Strony .

środa, 28 listopada 2012

R.12

ROZDZIAŁ 12

- Co jej ? – zapytałem
- Nic – Izzy odpowiedział obojętnie
- Izzy, nie kłam, mów! – krzyknąłem potrząsając gitarzystą. Chłopak spojrzał na mnie z szyderczym uśmiechem, wiedziałem, że jest nawalony, wkurwiało mnie to jego spojrzenie.
- Izzy, do chuja mów! – krzyknąłem, Stradlin zapalił papierosa i usiadł na kanapie.
- Dobra, widzę, że się z Tobą dzisiaj nie dogadam, jest ktoś w domu? – zapytałem, ale nawet nie liczyłem na odpowiedź. Poszedłem na górę, przechodząc obok pokoju dziewczyn usłyszałem płacz, zajrzałem więc zobaczyć co się stało. 
– Brack, co się stało?
- Nieważne
- Brack, przecież widzę, mów co się stało. Dash wybiegła z domu bez słowa, Stradlin też nie chce nic powiedzieć.. – dziewczyna się nie odzywała, pomyślałem, że jak z nią posiedzę, to może w końcu mi coś powie. Usłyszałem, że ktoś wchodzi do domu, wyszedłem z pokoju, stanąłem na schodach, to była Dash, cała zapłakana – Dash, co się stało? – nawet nie odpowiedziała, nie zatrzymała się, wbiegła tylko po schodach na górę, czułem się jak idiota, stojąc i patrząc jak płacze, czemu jej nie zatrzymałem? Może bym się czegoś dowiedział.
 – Brack, przepraszam!
-Odpierdol się ode mnie ! Wszyscy się ode mnie odpierdolcie ! – Brack trzasnęła drzwiami.
– Brack.. proszę.. – mówiła Dash pukając do drzwi, wyglądała, jakby nie miała już siły
 – Dash… Dash co się stało? – zapytałem podchodząc do niej.
– Nieważne, Brack otwórz !
 –Nie ! –Dash zaczęła uderzać pięścią w ścianę, zawsze, kiedy się denerwuje robi głupie rzeczy, często nad sobą nie panuje, bałem się, że coś sobie zrobi, więc ją przytuliłem, ale mnie odepchnęła. Na górę wszedł Izzy – Powiedz o co chodzi – krzyknąłem do przyjaciela, ten tylko zaczął coś krzyczeć do Brack
 – Co tu się kurwa dzieje?! – wrzasnąłem . Drzwi od pokoju się otworzyły
– Chcesz wiedzieć, co się stało ?! 
– Tak, chcę
– Dobra, więc Ci powiem. Wróciłam do domu i co zobaczyłam? Izziego liżącego się z Dash! Oczywiście pani idealna chciała mi wszystko wytłumaczyć, ale kazałam jej wypierdalać, zeszłam na dół, bo pomyślałam, że nie powinnam się tak zachowywać i co zobaczyłam tym razem?! Znowu ich. I znowu się całowali – wykrzyczała Brack znów popadając w płacz.
- Izzy, całowałeś się z nią? 
- Z nią? Mkhm.. ja.. ja mam imię
- Przepraszam, więc Izzy całowałeś się z Dash? – powiedziałem rzucając przepraszające spojrzenie w stronę Dash, która skinęła głową.
- Może, a co? Zabronisz mi? Jak będę chciał będę mógł ją nawet przelecieć – powiedział drwiącym głosem. To do niego niepodobne.. Boże, co alkohol robi z człowiekiem..
- Co Ty kurwa powiedziałeś?
- A co nie słyszałeś?
- Słyszałem, ale chcę to usłyszeć jeszcze raz.
- POWIEDZIAŁEM, ŻE MÓGŁBYM JĄ NAWET PRZELECIEĆ GDYBYM CHCIAŁ.
- Weź uważaj żebym ja Cię zaraz kurwa nie przeleciał! – popchnąłem go na ścianę, uderzyłem pięścią w twarz, chciał mi oddać, ale był tak pijany, że nie mógł trafić. Miałem pierdolnąć go jeszcze raz, uniosłem rękę, ale Brack do nas doskoczyła, stanęła centralnie przed Izzym – Proszę, zostaw go już.
- Nie, Brack odsuń się, bo jeszcze Ty dostaniesz
- Proszę, Duff zostaw go, proszę. – Popchnąłem ją na bok i zacząłem znęcać się ( jeśli tak to można nazwać) nad Stradlinem. 
– Dash, idź na dół.
- Nie.
- Idź na dół – powtórzyłem, tym razem się posłuchała
- No to teraz Stradlinku mi powiedz.. całowałeś się z nią tylko.. czy może się z nią jebałeś? – wrzasnąłem dociskając go do ściany. Nie odpowiedział . Powtórzyłem pytanie.
- Tylko się z nią całowałeś, czy się jebaliście?!
- A chuj Cię to obchodzi – odpowiedział szukając fajek w kieszeniach… moich.
- Właśnie kurwa obchodzi. Co z nią robiłeś?! – krzyknąłem - I zostaw moje kieszenie – powiedziałem, tym razem łagodnie.
- Jak tak bardzo Cię to obchodzi, to może zapytaj Dash.
- Pytam Ciebie skurwielu
- No to masz problem, bo ja Ci nie odpowiem – powiedział, a raczej wykrzyczał, po czym zaczął się śmiać.
- Co w tym śmiesznego? – ponownie uderzyłem go w twarz, tym razem nie pozostał mi dłużny i mi przyjebał. My się napierdalaliśmy, a Brack znowu zaczęła ryczeć i poszła na dół krzycząc, że nas wszystkich nienawidzi, że ma nas dość.. a później coś, żebym zostawił rytmicznego.. pff chyba ją pojebało. Podczas naszej bójki rozpierdoliliśmy kilka rzeczy.. zrobiliśmy małą dziurę w ścianie, sam do końca nie wiem jak, wiem za to, że polała się krew. Dziewczyny słysząc nasze krzyki przyszły nas rozdzielić.. przynajmniej próbowały.
- No skończcie już, bo się pozabijacie – powiedziała Dash odciągając mnie od Izziego.
- Wyjątkowo się z nią zgadzam – wtrąciła Brack sprawdzając obrażenia Stradlina.
- Chodźcie na dół – rzuciła Dash ciągnąc mnie za sobą.
- Czekaj, zwolnij trochę, łeb mnie napierdala, ten chuj mi chyba głowę rozbił – powiedziałem szukając miejsca, z którego mogłaby lecieć krew.
- A Ty mi chyba nos złamałeś idioto pierdolony!
 - Ciesz się, że tylko nos. Boli Cię?
- Jak cholera.
- Kurde, sorry.. chciałem mocniej – powiedziałem próbując się śmiać, ale za bardzo wszystko mnie bolało.
- A w pierdol jeszcze raz chcesz? – warknął rytmiczny.
- A Ty chcesz?
- No już, przestańcie zachowywać się jak dzieci. – powiedziała Bracket
- I kto tu zachowuje się jak dziecko? Z naszej czwórki, to chyba najbardziej Ty – odpowiedziałem siadając na fotelu. Brack rzuciła we mnie poduszką.. Ona nigdy mnie nie lubiła. Hehe zabawne… ciekawe dlaczego?
- Przestańcie. Idę po apteczkę, a Ty Brack przynieś jakiś lód, czy coś innego.. ważne, żeby było zimne.
- Jak będę chciała to pójdę, nie rozkazuj mi – dziewczyna spojrzała na gitarzystę, On spojrzał na nią błagalnie
- Dobra idę – dodała. Wróciła z jakąś mrożonką i kompresami z lodem, Dash przyniosła apteczkę.. no kurwa, jak w jakimś jebanym szpitalu.
- Duff… właściwie, to co Cię boli? – zapytała zatroskana Dash
- Pewnie mózg – powiedział ironicznie Izzy
- Ja przynajmniej mam mózg – wrzasnąłem. – Ałł.. ale za co ? – Dash walnęła mnie po głowie
- Za mózg – odpowiedziała uśmiechając się.
- Aa boli – wrzasnął Izzy
- Hahaha zachowujesz się jak baba
- A Ty się bijesz jak baba 
- To czemu prawdopodobnie masz złamany nos debilu?!
- Oj dajcie już spokój 

