OSTRZEŻENIE!

Wszystkie sytuacje zawarte w zakładce ExtraGuns. nie mają żadnych powiązań z opowiadaniem głównym. Bez obaw. :)

środa, 12 sierpnia 2015

R.60

Cholera jasna, cholernie źle czuję się z tym, że tyle czasu nie wstawiłam kompletnie NIC. Kiedy nie pisze się miesiącami, ciężko później się do tego zabrać, nie tracić wątków, pisać cokolwiek z sensem i na średnim chociaż poziomie. Ten rozdział pisałam przez.... nie wiem, DŁUGO. Trudno mi się zabrać do pisania, ze względu właśnie na przerwę, jaką sobie zrobiłam, ale też przez to, że mam miliony kartek i karteczek z pozapisywanymi sytuacjami, opisami, dialogami, których nie chce mi się przeszukiwać. Przeczytałam dzisiaj kilka ostatnich komentarzy i pomyślałam, że muszę spiąć dupę i wstawić kolejny rozdział koniecznie DZISIAJ. Tak więc...

...

   ROZDZIAŁ 60


Kiedy wyszłam z łazienki, Duff już był w salonie i spijał resztki wina z butelek, zostawionych przez Mary i jej koleżanki. Swoją drogą, nie tylko butelki zostawiły owe panie (w rogu pokoju leżała czyjaś bielizna), ciekawe co tu się działo w nocy...
- Skarbie, otwórz drzwi.
- Ale po co? - spytałam.
- No otwórz.
- Okej - pociągnęłam za klamkę - Kurwa! - prawie dostałam zawału.. - Ona żyje? -.. widząc jedną z przyjaciółek Mary, leżącą pod naszymi schodami.
- Żyje. Co ciekawsze, na górze jest jeszcze jedna.
- Gdzie?
- U Popcorna - ruchem głowy wskazał piętro - i nie jest to Mary.
- Pewnie ona zostawiła tu bieliznę - pomyślałam - Nie Mary? Jakoś mnie to nie dziwi.
- Szczerze? - szepnął - Mnie też nie - dodał głośniej wtórując mi szerokim uśmiechem. - Chodź tu do mnie - zachęcił. Usiadłam przodem do niego i splotłam dłonie na karku blondyna, wpatrując się w głębie niebieskich oczu. - Kocham cię, mała.


     Obudziłem się ogrzany ciepłem bijącym zza okna. Słońce tak pięknie świeci, aż chce się żyć! Ale... Co?! Kim jest ta kobieta, leżąca w moim łóżku i w mojej koszulce?? Szturchnąłem niepewnie palcem ramię ciemnej blondynki - Kim ty jesteś i co robisz w moim łóżku??!
- Steve, nie wygłupiaj się misiaku, Lisa. Nie pamiętasz? - jej twarz nagle z promiennego zmieniła wyraz na zawiedziony.
- Aaah tak, Lisa, pewnie, że pamiętam, droczę się tylko - przykryłem zażenowanie sztucznym uśmiechem. Lisa, siostra Mary. W ogóle nie podobna. Ni chuja!
- Podobało ci się, słodziaku?
- C-co? Co miało mi się podobać?
- No, nasze zabawy w nocy - kobieta przejechała zgrabnym palcem po swoim ramieniu i delikatnie przeniosła na mnie wzrok.
- Jeśli mam być szczery... nic nie pamiętam.
- Hm. Możemy to powtórzyć! - krzyknęła i nim się obejrzałem, leżałem z piękną (jak na siostrę Mary) nagą kobietą, siedzącą na moim ciele.
- Skoro taka kobieta proponuje, grzechem byłoby odmówić! - uśmiechnąłem się i przystąpiłem do pieszczenia, bijącego cholernym gorącem, ciała Lisy.


