OSTRZEŻENIE!

Wszystkie sytuacje zawarte w zakładce ExtraGuns. nie mają żadnych powiązań z opowiadaniem głównym. Bez obaw. :)

środa, 24 lipca 2013

R.48 / Slash

ROZDZIAŁ 48

   Wyszedłem z nawaloną Dash z Roxy, zostawiając tam Kirka, który nie mógł rozstać się z alkoholem. Blondynka momentami była lekko zamroczona i zostawała z tyłu, więc często musiałem na nią czekać.
- Dash, chodź
- Nie idę
- Nie wygłupiaj się, chodź
- Nie idę - powtórzyła, opierając się o ścianę jakiegoś budynku
- Czemu?
- Nie mogę
- Dash..
- No nie mogę - niezdarnie usiadła na ziemi. Mimo wszystko wyglądała słodko, kiedy jej blond włosy opadały na twarz pochyloną lekko w dół
- Oj, Dash.. - podszedłem i wyciągnąłem do niej dłoń - wstawaj
- Podnieś mnie - powiedziała jak małe dziecko
- Mała.. - rzekłem niepewnie, wypita wódka i Daniels zaczęły mi szumieć w głowie
- No Michael - spojrzała na mnie i zatrzepotała rzęsami. Boże, że Ona jeszcze pamięta, jak ja naprawdę mam na imię.. nawet mama mówi na mnie Duff! - Podnieś
- No chodź - wypuściłem powietrze, pochyliłem się i pomogłem jej wstać
- Dzięki.. oj - Zachwiała się. Objąłem ją i chciałem iść do domu, ale dziewczyna się zatrzymała
- Dash, co jest?
- Nic
- To czemu stoisz?
- Bo nie chce mi się iść - powiedziała jak mała dziewczynka, uniosła twarz i spojrzała na mnie uśmiechając się zalotnie
- To co.. mam Cię zanieść? - przytaknęła. Ruchem głowy pokazałem, żeby podeszła bliżej. Pocałowała mnie w policzek i wskoczyła na moje plecy
- Chodźmy jeszcze do sklepu
- Po co?
- Po picie
- W domu się napijesz
- Ale przecież w domu nie ma już żadnego alkoholu! - tłumaczyła, jak jakiemuś debilowi
- Tobie na dzisiaj wystarczy
- Nie. Chodźmy do sklepu
- Nie
- Taaak - krzyknęła i zakryła mi oczy dłońmi
- Dash! Bo będziesz szła
- Nie, nie, proszę nie
- No to się uspokój
- Dobrze - powiedziała i zaczęła śpiewać fragmenty piosenek Aerosmith (jak zapominała tekst, zmieniała utwór), słysząc to, po prostu nie mogłem się nie śmiać.


   Wbiegłem do domu. Nigdzie na dole nie widziałem Brack
- Ej, gdzie Bracket? - zapytałem przybitego Stevena, siedzącego w salonie
-  Na górze
- Dzięki ! - podbiegłem do schodów - Ej, co jest? - wróciłem do przyjaciela. Siedział smutny
- No Izzy, jutro jest mój ślub, którego wcale nie chcę. Mary nie kocham. Przyczepiła się do mnie jak rzep psiego ogona i nie chce się odczepić. Co ja mam zrobić? - zapytał prawie płacząc, przetarł ręką oczy i położył się na kanapie.
- Nie wiem stary, naprawdę nie wiem. Porozmawiaj z nią
- Przecież już jej mówiłem, że nie chcę brać z nią ślubu, że jej nie kocham.. do niej to nie dociera kompletnie.
- Jak coś, to pójdziemy z tym na policję, albo wyślemy ją do psychiatryka - uśmiechnąłem się - sorry, muszę pogadać z Brack - poszedłem na górę. Wszedłem do pokoju dziewczyn. Podszedłem do łóżka - Brack, musimy.. - no tak, do kogo ja mówię? Przecież Ona śpi.  Delikatnie ucałowałem jej czoło i wyszedłem z pokoju, zamykając drzwi. Poszedłem do siebie, położyłem się na łóżku i długo myślałem. Kocham Bracket i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Nie chcę też, żebyśmy się kłócili.. nie z takim skutkiem. Nie chcę, żeby mnie zdradzała, choć teraz  naprawdę nie jestem pewien, czy do czegoś doszło między nią a Larsem. Naprawdę w to wątpię. Ale czasu nie cofnę. Nie zmienię tego, że ją uderzyłem. Że nie ufałem. Cholerny dupek ze mnie, przecież Ona mnie kocha. Chwyciłem gitarę i zacząłem brzdąkać. Dźwięki stawały się coraz bardziej płynne, a w głowie pojawiały się słowa. Obym tylko ich nie zapomniał

There wasn't much in this heart of mine
There was a little left and babe you found it
It's funny how I never felt so high
It's a feelin' that I know
I know I'll never forget
Ooh, it was the best time I can remember
Ooh, and the love we shared -
is lovin' that'll last forever..

