ROZDZIAŁ 17
Bracket wcześnie wyszła z domu, kupiła aktualną gazetę i
przeczytała pewną informację, która spowodowała, że zaczęła iść przed siebie,
nie zważając na samochody jeżdżące po ulicy. Szła jak zahipnotyzowana, jak w
jakimś transie, nie obchodził ją fakt, że coś może w nią pieprznąć, szła dalej
patrząc przed siebie. Przeszła przed samochodem, który w ostatniej chwili
zatrzymał się kilka centymetrów od jej ciała
- Gdzie leziesz?! – wrzasnął właściciel auta, ale Ona nie
odpowiedziała, nawet nie usłyszała pytania mężczyzny.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedziałem rano w salonie i oglądałem jakiś głupi film,
Slash i Adler grali w karty, Duff coś nucił a Axl urzędował w kuchni.
-Dobra chłopaki. Kto skoczy do kiosku po gazetę? – zapytała
Dash
- Nie ja
- Ja też nie
- Ja byłem w tamtym tygodniu
- Izzy.. – dziewczyna spojrzała na mnie uśmiechając się
- Nawet na mnie nie patrz, film oglądam
- Czyli co, mam rozumieć, że idziemy wszyscy razem, tak?
- Tak – powiedział (a raczej krzyknął) Rose wynurzając się z
kuchni z patelnią w ręku
- No to już, zbierać się ludzie. – chłopaki posłusznie
ubrali się i podeszli do drzwi
- Izzy, a Ty?
- Mówiłem, że nie idę.
- Idziesz, idziesz. Axl pomóż mi – co za ludzie, z domu mnie wyciągają. Skandal!
I Oni nazywają siebie moimi przyjaciółmi?
- No jak możecie?
- No normalnie.
- Chodź, nie marudź.
- Kto kupuje?
- Nie ja
- Ja tu tylko przyszedłem dla towarzystwa
- A mnie tu KTOŚ przyciągnął
- Dobra, ja kupię – zgłosił się Steven – macie chociaż kasę?
– Axl wskoczył na ławkę i krzyknął -
Ludzie, robimy zrzutę! Wyciągać kasę. Dash, Hudson już, już dawać, dawać nie
ociągać mi się tu.
- Czy tyle starczy? – spytał wokalista zeskakując z ławki
- W zupełności – oznajmił perkusista
- Tylko Steven, zachowuj się w miarę normalnie
- Ok.. Ejj, a czy ja kiedykolwiek zachowałem się
nienormalnie? – Adler podszedł do okienka i zaczął swoją gadkę na podryw, a
później podyktował numer naszego telefonu.
- Na pewno zadzwonię
- Cieszę się.. – Steven oparł się o ladę bawiąc się swoimi
włosami - .. o kurwa!
- Czy coś się stało?
- A gdzie ta dziewczyna, która sprzedawała tu ostatnio.. ta
młoda.. gdzie Ona jest?!
- Moja córka? Wyjechała..
- To Pani córka? Nie podobna, jest jakaś taka ład.. – Dash
kopnęła Stevena w kostkę – Znaczy inny kolor włosów ma.
- Kupuj tą gazetę człowieku! – krzyknąłem z Duff’em.
- No już, już.. pogadać nie dacie. Dzisiejszą gazetę
poproszę. Mogłaby Pani może przekazać swojej córce mój numer?
- Adler idziemy.
- No idę przecież.
- Nasz Adlerek się zakochał – melodyjnym głosem powiedział
Slash
- Jest cudowna..
- No widzieliśmy..
- Noo.. Co?! Nie Ona!
- To czemu podałeś jej numer? – zaśmiał się Axl
- Oh, niech ja Cię tylko dopadnę. – chłopacy ganiali się
przez całą drogę do domu.
Weszliśmy do Hellhouse, Dash zbladła i usiadła w fotelu
- Dash, dobrze się czujesz?- dziewczyna podała mi gazetę
- No i co to ma kurwa być?! – chłopacy mnie otoczyli, Axl
próbował się przez nich przebić, żeby zobaczyć, co się stało.
- Ej, no ale o co chodzi? Też chcę zobaczyć!
- „Tragedia Guns n’ Roses”
- Co? Ale przecież u nas wszystko w porządku, prawda? –
niepewnie zapytał Rose
- W porządku? Axl żartujesz?! Od kilku pieprzonych dni nic
nie jest w porządku! – Saul wyrwał mi gazetę.
- Dobrze, Slash czytaj dalej – powiedział Adler
- „Wczoraj w godzinach wieczornych znaleziono zwłoki
przyjaciółki członków zespołu Guns n’ Roses – Dash McRivery. Dziewczynę
najprawdopodobniej ktoś zastrzelił, niewykluczone, iż był to członek zespołu.
Pogrzeb – ze względu na sekcję zwłok - odbędzie się w środę, o godzinie 17:00.
- Bzdury, Dash, przecież Ty żyjesz – powiedział Steven
- No co Ty nie powiesz
- Co za pieprzone gnojki! Jak ktoś mógł tak napisać..- Dash
się rozpłakała. Wszyscy do niej podeszliśmy
- Nie płacz
- Jak mam nie płakać? Wy nie wiecie jak to jest przeczytać o
własnej śmierci, o własnym pogrzebie.
- Kto mógł zamieścić ten nekrolog? – zapytał Rose
- W środę pójdziemy na cmentarz, może się czegoś dowiemy.
- Dobry pomysł Izzy, ale co, jeśli się nikt nie zjawi?
- Jakoś ich dopadniemy
- Ich? Skąd Wisz, że ich, a nie go?
- Slash pomyśl trochę, ten koleś w płaszczu i idioci, którzy
Was napadli.. na pewno ze sobą współpracują.
– W tej chwili zadzwonił telefon –
Tak, tak mieszka z nami, czy coś się stało?- dziewczyna po usłyszeniu
odpowiedzi wypuściła telefon z ręki i wyszła z domu, Duff wyszedł za nią.
Doskoczyłem do telefonu – Proszę mi powiedzieć, czy coś się stało?
- Tak, panna Bracket miała wypadek.
- Axl, jak teraz mi powiesz, że u nas wszystko w porządku,
to Cię chyba uduszę.
- A co się stało?
- Brack miała wypadek.
- Slash, a gdzie Ty idziesz?
- No jak to? Jedziemy do szpitala, do Brack przecież..
- Najpierw musimy się zastanowić, co zrobimy.
- W drodze do szpitala
się będziemy zastanawiać. – Slash wyszedł z domu, podążyliśmy za nim.
- Dash, jedziesz z nami?
- No a jak myślisz..?
- Myślę, że jedziesz
- Prawdziwy geniusz z Ciebie
- No pewnie. Bo ja przecież jestem Saul Slash Geniusz (!)
Hudson – gitarzysta uniósł palec ku górze i zrobił „inteligentną” minę.
Hehe "Saul Slash Geniusz Hudson" xD Czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńnaprawdę powinnaś pomyśleć o wydaniu tego w formie książki.
OdpowiedzUsuńna pewno wiele osób by się zainteresowało. na przykład ze względu na wątki sensacyjne i zabawne sytuację w jednym...