     - Kurwa no, gdzie to jest?! - zbiegłem na dół, gdzie siedzieli Dash i McKagan.
- Czego szukasz, Axl? - dziewczyna spytała przyjemnym głosem.
- Zeszytu z moimi zapiskami. Widziałaś? - warknąłem.
- Rudy, w tym domu jest tyle zeszytów z twoimi "zapiskami", że i tak nie wiem, o którym mówisz.
- Ale tam był przepisany tekst do November rain! A pierwowzór też gdzieś zgubiłem, kurwa mać.
- Poszukaj na strychu, Izzy coś tam ostatnio wynosił.
- Głupi skurwiel! - pojęczałem pod nosem i poczłapałem z powrotem na górę. W tym domu nigdy nie można niczego znaleźć. Przechodząc obok pokoju Adlera, usłyszałem dość intrygujące dźwięki, czyżby przekonał się do Mary?


     Duff pojechał do sklepu, żeby zaopatrzyć Hellhouse w wódkę i jakieś żarcie. Po wczorajszej imprezie przyszłej Pani Adler, w lodówce nic prócz światła nie ma. Pustka. Axl krząta się po strychu, klnie jak szewc, wyzywając wszystkich, oprócz Slasha. Największe hejty spływają na osobę Stradlina. Siedząc samotnie, przypomniałam sobie o torebeczce schowanej w tylnej kieszeni moich spodni. Sięgnęłam dłonią i wyciągnęłam ją z jeansów, by ponownie przewracać w palcach, tak jak wcześniej w łazience. Tak bardzo mnie to pochłonęło, że przez dłuższą chwilę nie słyszałam pukania do drzwi. Ocknęłam się ze swoistego letargu dopiero, gdy w drzwi zaczęto uderzać pięścią. No przecież kurwa idę. Schowałam torebeczkę do kieszeni, pociągnęłam za klamkę i myślałam, że mam jebane zwidy. Znowu?
- Dzień dobry. My do Saula Hudsona.
- Poczekaj, może do Kirka Hammetta. Oni są tacy podobni - niższy policjant szturchnął wyższego, szepcząc.
- Niee, Hammett jest chyba w Metallice.
- Może lepiej niech panowie przyjdą, jak się już dogadają, hm?
- Nie, Hudson... zamknij się już, wiem, kogo mamy zabrać - wyższy z mężczyzn półgłosem sprzeczał się z kolegą - Już się dogadaliśmy. Saul Hudson. Jest w domu?
- A o co chodzi?
- Jest?
- O co chodzi? - zapytałam ponownie znacznie ostrzej.
- Ważna sprawa, mamy nowe zarzuty - niższy policjant, wyglądający przed chwilą na zwykłą ofiarę, odepchnął mnie ręką i wszedł do środka - Hudson! - wrzasnął - Sam zejdziesz, czy mam cię przyciągnąć za te twoje skołtunione kudły, sukinkocie?
- Co jest? - Slash wynurzył się wybudzony ze snu, ocierał dłonią zaspane oczy. Zszedł po schodach i szurając nogami podszedł do policjanta.
- Idziesz z nami - warknął i nie zwracając uwagi na jakiekolwiek nasze protesty i pytania, wraz z kolegą wyprowadził Slasha z Hellhouse w samych spodenkach. Gitarzysta nie miał na stopach nawet butów. Wybiegłam za nimi.
- Ej, no co wy, powiedzcie najpierw o co chodzi! - policjant, którego pociągnęłam za kurtkę, odepchnął mnie i warknął niemiło:
- Spierdalaj.
- Co się stało? - Rose zszedł z kilku schodków i oparł się o poręcz - Gdzie Slash?
- Nie ma - rozłożyłam ręce wchodząc do Hellhouse - Zabrali go - trzasnęłam drzwiami.
- Kto?
- Policja.
- Dlaczego?
- Nie mam pojęcia. Nic nie chcieli powiedzieć. - w oczach Rudego widziałam łzy, odwrócił się i pobiegł na górę.


