No to już, zbierać się ludzie. – chłopaki posłusznie ubrali się i podeszli do drzwi
- Izzy, a Ty?
- Mówiłem, że nie idę.
- Idziesz, idziesz. Axl pomóż mi –  co za ludzie, z domu mnie wyciągają. Skandal! I Oni nazywają siebie moimi przyjaciółmi?
- No jak możecie?
- No normalnie.
- Chodź, nie marudź.   

- Kto kupuje?
- Nie ja
- Ja tu tylko przyszedłem dla towarzystwa
- A mnie tu KTOŚ przyciągnął
- Dobra, ja kupię – zgłosił się Steven – macie chociaż kasę? – Axl wskoczył na ławkę i krzyknął  - Ludzie, robimy zrzutę! Wyciągać kasę. Dash, Hudson już, już dawać, dawać nie ociągać mi się tu.
- Czy tyle starczy? – spytał wokalista zeskakując z ławki
- W zupełności – oznajmił perkusista

- Tylko Steven, zachowuj się w miarę normalnie
- Ok.. Ejj, a czy ja kiedykolwiek zachowałem się nienormalnie? – Adler podszedł do okienka i zaczął swoją gadkę na podryw, a później podyktował numer naszego telefonu.
- Na pewno zadzwonię
- Cieszę się.. – Steven oparł się o ladę bawiąc się swoimi włosami - .. o kurwa!
- Czy coś się stało?
- A gdzie ta dziewczyna, która sprzedawała tu ostatnio.. ta młoda.. gdzie Ona jest?!
- Moja córka? Wyjechała..
- To Pani córka? Nie podobna, jest jakaś taka ład.. – Dash kopnęła Stevena w kostkę – Znaczy inny kolor włosów ma.
- Kupuj tą gazetę człowieku! – krzyknąłem z Duff’em.
- No już, już.. pogadać nie dacie. Dzisiejszą gazetę poproszę. Mogłaby Pani może przekazać swojej córce mój numer?
- Adler idziemy.
- No idę przecież. 

- Nasz Adlerek się zakochał – melodyjnym głosem powiedział Slash
- Jest cudowna..
- No widzieliśmy..
- Noo.. Co?! Nie Ona!
- To czemu podałeś jej numer? – zaśmiał się Axl
- Oh, niech ja Cię tylko dopadnę. – chłopacy ganiali się przez całą drogę do domu.

Weszliśmy do Hellhouse, Dash zbladła i usiadła w fotelu
- Dash, dobrze się czujesz?- dziewczyna podała mi gazetę
- No i co to ma kurwa być?! – chłopacy mnie otoczyli, Axl próbował się przez nich przebić, żeby zobaczyć, co się stało.
- Ej, no ale o co chodzi? Też chcę zobaczyć!
- „Tragedia Guns n’ Roses”
- Co? Ale przecież u nas wszystko w porządku, prawda? – niepewnie zapytał Rose
- W porządku? Axl żartujesz?! Od kilku pieprzonych dni nic nie jest w porządku! – Saul wyrwał mi gazetę.
- Dobrze, Slash czytaj dalej – powiedział Adler
- „Wczoraj w godzinach wieczornych znaleziono zwłoki przyjaciółki członków zespołu Guns n’ Roses – Dash McRivery. Dziewczynę najprawdopodobniej ktoś zastrzelił, niewykluczone, iż był to członek zespołu. Pogrzeb – ze względu na sekcję zwłok - odbędzie się w środę, o godzinie 17:00.
- Bzdury, Dash, przecież Ty żyjesz – powiedział Steven
- No co Ty nie powiesz
- Co za pieprzone gnojki! Jak ktoś mógł tak napisać..- Dash się rozpłakała. Wszyscy do niej podeszliśmy
- Nie płacz
- Jak mam nie płakać? Wy nie wiecie jak to jest przeczytać o własnej śmierci, o własnym pogrzebie.
- Kto mógł zamieścić ten nekrolog? – zapytał Rose
- W środę pójdziemy na cmentarz, może się czegoś dowiemy.
- Dobry pomysł Izzy, ale co, jeśli się nikt nie zjawi?
- Jakoś ich dopadniemy
- Ich? Skąd Wisz, że ich, a nie go?
- Slash pomyśl trochę, ten koleś w płaszczu i idioci, którzy Was napadli.. na pewno ze sobą współpracują. 
– W tej chwili zadzwonił telefon – Tak, tak mieszka z nami, czy coś się stało?- dziewczyna po usłyszeniu odpowiedzi wypuściła telefon z ręki i wyszła z domu, Duff wyszedł za nią. Doskoczyłem do telefonu – Proszę mi powiedzieć, czy coś się stało?
- Tak, panna Bracket miała wypadek.

- Axl, jak teraz mi powiesz, że u nas wszystko w porządku, to Cię chyba uduszę.
- A co się stało?
- Brack miała wypadek.
- Slash, a gdzie Ty idziesz?
- No jak to? Jedziemy do szpitala, do Brack przecież..
- Najpierw musimy się zastanowić, co zrobimy.
- W drodze do szpitala  się będziemy zastanawiać. – Slash wyszedł z domu, podążyliśmy za nim.
- Dash, jedziesz z nami?
- No a jak myślisz..?
- Myślę, że jedziesz
- Prawdziwy geniusz z Ciebie
- No pewnie. Bo ja przecież jestem Saul Slash Geniusz (!) Hudson – gitarzysta uniósł palec ku górze i zrobił „inteligentną” minę.

2 komentarze:

  1. Hehe "Saul Slash Geniusz Hudson" xD Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. naprawdę powinnaś pomyśleć o wydaniu tego w formie książki.
    na pewno wiele osób by się zainteresowało. na przykład ze względu na wątki sensacyjne i zabawne sytuację w jednym...

    OdpowiedzUsuń