R. 11

ROZDZIAŁ 11

Szłam po parku myśląc o Izzym, czułam, że ktoś mnie śledzi, odruchowo odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jakiegoś kolesia w ciemnym płaszczu, okularach i w kapeluszu Slasha- przynajmniej wyglądał jakby był jego. Nie wiem skąd go miał. Przyspieszyłam, usłyszałam, że mężczyzna idący za mną też przyspieszył więc zaczęłam biec. Pobiegł za mną.

*w tym samym czasie*

Izzy się nachlał. Siedziałam z nim na kanapie, w pewnej chwili zaczął się do mnie przysuwać, złapał mnie za rękę, spojrzał w oczy i delikatnie pocałował. W tym momencie do domu wbiegła Bracket. Wyglądała na zdziwioną, nawet bardzo, można powiedzieć, że szczęka jej opadła. Bez słowa pobiegła na górę do naszego pokoju. Oderwałam się od Izziego i pobiegłam za nią. Była zapłakana, kiedy mnie zobaczyła rzuciła we mnie poduszką, a później wszystkim czym się dało, krzycząc – Jak mogłaś mi to zrobić?! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami .
- Bo jesteśmy, Brack, przecież nic się nie stało.
-Jak się kurwa nic nie stało?! Lizałaś się z Izzym i mówisz mi, że nic się nie stało?!
-Ej kurde Brack, uważaj sobie. Ja się z nim nie lizałam, jeszcze raz Ci powtarzam, że nic się nie stało! – powiedziałam, wyjmując z jej ręki heroinę, którą schowałam do tylnej kieszeni spodni. – Brack, posłuchaj, nic się nie stało, naprawdę, uwierz mi. W ogóle czemu Ci tak na nim zależy? – zapytałam przyjaciółkę, która zapłakana opadła na łóżko kryjąc twarz w dłoniach. – Kocham go – powiedziała bez zawahania, ale ze łzami w oczach – Kocham go.. – powtórzyła – i myślałam.. że On.. że też coś do mnie czuje – dziewczyna wybuchła płaczem.
-Jak mogłaś to zrobić? Jak mogłaś się z nim całować, co? A może wcześniej doszło do czegoś jeszcze?! – wykrzyczała mi to prosto w twarz i kazała wypierdalać z pokoju.
-Brack, przepraszam.
-Wynoś się stąd!
-Przepraszam.
- No wypierdalaj!
-Brack.. – nawet na mnie nie spojrzała, wyszłam zamykając za sobą drzwi, usiadłam na schodach. Po chwili zeszłam na dół do salonu, usiadłam w fotelu i zaczęłam płakać. Izzy wstał z kanapy, kucnął obok fotela, złapał mój podbródek i lekko pociągnął do siebie. Przybliżył swoją twarz do mojej, nasze usta prawie się dotykały, zamknęłam oczy. Stradlin bawiąc się moimi włosami szepnął mi do ucha – Wiesz, że jesteśmy prawie sami? – powoli skinęłam głową, próbując go odepchnąć. – Oj mała, przecież wiem, że tego chcesz, przede mną nie musisz udawać – powiedział delikatnie muskając moje usta swoimi. Kurde idiota wiedział, że tego chcę, i mimo że był pijany nadal był bardzo delikatny, czuły i wrażliwy jakkolwiek to brzmi. Położyłam dłoń na jego policzku, spojrzałam głęboko w oczy, odwzajemnił spojrzenie, a po chwili namiętnie mnie pocałował, zamknęłam oczy, prawie odleciałam, gdybym nie siedziała pewnie upadłabym na podłogę. Izzy dobrze o tym wiedział, pocałował mnie jeszcze bardziej, jeszcze namiętniej, tak, że zakręciło mi się w głowie, ale postanowiłam nie przestawać, gitarzysta całował idealnie. Kiedy się całowaliśmy na dół zeszła Brack. – Wiesz co Dash, nie powinnam tak zareag.. Co wy kurwa robicie?! Dash jak możesz?! Znowu? Mówiłaś, że jesteśmy przyjaciółkami, Izzy.. a Ty.. – Bracket pobiegła z płaczem do pokoju. Pobiegłam za nią, drzwi były zamknięte, mogłam sobie pukać, ale wiedziałam, że pewnie i tak nie otworzy, mimo to próbowałam -  Brack otwórz! – krzyknęłam.
-Odpierdol się! – przez kilka minut krzyczałam, żeby otworzyła, i że jej wszystko wytłumaczę, ale to nic nie dało. Na chwilę zamilkłam, po czym zaczęłam cicho pukać mówiąc – Brack, proszę Cię otwórz, wszystko Ci wytłumaczę – słyszałam jak płacze, miałam ochotę wyjść i nigdy nie wrócić. Po chwili dobijania się do własnego pokoju zrezygnowana zeszłam na dół. Skierowałam się w stronę drzwi, Stradlin złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie spoglądając mi w oczy pełne łez. Pochylił głowę, aby mnie pocałować, przymknęłam oczy lekko dotykając ustami jego ust. Zrobiło mi się gorąco, Izzy chwycił mnie mocniej przyciągając do siebie, chciał pocałować mnie jeszcze raz – Izzy ja.. ja nie mogę – w tym momencie otworzyły się drzwi i do domu wszedł Duff, szybko odsunęłam się od rytmicznego i wybiegłam z domu.  