     Nie mam pojęcia, co robimy pod komendą policji, ale Dash mówiła, że Slasha znowu zabrali.
- Brack, idziesz? - blondynka nachyliła się przy drzwiczkach od strony pasażera, przytaknęłam głową - Świetnie - rzuciła kluczyki na dach auta i wbiegła po schodach. Zamknęłam samochód i ruszyłam za nią, pchnęłam ciężkie drzwi wejściowe i rozejrzałam się za przyjaciółką. Rozmawiała z całkiem młodą policjantką.
- Nie możemy ujawniać szczegółów, pan Hudson sam się wszystkiego dowie. Pewnie już się dowiedział.
- Ale ja mam to w dupie, zabraliście go z domu, bez żadnych wyjaśnień, nawet nie zdążył się ubrać! Czy wy jesteście normalni?
- Dasshy, zamknij się, bo jeszcze ciebie wsadzą - powiedziałam półgłosem i odciągnęłam blondynkę od kobiety. McRivery zamknęła oczy, zacisnęła pięści i wzięła głęboki oddech.
- Dobra, jeszcze raz. O co tym razem oskarżacie Saula?
- Nie możemy...
- Kurwa mać! Nie wkurwiaj mnie. Wsadzać do aresztu bez żadnych wyjaśnień też nie możecie!
-  Pan Hudson został o wszystkim poinformowany.
- Ale...
- Dash - przerwałam jej przed kolejnym wybuchem - zamknij się już! Możemy z nim porozmawiać?
- W tej chwili jest przesłuchiwany... Ale - policjantka przeraziła się chyba nieco spojrzenia blondynki - zobaczę, co da się zrobić.
- Świetnie! - dziewczyna krzyknęła i usiadła na krześle, po chwili jednak wstała - Ty! Ty przyszedłeś po Slasha, możesz nam kurwa powiedzieć CZEMU??
- Nie mogę - warknął.
- Kurwa. Ja pierdolę, człowieku, w takim razie puśćcie go do domu. Jesteście niedojebani czy co? Nie ignoruj mnie popierdoleńcu!
-  Dash!
- Co?!
- Zamknij się, bo...
- Dobra, myślę, że areszt trochę cię ostudzi - policjant złapał blondynkę za ramię, i mimo iż szarpała się tak mocno, że prawie mu uciekła, udało mu się ją wyprowadzić z długiego korytarza i zamknąć w celi.


     - Nie znalazłem zeszytu, ale patrzcie co mam! - Rudy wydobył zza ściany rower. Dokładnie BMX Slasha.
- No, ale po co to wytrzasnąłeś? Skąd?
- Ze strychu - prychnął - Slash ma jutro urodziny, dawno nie jeździł, będzie mu miło - wyszczerzył zęby.
- Przecież Slash jest w areszcie, debilu.
- Wróci.
- Nie wiesz kiedy.
- Wróci - powiedział stanowczo i poszedł na górę. Nagle do Hellhouse wbiegła Brack.
- Chłopaki! Dash siedzi w areszcie!
- Co? - Duff się zakrztusił; wódka, którą wypluł spływała po jego brodzie, otarł ją wierzchem dłoni i powtórzył - Co?
- Noo... trochę pyskowała i policjant ją zamknął.
- Brack, czemu jej na to pozwoliłaś?
- Duff, kazałam jej się uspokoić, ale znasz ją, jak już się nakręci...
- Wiem. Kurwa mać. Co teraz?


     - Mamy dowody, Hudson, a ty nie masz alibi.
- Co? - prychnąłem z niedowierzaniem - Niby jakie dowody? I NA CO?
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- W co wy próbujecie mnie wpierdolić? - syknąłem spoglądając na niższego z policjantów, tego samego, który pod Hellhouse odepchnął Dash - Jesteście posrani.
- Zamknij się! - policjant sprzedał mi liścia tak mocnego, że na chwilę miałem mroczki przed oczami. Nie wygląda na silnego, skurwiel.
- Pozory jednak mylą - odpowiedziałem drwiąco unosząc prawy kącik ust.
- Obraza funkcjonariusza na służbie grozi karą. Ciesz się, że na razie tylko taką.
- Pff, litość, kurwa mać - prychnąłem pod nosem.
- Co?
- Pstro.
- Chuju, myślisz, że jak jesteś...
- Zostaw go już i chodź na lunch - wyższy policjant wypchnął kolegę za drzwi - Zabierz Hudsona do celi - rozkazał ochroniarzowi.


