OSTRZEŻENIE!

Wszystkie sytuacje zawarte w zakładce ExtraGuns. nie mają żadnych powiązań z opowiadaniem głównym. Bez obaw. :)

niedziela, 9 marca 2014

Breakdown.

     Gunsi, Dash i Mary wyszli do Rainbow. Ja miałam dołączyć godzinę temu, ale za cholerę nie mogłam znaleźć mojej ukochanej ramoneski, a bez niej o wyjściu nie ma nawet mowy. Po kilku bezowocnych próbach poszukiwań w salonie, pokoju moim i Dash, a potem u Izzy'ego straciłam nadzieję, że jeszcze dziś uda mi się ją znaleźć, byłam tak zdesperowana, że szukałam w łazience, a nawet (3 razy!) w kuchni i to uwaga.. w lodówce! I jedyne, co mi to dało, to wizyta w toalecie, bo w ciągu tych "wypadów" do kuchni wypiłam 2 butelki jakiegoś soku. No ale nieważne, bo coś mnie podkusiło, żeby zajrzeć do sypialni Rudzielca i - boom! Rękaw mojej kurtki wystawał spod kołdry. Nie wiem, co Axl z nią robił i obawiam się, że nie chcę, ale skoro w końcu ją znalazłam, to może nie będę już myśleć, założę ją i po prostu WYJDĘ?

     Bracket miał przyjść godzinę temu, ale nadal jej nie ma. Stradlin najwyraźniej znudził się czekaniem, bo podszedł do baru, bajerować jakieś laski. Swoją drogą - obie rude, czyżby jakieś kuzynki Axla? Nawet charakterki podobne, z tego,co zauważyłem, bo dziewczyny teraz śmieją się, jakby nie wiadomo jakie kawały rytmiczny opowiadał, a chwilę temu rzucały w  barmana kieliszkami i darły na niego ryje, co zresztą oburzony Rose skomentował jako "nieodpowiedzialne, szczeniackie wybryki". Ha, śmieszne!

     - O kurwa, jak tu w Rainbow wiruje.. - Dash z Adlerem wrócili z podwórka - i stolik jakiś niestabilny - przyłożyła dłoń do czoła, przymykając oczy. Pociągnąłem ją za rękę, niemal bezwładnie upadła na moje kolana i automatycznie skryła głowę w zagłębieniu mojej szyi.
- Co ci tu wiruje, mała?
- Wszystkoo..
- Adler, ona coś brała? - rzuciłem podejrzliwe spojrzenie dziwnie spokojnemu perkusiście. Zaprzeczył, kręcąc głową.
- No coś ty? Co miałbym jej niby dać? Już się tym nie zajmuję, prędzej Izzy.. ostatnią działkę wziąłem w tamtym tygodniu.
- W tamtym tygodniu - zawtórowałem - a dziś Steve mamy poniedziałek, ale nieważne. Zrozum, że się martwię - westchnąłem - nie zrozumiesz. Widzieliście chociaż Brack?
- Nie. Chcę pić. - McRivery wstała gwałtownie i równie szybko wróciła na swoje dotychczasowe miejsce.
- Dash, dobrze się czujesz?
- Co.. y no tak, tak - świetnie. - uśmiechnęła się, ale na krótko.
- Poczekaj, zaraz coś ci przyniosę. Pilnujcie jej. - Zamówiłem wodę i zwróciłem Izzy'emu uwagę, żeby zostawił już te nowe koleżanki, bo w każdej chwili może tu wpaść Brack, ale gitarzysta zbył mnie ruchem ręki, spojrzał nonszalancko i skierował się wraz z dziewczynami (bo jakże inaczej?) w stronę toalet w wiadomym celu. Wróciłem do stolika i podałem blondynce szklankę.
- Co to? Woda? Nie chcę wody.
- Skarbie, nie marudź, woda na razie powinna ci wystarczyć.
- Jasne - musnąłem ustami jej czoło. Wzięła kilka łyków i przytuliła się do mnie, kładąc przy tym nogi na moich udach - zimno tu. - jęknęła. Okryłem ją swoją ramoneską, leżącą obok Saula. Coś dziwnego się z nią dzieje : ma zawroty głowy, zimno jej, a przecież w Rainbow jest w chuj gorąco i to wszystko po tym, jak wróciła z podwórka.