wtorek, 27 listopada 2012

R.10


ROZDZIAŁ 10

- A Ty Slash, już się wyprowadziłeś? – spytał Izzy. Usiadłam przodem do niego na jego kolanach, położyłam ręce na jego ramionach i pociągnęłam go za włosy.
- Izzy, kochanie, jak możesz? – zapytałam z uśmiechem.
- Co jak mogę skarbie? – chłopak odwzajemnił uśmiech.
- No jak możesz  tak traktować chłopaków?
- Normalnie – odpowiedział łaskocząc mnie.
- Ej Dash, zobacz. Oni zachowują się jak para. – powiedział rozbawiony Slash.
- Hahaha rzeczywiście, może im nie przeszkadzajmy, co? – powiedziała Dash pokładając się ze śmiechu.
- Masz rację, nie powinniśmy przeszkadzać im w tak intymnych chwilach. – powiedział Steven podnosząc się z kanapy. – Chodźmy poszukać Axla i Duff’a – dodał.
- Chyba nie musimy ich szukać.. – powiedziała Dash.
- No jak nie? – zapytał Adler.
- No.. – Dash pokazała palcem w stronę okna.
- Co tam się dzieje? – wrzasnął Saul podbiegając do okna. Doskoczyliśmy do niego i zobaczyliśmy chłopaków kłócących się z jakimś kolesiem. Wybiegliśmy na dwór.
- Ej, co tu się do chuja dzieje?! – wrzasnął Stradlin.
- Ten idiota twierdzi, że zeszłej nocy zakłócaliśmy mu ciszę nocną. – powiedział zdenerwowany McKagan.
- Bo tak było! – oburzył się nasz sąsiad.
- No taa.. jasne, jak mogliśmy Ci zakłócać tą Twoją ciszę nocną, jak przez całą noc spaliśmy! – krzyknął Rose opierając się o samochód.
- No nie wiem jak, ale było głośno.
- A.. przepraszam bardzo, że pytam, ale o której godzinie Oni niby byli głośno? – zapytała Dash podchodząc do sąsiada.
-  Noo.. tak ok. 22 – odpowiedział, drapiąc się po głowie.
- To niemożliwe. Byliśmy na weselu i wróciliśmy bardzo późno. – wyjaśniła dziewczyna.
- U Was wszystko jest możliwe. Pewnie ten Wasz rudy diabeł się rozdwoił i jednocześnie był na weselu i w domu. - powiedział mężczyzna.
- Tak kurwa, oczywiście! Rozgryzłeś mnie! Rozdwoiłem się kurwa. Bo ja magikiem jestem.. pff – odpowiedział wokalista siadając na masce samochodu. Trochę mnie śmieszyła mina awanturującego się sąsiada.. zrobił się cały czerwony, wytrzeszczył oczy, otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć.. nawet gdyby chciał, to i tak nie zdążył
- A wie Pan co? Ja umiem lewitować. – ironicznie powiedział Rudy. Mężczyzna wyglądał na zakłopotanego całą sytuacją, odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę swojego domu wymachując rękoma i klnąc coś pod nosem.
- Co za typ.- powiedziałam.
-  Dokładnie, idiota się awanturuje bez powodu – dodała Dash.
- Chodźmy do domu. – rzucił Axl włócząc się w stronę drzwi. Poszliśmy za nim. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział pisany z perspektywy Bracket .

niedziela, 18 listopada 2012

R.9


ROZDZIAŁ 9 

Kiedy wstałam zajrzałam do pokoju Duff’a , żeby sprawdzić, czy dotarł do domu.. otóż nie dotarł, Axla również nie było w pokoju. Trochę to dziwne.. że też jest im wygodnie w samochodzie, a może po prostu nie chciało im się wstawać?
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Część pisana z perspektywy Dash.



 Obudziłem się z bólem głowy, rozejrzałem po pokoju i zobaczyłem Adlera śpiącego na krześle i Slash’a wtulonego w MÓJ ( ! ) dywan . Nie ukrywam, trochę mnie to zdziwiło, bo z tego co pamiętam to kładłem się spać sam..
-Pobudka! Wypierdalać z mojego pokoju ! – krzyknąłem grając jakiś nieprzyjemny dźwięk na niedostrojonej gitarze tuż przy uchu Stevena.
- Aaa! O kurwa, pojebało Cię idioto?! Chcesz żebym ogłuchnął?! – wrzasnął perkusista spadając z krzesła.
- Nie, chciałem tylko żebyście wstali. A nawet gdybyś ogłuchł.. to czy coś by się stało? – powiedziałem ze złowieszczym uśmieszkiem.
- Czy coś by się stało?! Tak, ogłuchłbym! I kto by Wam tak zajebiście grał na perkusji? – powiedział z wyraźnym samouwielbieniem.
- Aae.. wzięlibyśmy jakiegoś żula spod kościoła.. myślę, że nie byłoby różnicy – powiedziałem czochrając czuprynę przyjaciela .
- Nie byłoby różnicy?! Ja Ci zaraz pokażę.. ja się wyprowadzam! Odchodzę z zespołu, zabieram perkusję, żarcie z lodówki resztę Danielsa i wódkę Duffa.. ! – wrzasnął ostentacyjnie wychodząc z mojego pokoju.
- Yy.. co jest? – zapytał Saul przecierając oczy
- Steven się wyprowadza – powiedziałem z uśmiechem wpatrując się, jak ten idiota lata po całym domu szukając swoich rzeczy.
- Aha.. fajnie – chłopak ponownie wtulił się w dywan i zamknął oczy
- Jakie fajnie? Idź mi stąd.. do swojego pokoju, już! – pociągnąłem go za rękę, próbując go podnieść.
-Dobra, dobra ja sam.. sam wstanę.. – powiedział podnosząc się z podłogi - .. ale dywan zabieram, dobrze się na nim śpi. – złapał za róg dywanu i poczłapał do siebie ciągnąc go za sobą.
- Nie tylko śpi się na nim dobrze – powiedziałem uśmiechając się do Hudsona. Pokręciłem głową i zamknąłem drzwi, musiałem odpocząć.
- Izzy..? Ale.. ja nie pamiętam, żebym kładł się spać u Ciebie w pokoju.. czy my..? – gitarzysta wbiegł do mojego pokoju bez pukania (znaczy było tak, że puknął i jednocześnie – bez żadnego czekania na odpowiedź - otworzył drzwi) .
- No przecież powiedziałem, że nie tylko dobrze się na nim śpi kochanie – powiedziałem z zalotnym spojrzeniem oraz uśmiechem kładąc się na boku i podpierając ręką głowę. Saul wytrzeszczył oczy
- Izzy ja się wyprowadzam, ja nie będę tego tolerował, ja nie jestem pedałem! – wrzasnął tupiąc nogą
- Ale ja też nie jestem – uśmiechnąłem się jeszcze bardziej rzucając w Hudsona poduszką i rysując w powietrzu serduszko.
- Pff.. Ty weź się uspokój – powiedział Slash pośpiesznie wychodząc z mojego pokoju. Schowałem głowę w poduszkę, żeby nie było aż tak słychać mojego głośnego śmiechu. Zasnąłem.
Ze snu wybudziły mnie jakieś krzyki i śmiechy, zszedłem więc na dół zobaczyć co się stało. Brack kłóciła się ze Stevenem a Dash i Slash śmiali się na kanapie.
- I co Stevenku, wyprowadzasz się? – powiedziałem siadając na jednej z jego walizek.
- Nie mów do mnie Stevenku! Tak, wyprowadzam się, tylko ta wariatka nie chce mnie wypuścić z domu i jeszcze się na mnie drze! – powiedział zdenerwowany Adler.
- Nie chce Cię z domu wypuścić i jeszcze na Ciebie krzyczy powiadasz? Zła z niej kobieta. – powiedziałem dosiadając do przyjaciół śmiejących się na kanapie. Adler rzucił się na mnie z łapami.
- Ej, ej spokojnie – powiedziałem nie przestając się śmiać. Slash odciągnął chłopaka ode mnie i trzymał, żeby ponownie się na mnie nie rzucił.
- A Izzy, możesz mi wytłumaczyć, o co chodzi? Czemu Steven chce się wyprowadzić? – zapytała Dash.
- Nie powiedział Wam? – wszyscy w pokoju pokręcili głowami. Zacząłem więc tłumaczyć, o co chodzi, co wzbudziło w nich jeszcze większą chęć do śmiechu , a w Stevenie większą chęć do zabicia mnie. Nawet Brack, która krzyczała na perkusistę zaczęła się śmiać i to chyba z nas wszystkich najgłośniej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pisane jak się pewnie domyślacie z perspektywy Izziego . 
To czeka Was w nowym rozdziale, który jest już prawie skończony...