Ktoś otworzył drzwi. To była Brack. Zaspana oparła się o ścianę, dłonią przeczesała włosy.
- Co Ty robisz? - zapytała półgłosem. Chyba ją obudziłem
- Cześć kochanie. Gram. Usiądziesz?
- Nie mam ochoty
- Proszę, musimy porozmawiać
- Nie chcę
- Ale Brack..
- Nie teraz - wyszła z pokoju.

I think about you
Honey all the time my heart says yes
I think about you
Deep inside I love you best
I think about you
You know you're the one I want
I think about you
Darlin' you're the only one
I think about you..                                            


   -Duff weź mnie.. - wydukała
- Co?! - zapytałem zdziwiony słowami przyjaciółki
- Weź mnie postaw
- Aaa - zatrzymałem się, dziewczyna zsunęła się z moich barków
- Berek! Gonisz! - krzyknęła i zaczęła uciekać
- Co? - stałem przez kilka sekund, a potem ruszyłem za blondynką. Dogoniłem ją po przebiegnięciu z dwóch lub trzech metrów, w sumie trudno nie było - Mam Cię - stanąłem za nią i objąłem w pasie, odwróciła się, patrzyła na mnie uśmiechnięta i powoli zbliżała się do moich ust. Zetknęliśmy się w delikatnym pocałunku i pomimo procentów szalejących w mojej głowie, przypomniałem sobie, że McRivery nie jest trzeźwa i pewnie nie do końca wie, co robi. A ja nie chciałem jej w żaden sposób wykorzystać. - Chodźmy do domu
- Eh, no dobrze
- Proszę, proszę. Kochanka mojego przyszłego męża. - Z Rainbow wyszła Mary -  Jesteś pijana! A przecież jesteś w ciąży! Steven wie?
-  Wie
- Patologia! Jesteś kompletne nieodpowiedzialna! - wrzasnęła zbulwersowana -  Dobrze, że jutro wszystko się skończy.. Steven przeprowadzi się do mnie - odeszła, mówiąc do siebie
- Raz się człowiek nawali i od razu patologia - blondynka krzyknęła, rozkładając ręce - Masz fajki, Duff?
- Nie mam. Ale przecież Ty nie palisz
- W sumie, to bez znaczenia. I tak nie chciało mi się palić.
- Chodź Dash. Chodź, chodź.. - odwróciłem ją w dobrą stronę i mogliśmy iść do domu. Żeby było szybciej poszliśmy przez park. A w parku trafiliśmy na Dave'a Sabo. Akurat bzykał na ławce jakąś laskę, nawet nas nie zauważył.  


   Dopiero wstałam, Dash miała wyjść na kilka godzin i jeszcze nie wróciła. Duff i Axl też się chyba gdzieś zmyli, bo nigdzie ich nie widzę, nawet nie słyszę, Izzy wyje coś na górze.. Tylko Steven  siedzi przygnębiony.
- Ej, Popcorn, co jest? -zapytałam, kładąc dłoń na ramieniu wiecznie zacieszającego, teraz jednak smutnego przyjaciela
- Mary.. ślub jutro.. zabiłbym się, tylko nie chce mi się ruszać dupy z kanapy
- Aa. O co w ogóle chodzi z tą Mary? Bo ja nie ogarniam
- Ja też nie, przyjebała się, bo przez przypadek dałem jej swój numer.. a miałem go dać jej córce - powiedział cicho, i podparł głowę rękoma, które spoczywały na jego kolanach
- Chyba nasz numer, Steven. Nasz
- Nasz - powtórzył po mnie, delikatnie się przy tym uśmiechając - A co z Tobą i Izzym? - zapytał zaciekawiony
- Nie wiem. Myślę, że coraz gorzej. Nie wiem, co mam robić
- No to oboje mamy problem
- Tak.. - stwierdziłam i położyłam głowę na ramieniu przyjaciela. Siedzieliśmy w milczeniu i w prawie perfekcyjnej ciszy. Prawie, bo rytmiczny przeniósł się teraz z gitary, na perkusję siedzącego ze mną pudla. Otworzyły się drzwi, a naszym oczom ukazał się jakże "słodki" obrazek - McRivery tak najebana, że aż prowadzona przez McKagana, który też wyglądał na pijanego, ale nie w takim stopniu, jak blondynka. Weszli do domu, Dash śmiała się z czegoś, Duff ją podtrzymywał
- Duff, ile wypiłeś? - zapytał perkusista
- Za mało ..- odpowiedział cicho
- A Ty Dash?
- ZA MAŁO ! - krzyknęła zacieszając - Jest wódka?
- Nie ma, dla Ciebie już nie ma - powiedziałam, zaniepokojona stenem przyjaciółki
- Dlaczego? - zapytała, siadając na podłodze, robiąc smutną minę i wywijając przy tym dolną wargę, aby uczynić smutek wiarygodniejszym
- Dash, wypiłaś zbyt dużo
- Aj tam, pierdolisz Brack. Napiłabyś się ze mną
- Dash, miałyśmy pogadać
- To chodźmy na miasto, przecież tam też można pogadać - skierowała się w stronę drzwi i kiedy już miała wychodzić  basista chwycił ją mocno, nie chcąc wypuścić z domu - Duff, no co Ty robisz? Puść mnie, chcę pójść się napić
- Wypiłaś wystarczająco dużo, mała. Chodź na górę
- Na górę? Kuszące.. ok! - chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą, zostawiając mnie samą ze Stevenem.