     - Dash McRivery, wychodzisz.
- Co? - wstałam z niewygodnej ławeczki - co? - powtórzyłam, trzymając ręce na metalowych szczeblach kraty, policjant przewracał kluczami, aż w końcu znalazł odpowiedni.
- Podziękuj chłopakowi i przyjaciółce.


     Życie jest bez sensu, czemu oni go tam trzymają, przecież jest niewinny! Chcę go zobaczyć, jeśli nie wypuszczą go do jutra, do jego urodzin, to będzie najgorszy dzień w moim życiu. Nie wiem, jak długo leżałem słuchając w kółko naszego Appetite, godzinę, dwie, może trzy, ale ostatnimi słowami jakie do mnie dotarły, były They're out ta get me. They won't catch me, I'm fucking innocent, they won't break me! Później już nic nie pamiętam. Zasnąłem.


     - Wcale nie musieliście mnie wyciągać, odsiedziałabym te 48 godzin i by mnie wypuścili. Całkiem tam miło.
- Nawet mnie nie wkurwiaj, Dash.
- Skarbie, zaoszczędzilibyśmy pieniądze, ale okej. Już siedzę cicho.
- A od kiedy ty się tak o pieniądze martwisz?
- Od zawsze. Dobra, przepraszam, żartowałam przecież.
- Miałaś rację, mogliśmy cię nie wyciągać.
- Duff, kurwa! Żartowałam.
- Jakoś mnie ten żart nie śmieszył - wściekły wyrzucił papierosa za okno i docisnął pedał gazu.
- Możecie się nie kłócić?!
- Ktoś tu się nie zna na żartach - odwróciłam głowę w bok i spojrzałam na blondyna - Nie poznaję cię, kochanie.
- No kurwa mać, Dash! Przestań mnie wkurwiać! O co ci do chuja chodzi?
- Duff...
- Zamknij się Brack. Dash, chcieliśmy ci pomóc, o co ty masz jeszcze pretensje?!
- McKagan!! - wrzasnęłam.
- Co?! Kurwa... - w jednym, krótkim momencie przed naszym samochodem wyrosła ogromna ciężarówka, basista zahamował gwałtownie, myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi, zamknęłam oczy, modląc się, by tylko przeżyć.


     Obudziłem się zdyszany i cały zlany potem. To okropne uczucie, kiedy nagle panicznie czegoś się boisz, odczuwasz niewyobrażalny chłód, coś przygniata ci klatkę piersiową tak bardzo, że coraz trudniej ci oddychać, próbujesz krzyczeć, ale nie potrafisz wydobyć z siebie choćby najcichszego jęku. Czujesz jak każda część twojego ciała drętwieje. Centymetr po centymetrze. Nie możesz się ruszyć. Nie możesz się obudzić. Myślisz, że wiesz co się wokół ciebie dzieje, ale nie możesz otworzyć oczu. I to nieodparte wrażenie, że ktoś cię obserwuje. Ktoś stoi nad twoim łóżkiem i powoli wysysa z ciebie życie. Wiesz, że coś się stało. Ale czekasz. Czekasz. Tylko czekasz. Aż minie. Aż to minie. Bo w końcu minie. Kiedy obudziłem się z tego koszmaru (a może to nie był sen?), w pierwszej chwili nie wiedziałem gdzie jestem. Kiedy udało mi się trochę uspokoić oddech, w moich myślach pojawili się McKagan, Dash i Bracket, Nie wiem dlaczego, ale strasznie się o nich bałem. Spojrzałem na zegarek i było ledwie po 22. Bałem się ruszyć, czułem, że upadnę i czułem czyjąś obecność. Zostałem w pokoju. W moim łóżku. A powieki znowu zdawały się być z ołowiu - coraz cięższe, aż w końcu nie dałem rady już dłużej na siłę ich otwierać. 