Obudziłem się z bólem głowy, rozejrzałem po pokoju i zobaczyłem Adlera śpiącego na krześle i Slash’a wtulonego w MÓJ ( ! ) dywan . Nie ukrywam, trochę mnie to zdziwiło, bo z tego co pamiętam to kładłem się spać sam..
-Pobudka! Wypierdalać z mojego pokoju ! – krzyknąłem grając jakiś nieprzyjemny dźwięk na nie dostrojonej gitarze tuż przy uchu Stevena.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Aha.. fajnie – chłopak ponownie wtulił się w dywan i zamknął oczy
- Jakie fajnie? Idź mi stąd.. do swojego pokoju, już! – pociągnąłem go za rękę, próbując go podnieść.   
-Dobra, dobra ja sam.. sam wstanę.. – powiedział podnosząc się z podłogi - .. ale dywan zabieram, dobrze się na nim śpi. – złapał za róg dywanu i poczłapał do siebie ciągnąc go za sobą. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Widziałam komentarz xd ;p Ale jeden to trochę za mało. 
Dash.

sobota, 17 listopada 2012

...

Właśnie powstaje nowy rozdział, ale nie wiem, czy kogokolwiek to interesuje, dajcie wgl znać, że czytacie, bo puki co to w statystykach niby są wejścia, całkiem sporo, ale nie mam pewności, czy ktoś z Was to czyta. 
Więc proszę o komentarze.. chociaż jeden, malutki komentarz.

Dash. 

piątek, 16 listopada 2012

R.8

ROZDZIAŁ 8

W kościele nie działo się nic ciekawego, poza tym, że Brack z 3 razy płakała, Izzy zapomniał obrączek, ksiądz pomylił imiona młodych a jakiś koleś z radości się porzygał..

Wesele.. no tak nasza 7 i ponad setka nieznanych nam ludzi.. po prostu świetnie. Przynajmniej wódka jest! Może nie będzie tak źle..
Pierwsze 3 godziny siedzieliśmy przy stole i piliśmy – Duff! Polej, trzeba wznieść toast – powiedział szczęśliwy Saul
-Toast.. no ja rozumiem raz na jakiś czas, no ale żeby piąty raz w ciągu 3 minut?! Hudson, może Ty już nie pij, co? – powiedziałam
-Ale dlaczego?  Duff, rusz dupę i polej powiedziałem.
-Sam se polej kurde, ktoś mi wódkę z przed nosa zajebał! To jak mam Ci polać?! – powiedział McKagan
-Nie wiem, może zawołaj kelnerki i powiedz, żeby dały wódkę i może swoje numery – powiedział Saul szczerząc zęby.
-A weź spadaj chuju, sam se wołaj kelnerki, Ty widziałeś jak one wyglądają?!
-No jak? Świetne laski
-Taa.. może były.. jakieś 30 kg temu
-Oj tam, czepiasz się, nie chcesz wódki to nie, sam je zawołam, albo nie! Pójdę do nich – Slash wstał i chwiejnym krokiem podszedł do baru
-Prze-przepraszam-am bardzo, czy mógłbym Pro-oosić o butelkę wóódki, bo ktoś właśnie zajebał butelką z przed nosa mo-oojego zacnego przyjaciela – zapytał gitarzysta opierając się o blat i nawijając kosmyk włosów na palec ( chciał pewnie wyglądać uroczo, a wyglądał bardziej jak najebany rockman)
-Ależ oczywiście, proszę bardzo.. a co do butelki, to ja ją.. jak to pan ujął.. zajebałam, była pusta  – kelnerka podała mu alkohol i uśmiechnęła się, Slash tyko się skrzywił
-Stary, miałeś rację, świetne to może one i były.. ale 30 kg temu – powiedział Saul polewając wszystkim wódkę.