   Weszliśmy na górę. Dash jest tak pijana, że chyba nie dokońca wie, co dokładnie się z nią dzieje. Zaprowadziłem ją do jej pokoju
- Dash, kładź się spać
- A położysz się ze mną? - uśmiechając się, usiadła na łóżku. Usiadłem obok
- Nie, Dash
- Dlaczego? - jej dłoń powoli przesuwała się po mojej klatce, ta pieprzona krew zaczęła przepływać w moim ciele (głównie do jednego miejsca), alkohol szumiał w głowie, podniecenie rosło.. ale rozsądek nie dawał mi spokoju. Przecież jej nie przelecę. Nie wykorzystam.. - Duff, dlaczego? - zapytała ponownie
- Dash, bo ja nie chcę, żebyś zrobiła coś, czego później będziesz żałować - zsunąłem z siebie jej dłoń, która majstrowała już coś przy moim rozporku. Wyszedłem z pokoju. Jutro będę tego żałować. Ba, już zaczynam.. 
- McKagan, ale ja chcę! - wyszła za mną
- Jesteś pijana
- Nie jestem
- Jesteś
- Nie prawda - stanęła za mną, a jej dłonie ponownie zsuwały się do mojego rozporka
- Dasshy, przestań - z trudem odciągnąłem ją od siebie i zszedłem na dół. Blondynka zrobiła to samo.