     - Dziewczyny, WSZYSTKO w porządku? Dash? - nerwowo spojrzałem w prawo, moja dziewczyna siedziała w bezruchu z szeroko otwartymi oczami, powoli uspokajała oddech. Dopiero po chwili zobaczyłem, że z dolnej wargi jej pełnych ust wycieka stróżka krwi - gwałtowne zahamowanie musiało spowodować, że blondynka uderzyła w deskę rozdzielczą. Boże święty, przecież mogłem nas pozabijać, jestem idiotą! Dotknąłem jej dłoni, ale zabrała ją szybko i ostentacyjnie. Spojrzałem lusterko - Brack, w porządku? - kiwnęła tylko głową.


     - Zadzwoń - Lisa posłała mi buziaka wychodząc. Rozmarzony padłem na kanapę obok Stradlina.
- Ahhh.
- Co tam, Steve?
- Zmęczony jestem. Cały dzień nie wychodziliśmy z łóżka.
- Kto to właściwie był?
- Lisa.
- Lisa?
- Lisa.
- Coś więcej?
- Siostra Mary.
- Co?! - Izzy wypluł colę z ust i łapczywie próbował zaczerpnąć oddech, który właśnie mu uciekł. - Siostra Mary??
- No siostra Mary.
- Niepodobna.
- Oj miałem szansę się o tym przekonać na własnej skórze. Naprawdę!
- Kurwa mać, ja pierdzielę, mogliśmy zginąć - McRivery, wkurwiona jak nigdy, mamrotała pod nosem i pierdolnęła drzwiami przed McKaganem, który szedł krok w krok za nią.
- Dash no! Zaczekaj!
- Coś się stało, kochanie? - Stradlin zatrzymał brunetkę, gdy weszła do Hellhouse - Skarbie? - nie odezwała się ani słowem, złożyła tylko twarz na jego piersi. 


     - Dash, przepraszam - złapałem ją za rękę, gdy wchodziła do naszej sypialni. Odwróciła się w moją stronę.
- Co? Piłeś. Kurwa, Duff, chlałeś wódę pół dnia.
- Nieprawda. Rano tylko resztki wina, przecież wiesz, maleńka - odgarnąłem delikatnie kosmyk blond włosów z dziwnie bladej twarzy blondynki.
- Nie dotykaj mnie - usiadła na łóżku i schowała głowę w dłoniach. Uklęknąłem przy niej.
- Misiu. Ja byłem po prostu zły. Ciężko się przyznać, ale wściekły wręcz.
- Wściekły bo co?? - stanęła przy drzwiach, opadłem na łóżko wypuszczając gorące powietrze z ust.
- Bo... No kurwa, ktoś mi podpierdolił...
- Działkę? - uniosła niewysoko woreczek z białym proszkiem. Zerwałem się.
- Skąd to masz?
- Nieważne. Skąd TY to miałeś?
- Dostałem. Oddaj mi to.
- Nie. Nie, Duff.
- Skarbie... - podszedłem do dziewczyny powoli i spokojnie, spojrzałem jej w oczy, nachyliłem się nad jej uchem i szepnąłem - Nie chcę, żebyś się w to bawiła. Daj mi to.
- Nie! - uciekła do łazienki.
- Dash!!! Kurwa - kopnąłem drzwi. Jebane wyłamały zawiasy.
- Duuuuuuuuuuuuff!? Możesz mi kurwa powiedzieć, CO SIĘ DO CHUJA STAŁO?
- Zaraz, tylko...
- Kurwa, nie zaraz! Teraz! - warknął, po czym pierdolnął mi pięścią w twarz. Czarne plamy zawitały wszędzie gdzie tylko próbowałem spojrzeć, poczułem tępy ból i z trudem potrząsłem głową, by plamy zniknęły i bym mógł zobaczyć cokolwiek, poczułem stróżkę ciepłej krwi, spływającej z dolnej wargi po brodzie - Boże, przepraszam... - Izzy rzucił się w moją stronę, ale uniosłem otwartą dłoń w geście, że wszystko w porządku.
- Mieliśmy wypadek. Stłuczkę w sumie...