* jakiś czas później *

- Czy zechciałaby panienka ze mną zatańczyć? – zapytał Slash wyciągając dłoń w moim kierunku
- Ależ oczywiście.. przecież obiecałam – odpowiedziałam uśmiechając się do Saula, który porwał mnie na parkiet. Przetańczyliśmy dwie piosenki, a w połowie trzeciej na sale taneczną wbiegli Duff i Steven krzycząc coś do siebie
- Odbijany – zawołał basista z szaleńczym uśmiechem odrywając mnie od Hudsona
- Ale..
- Żadne ale. Masz Adlera - powiedział McKagan zaczynając ze mną tańczyć
- Dobra – odpowiedział gitarzysta łapiąc perkusistę za ręce
- Ale ja.. – zaczął Steven
-No chodź.. tango zatańczymy – powiedział Saul szczerząc zęby
- Ok. – odpowiedział Steven łapiąc Slasha za tyłek
- Ręce wyżej zboczeńcu!
- Oo no doobra . - Chłopaki zaczęli tańczyć, oczy gości były zwrócone na ich jakże zgrabne ruchy, na salę wbiegli Axl i Izzy, którzy jak tylko zobaczyli chłopaków stanęli jak wryci, po chwili jednak zaczęli się śmiać i klaskać, a Stradlin nawet włożył Slashowi jakąś kasę do kieszeni i klepnął go w tyłek, spojrzałam na Duffa uśmiechając się
- O ja pierdolę, jakie geje.. – powiedział McKagan śmiejąc się głośno i obejmując mnie ramieniem . Chłopaki dalej się wygłupiali, robili w tańcu jakieś dziwne figury, Hudson tak zakręcił Stevenem, że ten wpadł na ścianę, z czego reszta zespołu miała niezły ubaw, z resztą.. nie tylko zespół się śmiał.. Do końca wesela zdążyłam zatańczyć z wszystkimi chłopakami z zespołu po kilkanaście razy, no i oczywiście zdążyłam się napić, a Izzy i Rudy zdążyli nawet przespać się pod stołem (oczywiście nie razem!). Po weselu musieliśmy jakoś wrócić do domu.. a, że ja i Brack wypiłyśmy najmniej, oczywiście musiałyśmy kierować.. tak wiem, że po alkoholu nie można, ale jak miałyśmy zaciągnąć 5 pijanych kolesi do chaty? Na szczęście sami weszli do samochodów, niestety alkohol + zakręty.. = niestety zarzygany samochód.. na szczęście nie mój, tylko Slasha, współczuję Brack.. ale co się będę przejmować, w moim samochodzie siedzieli Duff i Axl, z którymi nawet dało się porozmawiać.. może nie zawsze poważnie, ale się dało
-Dash, ja Cię kocham! – krzyknął Duff
-Tak, tak ja Cię też- odpowiedziałam patrząc w lusterko.. Rose DOBIERAŁ się do McKagana
- Ale nie, Duff, Ty jej nie kochasz, ja ją kocham- powiedział rudzielec
 - Co Ty pieprzysz?
- No tak, a wiesz co, Ciebie też kocham, ale Dash jakoś bardziej – Axl przytulił się do basisty, który chyba zasnął.. Rose przytulony do gitarzysty poczynił to samo. Jakoś dojechaliśmy do domu, nie chciałam budzić chłopaków, bo tak słodko wyglądali przytuleni do siebie.. zrobiłam im tylko zdjęcie. Weszłam do domu, a po 3 godzinach przyjechała reszta.
-Hej, Brack, co tak długo? – zapytałam
-Długo?! Bo chłopakom zachciało się rzygać.. musiałam się zatrzymywać co kilka metrów, a później już mi się nic chciało więc zarzygali cały samochód! – W tym momencie otworzyły się drzwi i wszedł Steven, a za nim Slash i Izzy, od razu poszli na górę do swoich pokoi .
- A.. no widzę..
- A gdzie Duff i Axl ? – zapytała Bracket nalewając sobie soku
- Śpią w samochodzie, nie chciałam ich budzić
- Żeby Ci tylko samochodu nie zarzygali
- Jak niby mieliby to zrobić? Samochód przecież nie jedzie tylko stoi. A poza tym to nie wypili tak dużo jak Oni - powiedziałam uśmiechając się do przyjaciółki
-Niby racja.. ale kto ich tam wie. – powiedziała dziewczyna śmiejąc się i siadając na kanapie
-Dobra, wiesz co, idę spać, pa. Ty też się już kładź – powiedziałam
-No pa .. ee nie ja jeszcze posiedzę. – odpowiedziała Brack włączając telewizor
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział pisany z perspektywy Dash .
Kawałek nowego rozdziału, który pojawi się wkrótce..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


W kościele nie działo się nic ciekawego, poza tym, że Brack z 3 razy płakała, Izzy zapomniał obrączek, ksiądz pomylił imiona młodych a jakiś koleś z radości się porzygał..

Wesele.. no tak nasza 7 i ponad setka nieznanych nam ludzi.. po prostu świetnie. Przynajmniej wódka jest! Może nie będzie tak źle..
Pierwsze 3 godziny siedzieliśmy przy stole i piliśmy – Duff! Polej, trzeba wznieść toast – powiedział szczęśliwy Saul
-Toast.. no ja rozumiem raz na jakiś czas, no ale żeby piąty raz w ciągu 3 minut?! Hudson, może Ty już nie pij, co? – powiedziałam

_______________________________________

Dash.

sobota, 10 listopada 2012

!

Jeżeli czytacie tego bloga, to napiszcie chociaż jeden komentarz, bo naprawdę nie wiem, czy mam dalej pisać.. a mam pomysły na nowe rozdziały .

`Dash .

R.7

ROZDZIAŁ 7


Jechaliśmy na dwa samochody – moim i Slash’a – ze mną jechali Bracket i Axl a z Hudsonem reszta zespołu.
- Ja nie wiem, po co ci ludzie biorą śluby, przecież i tak prędzej czy później się rozchodzą..
-Oj tylko tak mówisz- powiedziała Brack
-Dash, ja myślę tak samo, coś nas łączy – powiedział Axl zalotnie się uśmiechając
-Oh, tak na pewno coś nas łączy Rudzielcu – uśmiechnęłam się
-Skarbie, wyczuwam nutkę sarkazmu – powiedział Rose
-Ależ skąd

Po jakichś 43 minutach byliśmy pod kościołem, Brack była podekscytowana, ja i Axl znudzeni i raczej niechętni do oglądania całej ceremonii.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*W tym samych czasie*