   Dopiero co McKagan wrócił do Hellhouse z Dash, a już Hammett - równie nawalony jak McRivery, wbił nam do chaty jak do siebie. Wiem, że basista i blondynka są zajebiści, ale żeby stęsknić się tak po kilkudziesięciu minutach od rozstania?!
- Siemka..  - gitarzysta Metalliki usiadł obok mnie na kanapie
- No cześć Kirk, mógłbyś się ode mnie odsunąć? Albo chociaż na mnie nie chuchać? Przecież jak ja się tego nawdycham, to będę pijany! - fuknąłem, odwracając twarz Hammetta w drugą stronę
- A tssak, jasne. Nie możesz być pi-ijany, bo jutro wyjeż-ż-żdzasz - zaraz, czy On powiedział, że jutro wyjeżdżam?!
- Co?! Ale gdzie? Kirk, weź.. no nie śpij chuju. Gdzie wyjeżdżam? - szturchnąłem chłopaka, który przymknął oczy. Oburzył się i powiedział, że nie wie, że Dash i Duff mówili coś o Mary.. ja mam nadzieję, że nie chodzi o żadną podróż poślubną z tą wiedźmą, czy coś w tym rodzaju! A właśnie - Duff i Dash, dopiero wchodzili na górę i już tu lezą..
- Cześć Kirk! Jak ja Cię dawno nie widziałam - McRivery uściskała Hammetta
- Ej Duff, bo Ty z tej Waszej trójki jesteś chyba teraz najbardziej rozgarnięty, choć jak tak na Ciebie patrzę, to sam nie wiem.. możesz mi powiedzieć GDZIE JA JUTRO WYJEŻDŻAM?!
- Wyjeżdżamy Stevenku
- Wyjeżdżamy. Wyjeżdżamy?! O czym Ty mówisz, McKagan? - zapytałem, udając zdenerwowanie, choć tak naprawdę humor mi się poprawił
- Jedziemy nad jezioro, skarbie! - krzyknął podekscytowany
- Co?
- No nad jezioro. Tylko Ty chyba jutro bierzesz ślub, nie? To ja nie wiem, Mary zabierasz ze sobą, czy zostawiasz? - zaczął się chichotać
- Ale.. jak, czemu nad jezioro? Co Wy wymyśliliście? - dopytywałem, ale nie dostałem odpowiedzi, bo Dash zaciągnęła basistę na schody - Brack, słyszałaś? - szturchnąłem brunetkę, która śmiała się z żartów Hammetta
- Co słyszałam?
- Jedziemy nad jezioro!
- No Hammett coś mówił
- Ale Duff potwierdził. Tylko nie wiem, po co jedziemy - zacząłem się zastanawiać (tak, ja też czasem myślę!). Do Hellhouse, kompletnie bez pukania wbiegła Mary. Ależ my tu dzisiaj mamy ruch
- Steven! Ta panienka.. Dash jest pijana! - wrzasnęła gestykulując
- Serio? - zrobiłem zdziwioną minę i dodałem znudzony, wskazując palcem na blondynkę siedzącą z gitarzystą na schodach - Przecież widzę
- I mówisz to tak spokojnie?!
- Nie zabronię jej - wzruszyłem ramionami - Od jakiegoś czasu jest już dorosła, wiesz?
- Ale Ona jest w ciąży!
- W ciąży?! Dash, czego ja się tu dowiaduję. Kto jest ojcem? Duff czy James? Czy może ja? - zacieszał gitarzysta Metalliki
- Steven mówi, że On.. - wybuchnęła śmiechem a każdy, kto był w pobliżu, patrząc na blondynkę, śmiał się razem z nią. Tylko Mary przyglądała jej się wściekłym wzrokiem.
- Dobra, nie obchodzi mnie ta mała dziwka. Stevenku, jutro wszystko się skończy, weźmiemy ślub, wprowadzisz się do mnie.. może postaramy się o potomstwo..
- Mary, zwariowałaś? Za stara jesteś na potomstwo - odpowiedziałem. Brzuch zaczął mnie boleć ze śmiechu - A tak poza tym, ja jutro wyjeżdżam
- No to dobrze, to pojadę z Tobą. To będzie taka nasza podróż poślubna, chociaż może bardziej przedślubna. Datę ślubu zmienię, nie martw się. - zadowolona z siebie przysiadła się do mnie. - To o której wyjeżdżamy? I gdzie?
- Nad jezioro!
- Zamknij się Kirk - fuknąłem
- Nad jezioro? Pięknie! To idę się spakować i do Was wracam, pa kochanie - pchała się z pyskiem w stronę mojej zacnej mordki, ale zrobiłem  sprytny unik i szybko odprowadziłem ją do drzwi.


   - Dash, idź spać. Ja idę pogadać z Izzym o jutrzejszym wyjeździe - ponownie zaprowadziłem przyjaciółkę na górę
- To ja idę z Tobą
- Nie, Ty możesz co najwyżej porozmawiać z Brack
- A z Izzym? No weź, Duff..
- Noo.. chodź.. - Jezu, jaki ja jestem uległy. Weszliśmy do sypialni rytmicznego, ale tam go nie było, więc szukaliśmy go po pokojach, weszliśmy do Rudego, później do Saula, ale Stradlina tam nie było. Poszliśmy do Adlera i zobaczyliśmy Izzy'ego leżącego na łóżku z jakąś kartką w ręce. Schował ją natychmiast, gdy nas zobaczył. - Cześć Izzy. Mamy dla Ciebie propozycję
- Jaką?
- Chodzi o to, że.. - zacząłem
- Szykuje się wyjazd - wtrąciła McRivery - Tylko.. nie wiem, po co my tu do Ciebie przyszliśmy - stała zamyślona przed łóżkiem, przeczesując włosy
- Oj Dash, mówiłem, żebyś poszła spać. Izzy, chodzi o to, że my Wam, to znaczy Tobie i Brack chcemy pomóc. No i ten wyjazd ma się do tego przysłużyć, tylko musimy wiedzieć, czy masz ochotę w ogóle gdzieś jechać, rozumiesz?
- Właściwie tu nie ma niczego do rozumienia. I nie ważne, czy masz ochotę, czy nie i tak JEDZIESZ - Dash usiadła obok gitarzysty
- Skoro tak mówisz, to chyba rzeczywiście nie mam wyjścia.. A gdzie jedziemy?
- Nad jezioro - odpowiedziałem - Także pakuj się i jutro rano wyjeżdżamy
- A Brack wie?
- Dash ma z nią porozmawiać, więc się dowie.
- Noo.. to ja idę do Brack - dziewczyna wyszła z pokoju.