     Uciekłam. Zamknęłam się w łazience, a Duff nawet nie próbował tam podejść. Ogarniała mnie wściekłość i niepohamowane rozczarowanie. Skąd? Skąd u niego narkotyki? Te myśli nie dawały mi spokoju, nie opuszczały mojej głowy, nie mogłam ich niczym zakryć, wypędzić, zniszczyć. Byłam tak bezsilna i zdesperowana, że w końcu rozsypałam proszek na brzegu wanny i jednym pociągnięciem wciągnęłam całą działkę. Kokaina zawitała w moim organizmie i nawet na jakiś czas poczułam ulgę. Poczułam się szczęśliwa.


     - Czyli tak naprawdę nic poważnego się nie stało? - upewniał się rytmiczny.
- Nic - odpowiedziałem. Cholera jasna, nic?! Mogłem nas Z A B I Ć! Albo gorzej, mogłem stracić Dash. Mogłem stracić jedyną miłość mojego życia. - Dash. Kurwa mać, Stradlin! Przecież ona zamknęła się w łazience z twoimi narkotykami!
- Z moimi? Co? Wziąłeś je, są twoje - prychnął.
- Dobra, nieważne, wiesz? Kurwa mać - pobiegłem na koniec korytarza, pociągnąłem za klamkę, drzwi nawet nie były zamknięte. Zrobiła to celowo? Chciała, żebym wszedł i ją powstrzymał? Chciała, a ja tak po prostu tłumaczyłem Izzy'emu co się wydarzyło? Chciała..? - Dasshy? - siedziała na podłodze, oparta o wannę i wyginała kącik ust w dziwnym uśmiechu. Zaraz po tym jak mnie zobaczyła, jej oczy otworzyły się szeroko, jakby ze strachu, odsłaniając rozszerzone źrenice; chciała odepchnął się dłońmi w tył, ale będąca tuż za nią wanna jej to uniemożliwiła, kręciła głową, jakby chciała odwrócić wzrok, albo uchronić się przed uderzeniem, doskoczyłem do niej i przykucnąłem, łapiąc ją za ramiona - Dash, kochanie, co się dzieje? Dasshy?!
- Odejdź! Wyjdź stąd!
- Nigdzie się nie ruszę.
- Wyjdź!! - wrzasnęła. Chciałem się odsunąć, żeby sprawdzić jej reakcję, ale chwyciła mój nadgarstek i mocno zacisnęła na nim dłoń.
- Dash, do kogo mówisz?
- Do dziewczynki. Julie. Ona znowu tu jest - szepnęła z obłędem goszczącym w zawsze niebieskich, teraz jednak prawie czarnych oczach.
- Boże, Dash, dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego to wzięłaś? Nikogo tu nie ma! Skarbie... - objąłem ją mocno i pogładziłem po włosach, próbując uspokoić dziewczynę, a może bardziej samego siebie. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, co widzi.     

___________________________________________

Taa, miałam to wstawić w niedzielę. Nie wyszło ;_; Miał być dłuższy. Nie wyszło. Ale przynajmniej wiem, jak zacząć kolejny rozdział. Nie będę się znowu rozpisywać, wiecie co robić! :D

K O M E N T U J C I E ! 