Jechaliśmy moim wypasionym autkiem, kiedy na środek drogi wyszły krowy, dosłownie, prawdziwe krówki, nie żebym coś do nich miał, ale nienajlepszą porę na przechadzkę sobie wybrały. Nacisnąłem klakson raz, drugi, trzeci nawet, kilka krów odeszło, ale jedna, jakaś chamska stojąc bokiem do mojego samochodu, mając głowę odwróconą w naszą stronę wgapiała się w nas i bezczelnie przeżuwała trawę. No i jak tu się nie wkurwić?
-Idę pogadać – powiedział Izzy
-No coś Ty.. z krową? – zapytałem
-Tak, z krową idę porozmawiać – wyszedł z samochodu
-Ej ,On jest jakiś walnięty – powiedziałem spoglądając na Stradlina pochylającego się nad krową i szepcącego jej coś do ucha -No wariat jakiś.
-Masz rację, Ty a może On jej swój numer podaje, może myśli, że krowa pójdzie z nim na randkę – powiedział Steven, który przez śmiech ledwo łapał powietrze
-A wy z czego się śmiejecie idioci? – zapytał rytmiczny wsiadając do auta
-Z Ciebie, co umawiałeś się z nią na randkę, czy może już planowaliście ślub? – Adler prawie się zapowietrzył
-Bardzo śmieszne, naprawdę śmieszny żart. Ważne, że sobie poszła – powiedział naburmuszony Izzy.
-Duff, a Ty co się nic nie odzywasz? – zapytał perkusista. McKagan milczał
-Ej, Duff żyjesz? Co jest? – zapytał rytmiczny
-Nic – odparł basista

R.6

ROZDZIAŁ 6


Ja pierdolę już 16, czemu nikt mi nie powiedział ? Chuje, chcieli pójść beze mnie. Ja im jeszcze pokażę! No i co ja mam założyć… wiem! – w mojej głowie zapaliła się lampka – Założę te jasne jeansy z dziurą na kolanie, kurtkę skórzaną i jakąś tam bluzkę – tak też zrobiłem, zszedłem na dół – Kochani zbieramy się! – spojrzałem na chłopaków – A co wy się tak ubraliście, jakieś święto jest czy co? Umarł ktoś?
- Ślub idioto, idź się przebrać, już !! – krzyknęła Brack
-To jak jesteś taka mądra, to mi coś odpowiedniego znajdź – wymyśliła sobie, nic jej się nie podoba! – pomyślałem, Bracket poszła na górę a chwilę później wróciła z jakimś garniturem
-Proszę, i zrób coś z włosami – podała mi ubranie, przebrałem się, uczesałem włosy
-I co? Może być?- zapytałem lekko speszony.
-No ślicznie Adlerku, wyglądasz prześlicznie – powiedział Slash dusząc się ze śmiechu
-No i dobra, idziemy! – wyszedłem zadowolony, a śmiejący się przyjaciele poczłapali za mną.   

R.5

ROZDZIAŁ 5

*W tym samym czasie *

No fajnie, Brack pobiegła do Izziego, a sukienkę to kto mi kurde zapnie? Święty Mikołaj? Ktoś idzie, słyszę gwizdanie, to znana melodia.. Patience! – powiedziałam do siebie uśmiechając się. – Duff, mógłbyś mi pomóc ? – zapytałam
-Jasne, a z czym? – zza drzwi wychyliła się blond czupryna basisty.
-Z sukienką, możesz mi ją zapiąć?
-Pewnie – chłopak uśmiechnął się, podszedł do mnie i zapiął mi sukienkę.
-Dziękuję – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, usiadłam na łóżku i założyłam buty.
-Dash wstań i podejdź do mnie – powiedział gitarzysta poważnym tonem, nie wiedziałam czy mam się bać, ale zrobiłam to o co mnie poprosił.
- O co chodzi?
-W tych butach jesteś prawie równa ze mną – uśmiechnął się i wziął mnie za rękę.
-Zatańczysz dzisiaj ze mną?- zapytał patrząc mi w oczy
-Nie wiem, obiecałam Slashowi, że będę z nim tańczyć caaałą noc.
-Że co?!
-Hahaha oj Duff żartowałam – chłopak odetchnął
-Pewnie, że z Tobą zatańczę – szepnęłam mu do ucha. W tej chwili do pokoju wparował Axl.
-A co wy robicie? Nieważne.. widzieliście Stevena?!
-Ee no chyba w łazience jest – odpowiedział McKagan
-Dzięki – Rudy wybiegł z pokoju.                                       
-Ejj ale co Ty od niego chcesz? Rose!- zapytałam, rudzielec wrócił do pokoju
-Suszarka potrzebna! – pobiegł w stronę łazienki, zapukał w drzwi –Steven otwieraj, wiem, że tam jesteś!
-Axl, a suszarka na dole? – zapytałam wychodząc z pokoju
-Zajęta.
-Zgaduję, że przez pana Stradlina – powiedział Duff
-Przez pana Stradlina i pana Hudsona! – wrzasnął Rose dalej pukając w drzwi, po kilku minutach był już nieźle wkurwiony, więc zaczął uderzać w drzwi otwartą ręką
-Rudy uspokój się – powiedziałam, w tym momencie otworzyły się drzwi, a naszym oczom ukazał się zrelaksowany perkusista
-Słucham?- ze spokojem i gracją oraz papierosem w ustach (oczywiście w ręczniku) zapytał chłopak.
-SŁUCHAM?! – powtórzył Axl – Kurwa, chuju jebany co żeś tam robił pół dnia?! Suszarkę dawaj! – wykrzyknął cały czerwony Rudy
-Biorę relaksującą kąpiel... jakie kurwa pół dnia?! Przecież dopiero 13 jest.
-Mhmm. No chciałbyś! 16 do chuja jest!!
-Co?! A ja się muszę jeszcze ubrać, kurwa przecież ja nie zdążę, z drogi Axl! – krzyknął popychając Rose’a Adler.
-No i całą relaksującą kąpiel diabli wzięli – powiedziałam śmiejąc się, Rose zamknął się w łazience i suszył swe rude włosy, ja wróciłam do pokoju, a Duff nucąc coś pod nosem poszedł do siebie szukać jakiegoś ubrania.  

