ROZDZIAŁ 43
- Izzy, Izzy! Budź się, jeszcze kilka metrów i będziemy w domu - poklepałem przysypiającego przyjaciela po twarzy
- Ty, Axl, ja nie wiem, jak można zasnąć idąc..? - perkusista, korzystając z okazji, że próbując ocucić Stradlina wziąłem na siebie (jakkolwiek to brzmi) cały jego ciężar, otarł koszulką
pot ze skroni
- Nie wiem Steven, nie wiem. Kurde, trzeba było zadzwonić po Duff'a, zabrałby samochodem tego cholernego chlora. Jakiś ciężki jest, nie?
- No raczej - potwierdził Adler, Stradlin, który najwyraźniej oprzytomniał, oznajmił niewyraźnie
- Ci-cii-ciężcy to chyba... Wy jesssteście - oburzył się - Dalej idę SAM. Nie-nie będziesz mnie zrudziała małpo dotykać, a ten krewny.. krewny tego - podrapał się po głowie- a chuj z tym! Ten PUDEL
to w ogóle ma się do mnie nie zbliżać, bo o mo-molestowanie oskarżę!
- Sam pójdziesz? Dobra, jak taki "MIŁY" jesteś, to idź, my Cię nie trzymamy - fuknąłem zirytowany i wypuściłem rytmicznego, obserwując z zainteresowaniem jak sam stawia "pierwsze
kroki". Chłopak przeszedł może z dwa metry zataczając się i upadł na kolana. Podbiegliśmy do niego, podpierał się rękoma
- Izzy, żyjesz? - perkusista odgarnął włosy z czoła gitarzysty, odsłaniając przy tym jego półprzymknięte oczy
- Ta. Kurwa, będę rzygał
- Jezu Izzy, ale nie tutaj, chodź w krzaki - tak, wiem, dziwnie to mogło zabrzmieć, ale przecież nie będzie wymiotować na środku chodnika - Wytrzymasz?
- Jak się pospieszysz.. - odpowiedział zakrywając usta dłonią. Podnieśliśmy go i dosłownie w ostatniej chwili doszliśmy do najbliższych krzaków. Zmęczony opadłem na ławkę, Steven stał przy
rytmicznym, pilnując, by nie upadł.
- Suń się stara - weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku obok Dash. Blondynka leżała w bezruchu wpatrując się w sufit.
- Ponad dwie godziny temu go zabrali i jeszcze nie wrócił. Boję się o tego dupka.. jak myślisz, co On zrobił? - spojrzała na mnie smutnymi oczami
- Saul?
- A to jest ktoś jeszcze, kogo zabrała policja?!
- Nie.. no racja, nie ma. Nie wiem Dash, naprawdę nie wiem, co On mógł zrobić. Wiesz, zastanawiam się, kiedy ten mój Izzy wróci do chaty.. i w jakim stanie - leżałyśmy w milczeniu,
nagle McRivery odezwała się cicho odrywając mnie od przemyśleń.
- Brack, czuję się jak dziwka - oznajmiła siadając po turecku
- Czemu?
- Udawałam dziewczynę Stevena i wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że się całowaliśmy i w jakimś tam stopniu też obściskiwaliśmy. Kochałam się jednocześnie z Axlem i Adlerem, śpię w jednym łóżku
z najlepszą przyjaciółką i jednocześnie dziewczyną przyjaciela, Duff powiedział, że zachowuję się jak dziwka, a później siedziałam mu na kolanach i prawie się całowaliśmy! I to wszystko w ciągu chyba jednego dnia..
Siedzę na tym komisariacie prawie trzy godziny a Oni nawet nie raczą mnie przesłuchać?! Ja pierdzielę, to po cholerę mnie tu przywieźli? Nie jestem przestępcą! Przecież nic takiego nie zrobiłem,
ja tylko.. wyrównałem rachunki.