   O Matko, jak mi się kręci w głowie, no ale jak mam porozmawiać z Bracket, to porozmawiam. Zeszłam do salonu i usiadłam w fotelu. Kirk zasnął przyklejony do Adlera, Brack miała z tego niezły ubaw, bo gitarzysta gadał coś przez sen.
- Ej Brack, musimy porozmawiać
- Mówiłam Ci to już wcześniej
- Tak, ale nie o to chodzi. Jest sprawa, właściwie chodzi o wyjazd
- No wiem, jedziemy gdzieś ze Stevenem i Mary
- Tak. Znaczy raczej Steven jedzie z nami. Stradlin się cieszy, tylko nie wiem jak Ty.. Ej, zaraz! Mary?!
- No. Wpieprzyła się. Poszła do domu się spakować i ma do nas wrócić. Ale Dash, ja nie wiem, czy chce jechać z Izzym.. - dziewczyna posmutniała
- Ej, ale my ten wyjazd organizujemy specjalnie dla Was, żebyście się pogodzili. Brack, spróbuj chociaż, jak nie będzie Ci się podobać, to wrócimy. Jak będziesz chciała, to zostawimy tam chłopaków i wrócimy same.
- No nie wiem
- Brackie.. no proszę. Przecież nie będziesz siedzieć tu sama
- No dobrze, ale jak coś, to wrócimy
- Oczywiście. Chodź się pakować - wstałam i podałam rękę przyjaciółce - Steven a Ty? Aaa w sumie.. Mary Cię spakuje
- Weź, wyjdź mi stąd! - rzucił we mnie puszką po coli - Sam się spakuję, rano.. albo jak tylko ten kudłacz mnie opuści - szeptał do siebie.


   Wchodząc z Dasshy do naszego pokoju usłyszałam rozmowę Stradlina z McKaganem. Mówił, że nie chce mnie stracić. Zobaczymy, co będzie jutro.
- A tak w ogóle na ile dni jedziemy? - zapytałam
- Dziewczyno, ja nawet nie wiem, gdzie będziemy spać, a Ty pytasz na ile jedziemy? Nie wiem, Duff chyba jest głównym organizatorem, zaraz go zapytam
- Ok - Dash wyszła z pokoju. Wyjęłam jakieś torby i zaczęłam wybierać ubrania.


   Gadałem z blondynem w pokoju. Dash nieco chwiejnym krokiem przyszła do nas i zapytała
- Duff, a na ile my jedziemy?
- Nie wiem. Aż nam się znudzi - uśmiechnął się
- Czyli Brack się zgodziła? - zapytałem
- Jakoś ją przekonałam. Powiedziałam, że jak się jej nie spodoba, to wrócimy do domu.. bez Was - blondynka dosłownie wyskoczyła z pokoju, zacieszając oczywiście. Co do chuja Ona dzisiaj brała?!


   - Brack! Już jestem. McKagan powiedział, że będziemy tam, aż nam się znudzi
- Czyli co? Wracamy jutro?
- Nie, nie, nie.. no Brack, nie psuj tego wyjazdu
- Spróbuję. Ale niczego nie obiecuję
- Brack.. - dłoń blondynki zacisnęła się lekko na moim karku
- No co, przecież powiedziałam, że spróbuję - potargałam jej włosy i zabrałam się za pakowanie. Dash zrobiła to samo, jednak po  kilku jakże "męczących" minutach padła na łóżko - Dash, co Ci?
- Zmęczyłam się. Chcę spać
- No przestań, a kto Cię spakuje? Nie, nawet na mnie nie patrz - zagroziłam palcem, widząc spojrzenie przyjaciółki
- No Bracket, proszę
- Nie
- No weź
- Jezu, dobra. Ale tylko dlatego, że tak się starasz pogodzić mnie i Stradlina
- Dziękuję ! - leżała na łóżku i wydawała polecenia.


   Siedzę z tym kudłaczem opartym o moje ramię w salonie już z godzinę, a On dalej śpi i jeszcze bezczelnie udziela się przez sen. Chociaż, jakby się tak zastanowić, to wolę towarzystwo pijanego, śpiącego Hammetta niż wiecznie upierdliwej Mary, która zresztą chyba właśnie przyszła. Tak, to niestety Ona. Weszła jak do siebie. Co to ma być?! Każdy wbija kiedy chce i jak chce, śpi gdzie chce, wypija nasz alkohol.. no totalna samowolka.
- Kochanie, nie wiem na ile dni jedziemy, więc wzięłam trochę ubrań
- Trochę, to znaczy ile?
- No.. cały bagażnik
- Co?! Mary, jedziemy na kilka dni! - darłem się jak poparzony, aż dziwne, że te moje krzyki nie zbudziły Kirka.

- Nie denerwuj się. Dzwoniłam już do odpowiedniej osoby i ustaliłam nową datę ślubu, kochanie. - dumna z siebie wepchnęła mi się na kolana. Nie, no ja się kiedyś zabiję..