poniedziałek, 5 listopada 2012

R.4

ROZDZIAŁ 4 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten kawałek pisany jest z perspektywy Bracket
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W całym mieszkaniu panował cholerny, wszechobecny bałagan i nie chodzi mi tym razem o bałagan materialny (choć ten też istniał) a o to, że wszyscy biegali po całym domu i wrzeszczeli jak opętani , tylko Izzy gdzieś się zapodział. Totalny chaos.
-Widziałaś dzisiaj Izziego? – zapytałam przeglądając biżuterię .
-Nie, a co Ty chcesz od Stradlina? – zapytała Dash zastanawiając się, które buty ma założyć.
-Nie, nic... tylko dzwoniła Margaret ( to Ona wychodzi dzisiaj za mąż) , powiedziała że nie mają świadka, więc zasugerowałam, że może Izzy.. Margaret ten pomysł się podoba..
-Izzy – świadek.. hm nie wiem, czy się na to zgodzi- powiedziała wyciągając przepiękne beżowe szpilki - .. jak myślisz, będą pasować do sukienki? – zapytała
- Pewnie, że tak , przyszedł ktoś, czy tylko mi się zdawało ? – zapytałam wychylając głowę za drzwi.
- Nie wiem, może tylko któryś z chłopaków wychodził.
-Idę sprawdzić – wybiegłam z pokoju, zbiegłam ze schodów i widząc czarne włosy Stradlina krzyknęłam – Izzy!
-Ja nic nie zrobiłem! – rytmiczny uniósł ręce nad głowę i odwrócił się na pięcie
-Wiem. Nie o to chodzi . Musimy porozmawiać. – podeszłam do niego i chwyciłam jego dłoń.
-Porozmawiać, a.. ale o czym?               
-No chodź – usiadłam na kanapie i pociągnęłam go za sobą .
-Brack, o co chodzi?
-Dzwoniła Margaret.. – opowiedziałam mu moją całą rozmowę panną młodą, ale okazała się, że mówiłam za szybko i niezrozumiale, więc musiałam powtórzyć moją wyczerpującą wypowiedź raz jeszcze.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
Ta część jest pisana z perspektywy Izziego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dopiero wróciłem i już jakieś sprawy do mnie mają, co za ludzie! Brack nawijała tak szybko, że nic nie zrozumiałem, Slash, który wiedział już o co mniej więcej chodzi, próbował mi wszystko wytłumaczyć, ale kompletnie mu to nie szło i do tego z czegoś się chichrał. Bracket siedziała chwilę w milczeniu, nagle wystrzeliła jak torpeda i znowu nic nie zrozumiałem
-Brack, kobieto wolniej!
- No dobrze, więc szybko Ci to streszczę
-Nie, nie szybko, ma być powoli i wyraźnie!
-Dobrze, rozumiem. Więc.. dzwoniła.. Margaret.. powiedziała.. że..
-Brack trochę szybciej
-..że..
-Bracket, to już wiem.. do rzeczy- powiedziałem tłumiąc śmiech, bo nie ukrywam, trochę mnie ta sytuacja śmieszyła.
-No dobra, już dobra…- powiedziała przewracając oczami -.. powiedziała, że nie mają świadka, no i pomyślałam, że może Ty mógłbyś..
-Mógłbym co?
-Mógłbyś być ich świadkiem..?
-Mógłbym. – odpowiedziałem ze spokojem
-Naprawdę? Świetnie! To idź się przebrać. 

R.2


Dobra, będzie bez 2 rozdziału i tak nie był jakoś specjalnie znaczący, może kiedyś się pojawi.. może ;p

ROZDZIAŁ 2 (3) 

Od samego rana (mówiąc rano mam na myśli godzinę 12) biegaliśmy po całym Hellhouse szukając ubrań na dzisiejsze wesele (tak, to właśnie na wesele piekliśmy ciastka). Nie do końca wiemy (przynajmniej ja) kto dzisiaj bierze ślub… chyba jacyś znajomi Bracket, ciekawe jak długo ich zna… nieważne od 12 blokuje z Dash łazienkę (pff a ze mną to Dash w łazience siedzieć nie chciała) drugą łazienkę blokuje Steven, ciekawe, co ten jebany pudel tam tak długo robi… mógłby się ruszyć, muszę jeszcze umyć włosy, a mamy stosunkowo mało czasu . *Dryń dryń* - uh, jeszcze telefon ! Jaki chuj ma czelność teraz do nas dzwonić i nam przeszkadzać ?!
- Axl !- chłopak pobiegł do kuchni 
-Rudy no kurwa odbierz! – krzyknąłem
- A Ty nie możesz? – zapytał dziwnie szczęśliwy rudzielec
– „Rudy, co Ty brałeś?” pomyślałem – Nie mogę!
-Dlaczego?
 –Bo mi się nie chce!!
 –Dobra, weź się tak nie denerwuj
– I mówi to koleś, który rozpierdolił suszarkę bo prąd wyłączyli.. – powiedziałem przewracając oczami.
– Oj tam, stara była . Niech Slash odbierze.
–Slash śpi.
–Wcale nie śpię.
-Nie?! A jak 5 minut temu Cię o coś pytałem to nawet nie raczyłeś się odezwać!
–Duff, coś taki zdenerwowany? –zapytał zdziwiony Saul
– Łazienki zajęte! Włosy muszę umyć! Też byś się zdenerwował! Odbierz ten telefon chuju! – wykrzyczałem siedząc pod drzwiami łazienki.
–Chyba ktoś się niecierpliwi, może odbiorę? – powiedział Hudson spoglądając na mnie i dziwnie się szczerząc, no myślałem, że go jebnę! –Axl, uważasz, że powinienem odebrać? -   zapytał Rudego
– Hmm… nie wiem, to pewnie coś ważnego, albo jakiś psychiczny zboczeniec, lepiej nie odbieraj – odpowiedział Rose siedząc na kanapie i szczerząc zęby. Już miałem wstać i go własnoręcznie udusić ale otworzyły się drzwi i z łazienki wyszła Bracket z ręcznikiem na głowie
– Czy wy kurwa nie możecie odebrać tego jebanego telefonu?! – podniosła słuchawkę – Słucham?!
 – Nie, Brack nie odbieraj, to pewnie jakiś psychopata! Tylko tacy ludzie przeszkadzają w takich chwilach! – wrzasnął Axl, Brack pokazała tylko, żeby się puknął w łeb, usiadła w fotelu i zaczęła rozmawiać. Korzystając z okazji wszedłem do łazienki – Tooo, co Dash… mógłbym już umyć głowę? – zapytałem podchodząc do niej
 – Tak.. – Boże, jak ja się cieszyłem, jedyna normalna osoba w tym domu (poza mną oczywiście) -.. ale nie tutaj – dokończyła – uśmiech znikł mi z twarzy
– Ale dlaczego? – zapytałem, miałem głos jakbym miał się zaraz rozpłakać (chociaż wcale nie miałem takiego zamiaru)
– Bo ani ja, ani tym bardziej Brack nie jesteśmy jeszcze gotowe.. idź do łazienki na górę jak Ci się tak spieszy – odpowiedziała malując rzęsy
– Nie mogę, Adler się tam zamknął.. – powiedziałem spuszczając głowę w dół, chciałem obudzić w niej współczucie, niestety nawet na mnie nie spojrzała, no chyba że kątem oka - .. ale przecież Ty nie musisz się malować, bez tej całej tapety wyglądasz ślicznie, sukienkę możesz założyć w pokoju – powiedziałem
– A Bracket ? Ona też musi się przyszykować .
– Bracket wisi na telefonie, więc pewnie trochę jej to zajmie...
-Ech.. no dobra, a mogę chociaż dokończyć malować rzęsy? – zapytała, przytuliłem ją
– Jak dla mnie, to możesz w ogóle nie wychodzić – odepchnęła mnie i spojrzała, jakby chciała mnie walnąć, chrząknąłem i powiedziałem – Możesz
– Dziękuję –odpowiedziała uśmiechając się, wróciła do malowania rzęs. Oparłem się o ścianę i z uśmiechem zacząłem się w nią gapić – Co? – zapytała zakłopotana
 – Nie, nic tylko...
– tylko co?
– Ciekawi mnie jak wy w ogóle możecie malować rzęsty, ja to bym sobie w oko to coś wsadził – Spojrzała na mnie i uśmiechając się lekko powiedziała
– No Ty na pewno byś sobie „to coś” w oko wsadził.. a tak poważnie, to proste. Jak chcesz to Tobie też mogę pomalować – na jej twarzy pojawił się słodki ale szatański uśmieszek .. Ona jest jak Axl.. diabeł w skórze aniołka – Nie, dziękuję , myślę, że nie będzie mi to potrzebne, ja bez tego jestem przystojny
– No rzeczywiście – uśmiechnęła się, odwzajemniłem uśmiech, nagle do pomieszczenia weszła (znaczy wbiegła) Brack 
– Duff!
– O niee..
–Wypierdalaj stąd natychmiast ! – krzyknęła uderzając mnie w głowę , jejku jaka Ona wredna jest .
– Brack, daj mu umyć włosy, przecież możemy dokończyć w pokoju
– W pokoju? No niby jak?! Niech ten pudel idzie do łazienki na górze
– Nie może, drugi pudel ją zajął – powiedziała Dash uśmiechając się do mnie
–Chodź, dokończymy w pokoju , przecież tam też jest lustro , no chodź – pociągnęła ją za rękę, Bracket wychodząc spojrzała na mnie jakby chciała mnie zaraz zabić, wyglądała jak psychopatka, uśmiechnąłem się do niej i pomachałem ręką zamykając drzwi krzycząc – Dzięki Dash!
– Nie ma za co, stawiasz mi piwo! – krzyknęła uśmiechając się
–Jasne – odpowiedziałem.