- Saul Hudson - zza drzwi wychylił się jakiś młody gliniarz - Proszę do nas - ruszyłem swój zacny, ale też zestresowany i lekko pijany (z nerwów zdążyłem w domu trochę wypić) tyłek
z krzesła i podreptałem w wyznaczone miejsce. Usiadłem na kolejnym, niewygodnym krześle.
- Jak wiesz, jesteś oskarżony o gwałt i pobicie Anastasii Hole. Musimy Cię przesłuchać
- Pobicie? Raz, powtarzam RAZ ją uderzyłem! - rozwścieczony wstałem i zepchnąłem z biurka stertę jakichś papierów.
- Grzeczniej proszę, teraz ktoś to będzie musiał pozbierać - oznajmił z pretensją starszy z policjantów - Proszę usiąść
- Przepraszam - warknąłem i wyjąłem z kieszeni fajki.
- Tu się nie pali - młodszy glina wyrwał mi papierosy z ręki
- Eeeeejjj. Możesz mi je oddać? - zapytałem rozkładając ręce
- Nie Ty tu zadajesz pytania. Gdzie byłeś w godzinach od piętnastej trzydzieści do dwudziestej pierwszej?
- No ciekawe gdzie - rzuciłem z przekąsem - Kurwa, siedzę tu od trzech godzin, to gdzie miałem być?!
- Już Ci mówiłem, my zadajemy pytania. Ty tylko odpowiadasz, czego w tym nie rozumiesz?! Jeśli tak ma wyglądać to przesłuchanie, to ja nie wiem, kiedy i czy w ogóle Cię stąd wypuścimy!
- krzyknął starszy mężczyzna a jego policzki powoli nabierały już nie czerwonej, ale wręcz bordowej barwy
- Głupie pytania zadajecie. Tego nie rozumiem. Dobra, róbcie to, co musicie zrobić i mnie wypuśćcie
- Mów. Gdzie byłeś i co się wydarzyło - rozkazał mundurowy
- Tylko nie kręć - młodszy z mężczyzn usiadł na biurku.
Grałem w pokoju na gitarze. Chłopcy chyba już wrócili, bo z salonu słychać było jakieś krzyki i konwersacje. Najwyraźniej Izzy próbował wdrapać się na górę.. właśnie.
Dobrze powiedziane. Próbował. Wypierdolił się gdzieś w połowie drogi i z wielkim hukiem chyba zjechał z tych schodów.
- Duff, mógłbyś tu na chwilę przyjść? - zawołała Brack, która chwilę temu zainteresowana hałasem wybiegła z pokoju. Niechętnie wstałem z łóżka i wyszedłem z sypialni. Tak
jak myślałem, Izzy zjebał się ze schodów.
- Sierota - zaśmiałem się i poszedłem do Brack - Co mam zrobić?
- No pomóż mu - wskazała na Stradlina. Zszedłem na dół, pomogłem wstać przyjacielowi i dokładnie mu się przyjrzałem - No, zaprowadź go na górę - ponaglała
- Po chuj prowadzić go na górę? Przecież może spać na kanapie - rytmiczny z jękiem osunął się na podłogę, rzuciłem na niego okiem - albo o, na podłodze
- Gdyby mógł spać w salonie, to nie pchałby się na górę. No przyprowadź go tu
- Co, może mam go wnieść? A jak coś mu się przyśni i spierdoli się ze schodów? Jeszcze się połamie
- Nic mu nie będzie. No Duff, wnieś go tu jakoś, proszę
- Dobra. Boże, zawsze ja. Izzy, wstawaj idziemy spać
- Pomóż - rytmiczny wyciągnął ręce w moim kierunku
- Chodź, chodź.. - z trudem dźwignąłem gitarzystę i podtrzymując go wspiąłem się po schodach. Boże, jak od niego jebie wódą! On się w niej kąpał?!
- Wiesz Duff.. - zaczął Izzy, przerwałem mu
- Ta..