_____________________________________
Przepraszam, że tak długo czekaliście. Sama jestem na siebie zła, że tyle to trwało ; /. Ten rozdział jest trochę pokręcony (a może tylko tak mi się wydaje?), ale myślę, że będzie wiadomo o co chodzi. :) No i przepraszam za błędy jak są. Zapomniałabym - kocham Was, wiecie? ;D <3

Slash miał wczoraj urodziny, niestety nie załapałam się na filmik z fotkami od polskich fanów dla niego, bo za długo się zbierałam z wysłaniem zdjęcia -.- Ale moim prezentem dla niego jest, a raczej miało być to:
 .. no ale chuj, mój net chyba nie lubi Hudsona, bo nie pozwolił mi na wstawienie tego na twittera. Cóż za ironia losu ;c

Dash.

19 komentarzy:

  1. WRESZCIE!!! <33 ale zajebisty :D wreszcie zaiskrzyło między Dash i Duffem...czy coś ciekawego wydarzy się na tym wyjeździe? :D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wreszcie xd Kilka godzin dzisiaj siedziałam nad tym rozdziałem, by go dokończyć i się udało! ;D <3 Cieszę się, że się podoba ;3 Może.. mam taką nadzieję, ale nie wiem, co uda mi (a może raczej im? ;D) się zrobić ;p :**

      Usuń
  2. No kurde w końcu ! :D
    Dziewczyno ja też Cię kooocham <3
    Strasznie podobał mi się ten rozdział.
    Dash najebana xD Wyobrażałam ją sobie jak wracała z Duff'em :) Jej *.*
    Wnerwia mnie ta Mary ! uugh ! No kurde niech się nie wpierdala wszędzie !
    Fajnie, że Duff wymyślił to jeziorko :D Mam nadzieję, że Brack i Izzy się pogodzą ! A tak wg. to brakuje mi Slash'a. Oni jakby o nim zapomnieli ;__;
    Czekam na kolejny, tak samo świetny rozdział jak ten :D nie pozwól mi długo czekać Dash :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :) <3
      Oj, się czepiasz Mary, a to przecież taka milutka kobieta xD
      Mi też go już brakuje ;c Ale nie zapomnieli o nim, ja też nie. Miał się pojawić w tym rozdziale, ale już nie wiedziałam, jak go tam wcisnąć, więc pojawi się dopiero w kolejnym ;D
      Jeej, no postaram się dodać szybko ;D Wczoraj wieczorem zaczęłam pisać nowy rozdział w zeszycie i wyszło mi prawie 6 stron xd więc już kawałek mam ;p ;*

      Usuń
  3. wszystkie rozdziały przeczytałam od wczoraj wieczora do teraz :D Strasznie mi się podoba to opowiadanie!Czekam na następny rozdział,pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać ;D Wgl podziwiam ludzi, którzy są w stanie przeczytać te moje wypociny w tak krótkim czasie :)

      Usuń
  4. też przeczytałam wszystkie rozdziały w jedną noc, jakiś czas temu i teraz czytam na bieżąco <3

    OdpowiedzUsuń
  5. PRzeczytałam wszystko w jedną noc i to jest po prostu zajebiste i wyjebane w chuj!
    PS Jakim programem zrobiłaś to zdjecie ? <3
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwoscia na nastepny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehh, wiem, że się powtarzam, ale miło mi to czytać ;D ;3
      GIMP 2 :)

      Usuń
  6. ZAJEBAĆ MARY!!! Niech się cholera utopi nad tym jeziorem! Czy ona musi się we WSZYSTKO wpieprzać?! No dosłownie we wszystko... Po jakiego chuja Kirk 'ujawnił' to jezioro? Mary bierze cały bagażnik ubrań... Na mnie się drą jak mam ledwo dopiętą walizkę i kostkę. Co za niesprawiedliwość! A podobno im człowiek starszy tym rozsądniejszy... Ale miało być o czym innym. Czy jej ten urlop na przygotowania do ślubu nigdy nie skończy?! Nawet jeśli ma zmiennika/współpracownika, to przecież ta osoba (zapewne zacna) nie może tam siedzieć codziennie. A jeśli ktoś taki nie istnieje to znaczy, że kiosk jest nieczynny. A to bardzo brzydko z jej strony... Pozbawiać biednych, nieświadomych tragedii Adlerka ludzi dostępu do prasy i tej całej reszty, którą sprzedają w kioskach. Nieładnie! Mary jest po 40-tce, tak? A może mieć 53? Dla mnie zawsze będzie 53-letnią kobietą, która chce mieć potomstwo ze Stevenkiem... A przecież ona ma potomstwo... Nie z Adlerem, ale ma. W końcu to jej córka miała dostać numer telefonu... ;)