_______________________________________________
Rozdział oczywiście pisany z perspektywy Duff'a  

sobota, 3 listopada 2012

Na razie nie mogę wstawiać nowych rozdziałów ponieważ koleżanka nie dostarczyła mi tego co napisała, ale  spróbuję ją jakoś zmusić, żeby się pospieszyła. Napiszę urywki z kolejnych rozdziałów, mam nadzieję, że chociaż trochę was zainteresują :p
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Axl !- chłopak pobiegł do kuchni  
-Rudy no kurwa odbierz! – krzyknąłem
- A Ty nie możesz? – zapytał dziwnie szczęśliwy rudzielec
– „Rudy, co Ty brałeś?” pomyślałem – Nie mogę!
-Dlaczego?
 –Bo mi się nie chce!!
 –Dobra, weź się tak nie denerwuj
– I mówi to koleś, który rozpierdolił suszarkę bo prąd wyłączyli..


–Axl, uważasz, że powinienem odebrać? -zapytał Rudego
– Hmm… nie wiem, to pewnie coś ważnego, albo jakiś psychiczny zboczeniec, lepiej nie odbieraj – odpowiedział Rose siedząc na kanapie i szczerząc zęby. Już miałem wstać i go własnoręcznie udusić ale otworzyły się drzwi i z łazienki wyszła Bracket z ręcznikiem na głowie

 -Ech.. no dobra, a mogę chociaż dokończyć malować rzęsy? – zapytała, przytuliłem ją
– Jak dla mnie, to możesz w ogóle nie wychodzić – odepchnęła mnie i spojrzała, jakby chciała mnie walnąć


– Duff!
– O niee..
–Wypierdalaj stąd natychmiast !
______________________________________________________
– Izzy!
-Ja nic nie zrobiłem! – rytmiczny uniósł ręce nad głowę i odwrócił się na pięcie
-Wiem. Nie o to chodzi . Musimy porozmawiać. – podeszłam do niego i chwyciłam jego dłoń.
-Porozmawiać, a.. ale o czym?               
-No chodź – usiadłam na kanapie i pociągnęłam go za sobą .
-Brack, o co chodzi?
-Dzwoniła Margaret.. 

Dopiero wróciłem i już jakieś sprawy do mnie mają, co za ludzie! Brack nawijała tak szybko, że nic nie zrozumiałem, Slash, który wiedział już o co mniej więcej chodzi, próbował mi wszystko wytłumaczyć, ale kompletnie mu to nie szło i do tego z czegoś się chichrał.


-Brack, kobieto wolniej!
- No dobrze, więc szybko Ci to streszczę
-Nie, nie szybko, ma być powoli i wyraźnie!
-Dobrze, rozumiem. Więc.. dzwoniła.. Margaret.. powiedziała.. że..
-Brack trochę szybciej
-..że..
-Bracket, to już wiem.. do rzeczy- powiedziałem tłumiąc śmiech, bo nie ukrywam, trochę mnie ta sytuacja śmieszyła.
____________________________________________________

Ktoś idzie, słyszę gwizdanie, to znana melodia.. Patience! – powiedziałam do siebie uśmiechając się. – Duff, mógłbyś mi pomóc ? – zapytałam
-Jasne, a z czym? – zza drzwi wychyliła się blond czupryna basisty.

-Dash wstań i podejdź do mnie – powiedział gitarzysta poważnym tonem, nie wiedziałam czy mam się bać, ale zrobiłam to o co mnie poprosił.

-A co wy robicie? Nieważne.. widzieliście Stevena?!
-Ee no chyba w łazience jest – odpowiedział McKagan
-Dzięki – Rudy wybiegł z pokoju.                                       
-Ejj ale co Ty od niego chcesz? Rose!- zapytałam, rudzielec wrócił do pokoju
-Suszarka potrzebna! – pobiegł w stronę łazienki, zapukał w drzwi –Steven otwieraj, wiem, że tam jesteś!

-Zgaduję, że przez pana Stradlina – powiedział Duff
-Przez pana Stradlina i pana Hudsona! – wrzasnął Rose dalej pukając w drzwi, po kilku minutach był już nieźle wkurwiony, więc zaczął uderzać w drzwi otwartą ręką
-Rudy uspokój się – powiedziałam, w tym momencie otworzyły się drzwi, a naszym oczom ukazał się zrelaksowany perkusista
____________________________________________________
-I co? Może być?- zapytałem lekko speszony.
-No ślicznie Adlerku, wyglądasz prześlicznie – powiedział Slash
-No i dobra, idziemy! 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Proszę, jeżeli to czytacie to piszcie jakieś komentarze, bo nie wiem czy warto wymyślać kolejne rozdziały.