- Ale nie wiesz co
- I nie chcę. - doszliśmy do sypialni dziewczyn. Nie chciało mi się go ciągnąć do jego pokoju, bo jest za daleko a, że dziewczyny mają pokój najbliżej schodów, to tam się zatrzymaliśmy.
Stradlin od razu zaczął kombinować, jak dobrać się do Bracket, ta zaczęła go od siebie odpychać i wyzywać, pomyślałem, że nie będę im przeszkadzać, jak mają się pozabijać to ja nie chcę w tym uczestniczyć
- Dash, idziesz? - zapytałem. McRivery pokręciła przecząco głową. Wyszedłem i skierowałem się do siebie. Ponownie usiadłem na łóżku i zacząłem grać, nie mogłem się skupić, w pokoju
obok zaczęła się jatka, para wzajemnie się obwiniała i obrzucała różnymi wyzwiskami, a kiedy Dash wyszła z pokoju, Izzy krzyknął "Dash, wróć. Chodź się pieprzyć". Blondynka weszła do
mojego pokoju i usiadła na podłodze. Bracket wrzasnęła do Stradlina, że go nienawidzi i wybiegła z Hellhouse.
- Nie uważasz, że trochę przesadzają? Nie powinni się tak kłócić, przecież.. Izzy tylko się nachlał.
- Tak - odparłem krótko, potem siedzieliśmy w milczeniu, wpatrywałem się w zatroskaną przyjaciółkę, która z kolei wpatrywała się w okno.
- Duff, zagrasz mi coś? - zapytała niepewnie
- Jasne. Chodź tu - wskoczyła na łóżko, zacząłem improwizować. Uśmiechnęła się i położyła głowę na moim ramieniu - Teraz Ty coś zagraj - rzuciłem spoglądając na dziewczynę
- No.. nie Duff, nie.. dawno nie grałam, chyba niepamiętam już jak to się robi
- Przypomnisz sobie - podałem jej gitarę, wahała się przez chwilę, ale zdecydowała się coś zagrać. Nie wiem co to było, chyba improwizacja, bardzo dobra improwizacja. A mówiła, że nie pamięta
jak się gra
- Cześć Dash - Izzy chwiejąc się wszedł do mojego pokoju i zaczął zbliżać się do dziewczyny
- Izzy, wypierdalaj stąd - powiedziałem
- Nie do Ciebie przyszedłem, to się nie odzywaj. Do Dash mam sprawę.. więc nie przeszkadzaj
- Jaką Ty możesz mieć do mnie sprawę, co Izzy? - zapytała odkładając gitarę
- Dobrze wiesz - oznajmił nawijając kosmyk włosów na palec. Wyglądał komicznie
- Wiesz co Izzy, zająłbyś się Brack. Wiesz w ogóle, gdzie Ona teraz jest? - zapytała
- Nie
- No to wypierdalaj - oznajmiłem
- Nie będę jej teraz szukał
- No domyślam się. Spać wypierdalaj - powiedziałem dosłownie wyrzucając go z pokoju. Izzy, jak to sierota (powinien tak mieć na drugie imię) wylatując z mojego pokoju, wleciał na wazon z kwiatami,
który oczywiście rozbił - Rano posprząta - oznajmiłem
- Jak dożyje.. - dodała Dash - Co robimy z Brack?
- Nie wiem.. pewnie rano wróci.
_______________________________________
Rozdział dodany z małym (a w sumie wielkim) opóźnieniem. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :) Planowałam wstawić go we wtorek/środę ale nie mogłam dokończyć. Zanik jakiejkolwiek weny -.-
Btw. chciałam poinformować, iż od wczoraj jestem dumną posiadaczką biografii Gunsów ("Patrząc jak krwawisz") oraz Slasha ("SLASH") ;D
I chciałam podziękować za komentarze i wejścia. Gdyby nie Wy, chyba nie miałabym ochoty na pisanie czegokolwiek, nie miałabym żadnej motywacji.. więc dziękuję :]
Dash.