     Izzy zwinął się gdzieś z laskami, na szybki numerek.. w toalecie, jak mniemam. Idiota. Przecież Brack w każdej chwili może tu przyjść. Póki co idzie Bach, ale to dobrze, może w końcu będzie z kim pogadać, bo od jakiegoś czasu siedzimy - mimo że przy jednym stoliku - w jakichś grupkach : Steven i Mary (aż uwierzyć nie mogę, że Popcorn jeszcze nie spierdolił!), no Duff próbuje dogadać się z zasypiającą (albo tracącą przytomność) blondynką, Axl położył głowę na stole i poszedł w kimę, a Izzy się zabawia. Ja natomiast nie mam do kogo gęby otworzyć. 15 minut temu starałem się zagadać do każdego po kolei, ale efektów żadnych, więc się poddałem.
- Cześć wszystkim, mogę się przysiąść? - Seba nie czekając na odpowiedź, zajął miejsce obok Rudego. - A gdzie Izzy i Bracket?
- Brack w domu, chociaż ponad godzinę temu miała przyjść, a Izzy - zawiesiłem się.
- A Izzy..?
- A Izzy najprawdopodobniej rucha jakieś nowo poznane laski. - odpowiedział jakby niczym niewzruszony Adler.
- Co ty gadasz? To teraz tylko czekać, aż Brack się o tym dowie. Biedna dziewczyna, myślałem, że Stradlin już się ogarnął z tymi zdradami.. skoro się oświadczył.
- Cicho, Brack idzie. - zauważył McKagan. Brunetka podeszła do naszego stolika, zmierzyła go wzrokiem i podejrzliwie zapytała.
- Gdzie Izzy? - spoglądaliśmy na siebie niespokojnie. Dziewczyna zapytała ponownie. - Ej, gdzie Izzy? Jest tu w ogóle? Co się z wami kurwa dzieje? Może byście odpowiedzieli? - wskazaliśmy z Bachem palcami, żeby spojrzała za siebie, ale w sumie niepotrzebnie, bo zdążyła już usłyszeć chichoty rudych koleżanek Stradlina. Odwróciła się i zobaczyła swojego chłopaka, obejmującego nieznane jej kobiety. Co więcej, pewnie szybko domyśliła się, że musiało do czegoś dojść, bo gitarzysta miał rozpiętą koszulę, a dziewczyny potargane włosy.
- O, Brack - chrząknął i natychmiast zsunął ręce z ciał koleżanek. - co ty tu robisz, kochanie?
- Kochanie? - fuknęła - Przyszłam. Bo miałam do was dołączyć, pamiętasz? Jak mogłeś znowu mi to zrobić? Obiecałeś.. - jej oczy zaszkliły się od łez, a głos zaczął drżeć.
- Skarbie, to nie tak. Przecież ja tylko z nimi rozmawiałem. Poza tym, prawie nie było o czym, to idiotki.
- Słucham? Idiotki? - oburzyła się jedna z rudych. - Ale żeby nas wyruchać, to nasz "idiotyzm" ci nie przeszkadzał, tak?! - wymierzyły mu liście, odwróciły się na pięcie i wyszły z Rainbow.
- Nie wierzę, ty naprawdę to zrobiłeś. A jeszcze łudziłam się, że może mówisz prawdę. Nienawidzę cię, Izzy. Nienawidzę. To - zdjęła z palca pierścionek zaręczynowy.. - koniec - .. i rzuciła nim w zaskoczonego rytmicznego - KOCHANIE.
- Nie zrobisz tego. Nie odejdziesz.
- Odejdę. - udała się w stronę wyjścia, pchnęła drzwi i opuściła budynek.
- Kurwa, Brack! Nie możesz, kochasz mnie przecież! Ja cię też, mieliśmy wziąć ślub! - krzyczał, ale dziewczyna - chociaż drzwi jeszcze się nie zamknęły - pewnie go już nie słyszała. - No Brack.. kurwa! - uderzył ręka w ścianę, osunął się na podłogę i schował twarz w dłoniach.

______________________________________
Miałam dodać tydzień temu, ale limit się skończył.. pierdolca można dostać z tym netem. -.-
Mam nadzieję, że się spodobało. :) Jeśli są błędy, to przepraszam. :3

+ proszę o komentarze. :)
Dash.

5 komentarzy:

  1. Witam Cię :3 Twoje opowiadanie i dodatki są mega wciągające i zawsze z niecierpliwością na nie czekam. Ten także był super, mimo, że trochę smutny, bo opisuje zerwanie Brack i Izzy'ego. I to jak chłopak się załamał... :c Tak, czy siak podoba mi się Twoja twórczość <3 Pozdrawiam i życzę weny.
    PS. Nie wiem, czy już pisałam, ale zapraszam na mojego bloga http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i również pozdrawiam. ;*

      Nwm, możliwe, że już pisałaś, ale mam całkiem dużo na głowie i brak czasu lub chęci na wchodzenie na kompa..

      Usuń
  2. hej :D bardzo fajnie się czytało, ale szkoda mi strasznie Brack... Izzy znowu zachował się idiotycznie, ale coś czuję, że oni za bardzo się kochają, żeby od siebie odejść... A swoją drogą, ciekawe co się dzeje z Dashy, bo chyba to nie są objawy ciąży? jeśli dobrze kojarzę xD
    Pisz dalej ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, cały Izzy, ale faktycznie oni się bardzo kochają, a co do Dash to nwm ;)

      Usuń
  3. Karwa no,kiedy nowy? Wchodze tu co dzień i za każdym razem jestem zawiedziona :C

    OdpowiedzUsuń