Tradycyjna gadka na koniec (tak, powtarzam się) - jeśli przeczytałaś/-eś tę notkę, proszę zostaw komentarz, opinię, jakiś znak, COKOLWIEK! Obserwuj.To motywuje.. i miło jest przeczytać coś na temat tym moich wypocin. Więc wiecie, co robić :). 



 Peace, 
Dash

P.S. już chyba nigdy nie dobiję do więcej, niż 5 komentarzy pod jednym rozdziałem :c

5 komentarzy:

  1. W końcu jesteś!
    Już myślałam, że cię zombie zeżarło! O.O
    Na szczęście nic ci nie jest :D
    Ha!
    Chcę widzieć minę Mary jak dowie się, że Steven zdradził ją z jej siostrą xD
    Tak właściwie, to ta Mary musi mieć nieźle najebane w głowie XD
    I pomyśleć, że zaczęło się od tego, że Steven chciał poprosić o numer do jej córki :P
    Biedny Steven :(
    Duff trochę (w chuj bardzo) przesadził na komisariacie.
    Kurwa! Przecież Dash tylko żartowała, a ten o mało ich nie zabił!
    Ta wódka to mu już chyba mózg wyżarła o.o
    Dash znowu widziała małą Julie (?!)
    Kurwa, jestem serio ciekawa jak dalej potoczysz tą historię z tym duchem, bo można wymyślić z tego naprawdę zajebistą rzecz! :D
    Nie wiem, na przykład, że Dash widzi duchy i pomaga im przejść na drugą stronę czy coś (właściwie to był nawet taki serial, ale teraz nie pamiętam nazwy :/ ), albo, że ta mała Julie będzie ich straszyć w domu i wgl, nie wiem, mnóstwo fajnych rzeczy można wymyślić, serio.
    Wiem, że TY wymyślisz coś MEGA ZAJEBISTEGO, więc jestem spokojna i ciekawa co to będzie :D
    Czekam na więcej :)
    Pozdrawiam, peace! :D
    Ps. Zapraszam do mnie http://docen-wolnosc.blogspot.com/
    O ile masz ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze przebrnelam przez wszystkie rozdziały i jestem mega pozytywnie zaskoczona. Na początku trudno było mi się wkręcić w ta historie, ale z rozdziału do rozdziału nie mogłam się doczekać co będzie dalej :D Czekam z niecierpliwością na kolejne :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno zaczęłam czytać tego bloga i szybko przeczytałam wszystkie rozdziały ! Są naprawdę super ! Chociaż nie wierzę , że z moich mężów zrobiłaś homoseksualistów :'( ale muszę przyznać ze te fragmenty są wyjątkowo interesujące :P Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ! w wolnej chwili zapraszam do mnie http://paradise-city-my-world.blog.pl/ dopiero zaczynam dlatego liczę na opinię bardziej doświadczonych

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam skomentować już jakiś czas temu, ale za każdym razem coś mi wypadało.
    Generalnie myślałam, że umarłaś. XD Rozdział dodany w sierpniu, wiem, ale mam nadzieję, że przeczytasz komentarz hahaha!
    No a więc. Nadal czekam na Jeremiego (on się tak nazywał, prawda?) bo z nim są zawsze świetne akcje. Jest totalnie dziwnym psycholem, z totalnie zrytą banią. To dobrze. XD
    Trochę się w Hellhousie porobiło, nie ukrywam że się z tego powodu troszkę cieszę, jest dzięki temu mega ciekawie hahahaha.
    Zastanawiam się, co będzie ze Stevenem i Mary, kocham tę ''parę'' najbardziej ze wszystkich XD A tutaj bum, pojawia się Lisa. W dodatku to siostry. Będzie śmiesznie hahaha.
    W ogóle akcja z wypadkiem była... no zajebista była, tak nieoczekiwanie się pojawiła. Aż mnie dreszczyk przeszedł.
    Dobra. Czekam aż dodasz (mam nadzieję) coś nowego. XD

    OdpowiedzUsuń