    Izzy ma przeprosić Bracket, ona mam mu wybaczyć i wszystko znowu będzie słodko... :) Bo ona mu wybaczy, prawda? Tak, tak wybaczy... Tak czuję. :D

    'Zrób' coś między Dash a Duffem... Bo to się już nudne robi. Jak on chce to ona nie chce, a jak ona chce to on postanawia być bardzo porządny i udaje, że nie chce... Weź przestań męczyć czytelników... xD

    Zapomnieli o Slashu? :/ Niby nie, Dash z McKaganem nawet się w poprzednim rozdziale zastanawiali czy przypadkiem nie należałoby go odwiedzić... A teraz chcą bez Saula wyjechać nad jezioro... Bez Saula, ale za to z Mary! ;P

    Przepraszam za opóźnienie z komentarzem, ale leń nie pozwolił mi go napisać po przeczytaniu... Jednocześnie pragnę szanowną Panią poinformować, że teraz raczej niczego nie będę komentować w dopuszczalnym czasie, ponieważ na trzy tygodnie wyjeżdżam. Internet teoretycznie będzie, ale z czasem mogą wystąpić problemy... :[

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, dobre xd Coś czuję, że Mary sobie "popływa".. ;D A Kirk to ujawnił, bo był pijany. :) A się czepiasz, jej kiosk, to pracuje kiedy chce xd 53? Trochę jakby dużo, ale ok. Miała mieć nieco mniej, ale skoro tak chcesz męczyć Adlerka..
      Tak, właśnie. Jej córka miała dostać ten numer.. i dostanie. Za jakiś czas :)

      Hehe, no wszystko jest możliwe, mogą się pogodzić a mogą się nawet rozstać..

      Oj, no bo On ją kocha tak? To nie chce jej wykorzystać. Rozuuumiesz? ;D

      Masz rację, zastanawiali się. Bo się Mary wpieprzyła! ;D A poza tym, to Oni to robią głównie dla Bracket i Izzy'ego, więc wiesz.. ;p

      Rozumiem, często mam to samo. Spoko. To życzę miłego wyjazdu :D ;*

      Usuń
    2. Taa.. życzę miłego wyjazdu - jak tak napisałaś o tym kuzynie, to właśnie się zorientowałam, że to chyba nic kurde nie da.. xd

      Usuń
    3. Nie no, wyjazd jest calkiem mily... Tylko wiesz: ja 'zbuntowana' nastolatka i szescioletni chlopiec, ktory jak juz stwierdzi, ze wlosy wygladaja w miare dobrze i moze wyjsc tak na ulice, to musi utrwalic 'fryzure' lakierem... Jeszcze smie krytykowac moj ulubiony stroj: porwane szorty, koszulke Skid Row i trampki...

      Usuń
    4. Rozumiem, dzisiaj jak byłam z koleżanką na placu zabaw (poszłyśmy się pohuśtać xd) to jakaś sześcioletnia dziewczynka zaczęła coś do mnie gadać. Wgl najpierw gadała sama do siebie, więc zaczęłam się trochę bać.. A później jak z nią gadałam, to stwierdziła, że gadam jak mama xd Wgl było tak, że gadałam z koleżanką i Ona chciała gdzieś iść, to ja powiedziałam, że dobra, ale chwilę później stwierdziłam, że ja chcę się jeszcze pobujać, a ta mała się wpieprzyła i do mnie "Ja Cię w ogóle nie rozumiem. Mówisz, że idziesz i, że chcesz się huśtać.. to się huśtaj, kto Ci zabrania? Ja już Cię nie rozumiem.." i tego typu rzeczy, a później chciała, żebym z nią rysowała na piasku xD I to musiałam być ja, a nie moja koleżanka. Ja nwm, czy ja tak przyciągam dzieci? xd
      A to mała żmija.. jak można krytykować taki strój?!

      Usuń
    5. Moze przyciagasz. Takie to najgorsze. Bo to juz takie male nie jest, cos tam rozumie, ale porozmawiac normalnie to jeszcze sie nie da... Gadasz jak mama, widzisz? No ale taka stara przynajmniej nie jestes... Chociaz u mnie w miescie (na szczescie nie w mojej podstawowce) jest jedenastolatka w ciazy, wiec teoretycznie daloby rade... A najlepsze jest to, ze ona nawet nie sie kto jest tatusiem...
      Zmija to malo powiedziane. Toz to zlo w czystej postaci!

      Usuń
    6. No, takie małe, pyskate dziecko ;/ Wtrąca się w rozmowę.. i to bez pytania. Brak kultury -.- Tak, jak mama, chociaż późnej stwierdziła jeszcze, że jak babcia xd I to tylko dlatego, że się z nią kłóciłam! Gadała głupoty, to mówiłam jej prawdę, bo po co ma dziecko w kłamstwie żyć? ;p
      Jedenastolatka w ciąży?! I nie wie, kto jest ojcem? Pierdolę, no patologia!
      Jak większość bachorów, niestety. Współczuję.
      A ta mała gówniara, wmawiała mi jeszcze, że nie jestem dzieckiem! Ja jej mówię, że mam 15 lat, czuję się dzieckiem i wgl, a ta, że "Taka dziewczyna nie może być dzieckiem!" I jeszcze jaaak się chwaliła, że Ona już do zerówki idzie, a później zacznie szkołę.. a ja do niej "Tak? A ja za rok skończę", a mała co? A mała "No i co z tego?" xdd

      Usuń
    7. A na jaki temat ta prawda? Bo ja odkad pewna kobieta stwierdzila, ze wtracam sie w wychowanie jej dziecka nic nie tlumacze. Mala zaczela, ze dziewczynki ubrane w ciemne kolory to chca byc chlopcami... Mialam pozostawic dziecko w niewiedzy? Wytlumaczylam jej delikatnie, ze pierdoli. Mamusia jak sie oburzyla... Przestalam. Kiedys ktos uswiadomi.
      Czwartoklasisci na wycieczce w sloneczko grali... Dwie czy trzy zaszly w ciaze, a ze sie przeruchaly z kilkoma chlopakami, to i nie wiedza. Jak uslyszalam, to myslalam, ze sie wyjebie i juz nie wstane... Wszystko jak najbardziej wyciszone, zeby sie przypadkiem nikt nie dowiedzial.
      Ha! A ja w tym skonczylam i czuje sie dumnna gimnazjalistka! Chuj, ze w gimnazjum, do ktorego bede chodzic bylam z piec razy. xD

      Usuń
    8. Życiowy xd Bo ta mała pierdoliła, że łoś i koziołek, to to samo xd Ja jej mówię, że nie, że się od siebie różnią, a ta dalej swoje.. późnej jeszcze coś tam "wiedziała lepiej" ale już nie pamiętam dokładnie co.. O, ale pamiętam, że jak chciała żebym pomogła jej na tym piasku rysować, to się ze mną kłóciła, że źle coś narysowałam. A ja przecież 6 z plastyki mam co roku!
      Wkurwiają mnie te stereotypy, przecież jak dziewczyna ubiera się na czarno, czy tam na jakiś inny ciemny kolor nie znaczy, że chce być chłopcem do cholery! Gdzie jest kurwa napisane, że dziewczyny mają chodzić w różowych szmatach? ;/
      Jezu, skąd czwartoklasiści znają takie zabawy? Ciekawe, czy rodzice wiedzą, że ich dzieci się tak "ładnie" bawią. I to jest właśnie brak uświadamiania. No rozjebałaś mnie tą informacją. Takie młode i w ciąży, do tego nie wiadomo z kim.
      Mi został ostatni rok w gimbazie, a później chuj wie, gdzie mnie poniesie. Nie mam zielonego pojęcia, jaką szkołę wybrać ;/ I boję się, że wybiorę jakąś na ostatnią chwilę, a później bd żałować i zmieniać, o ile się da.

      Usuń
    9. Los i koziolek powiadasz? No moglby byc problem. Ale powiedz (albo napisz xD) Ty mi, jak do jasnej cholery wytlumaczyc dziecku, ze delfin to nie ryba?
      To, ze ty 6 z plastyki mialas to nic nie znaczy. My mielismy rok z nauczycielem muzyki, u ktorego mialam 4. Plastyczka byla na urlopie zdrowotnym, czy cos w tym stylu. Na drugi ona juz wrocila i na koniec postawila mi 6. Za co? Nie mam pojecia... Za te moje nieksztaltne bazgroly?! Chyba za to, ze jako jedyna przynosilam wszystkie prace w terminie (przez co sie ze mnie z reszta pozniej smiali.. No ale chuj, wreszcie sie od nich uwolnilam. Zaden ani zadna z tych debili (znaczy nie wszyscy to debile) nie dostali sie do mojego elytarnego gymnazjum. A tacy madrzy byli...).
      Dodam jezscze, ze mala byla w rozowej sukieneczce i fioletowych rajtuzkach, a mamusia w bialych kozaczkach z dzetami...
      Teraz to juz na pewno wiedza... Przeciez jak najlepsza przyjaciolka coreczki zaciazyla, to sie na 1000% dowiedzieli.
      Oj, no to pomyslec musisz... I sie zdecydowac, ale to jak juz sie dobrze namyslisz.

      Usuń