OSTRZEŻENIE!

Wszystkie sytuacje zawarte w zakładce ExtraGuns. nie mają żadnych powiązań z opowiadaniem głównym. Bez obaw. :)

sobota, 29 grudnia 2012

R.19

ROZDZIAŁ 19

- Slash, gdzie idziesz?
- Do Rainbow.. muszę się zrelaksować
- Mogę iść z Tobą?
- Dash, mam zamiar się nachlać tak, że nie będę kontaktować, nie wiem, czy jest sens, żebyś ze mną szła
- Proooszę  - dziewczyna podeszła do mnie, chwyciła moje dłonie i patrząc mi centralnie w oczy zrobiła słodko-smutną minkę. Trudno było mi odmówić, mimo tego powiedziałem – Nie
- No Slash!
- Nie, powiedziałem nie, to nie
- A co się będę Ciebie pytać, mam ochotę się najebać do nieprzytomności i Ty mi w tym nie przeszkodzisz. Idę z Tobą, czy Ci się to podoba, czy nie! – przeszła koło mnie wychodząc z domu, spojrzałem na nią uśmiechając się – Taa..
- Hudson! Idziesz?
- No już idę.. narka chłopaki – wychodząc pomachałem chłopakom, podbiegłem do przyjaciółki i objąłem ją ramieniem – No nie złość się
- Pff
- No co pff?
- Czemu nie chciałeś, żebym z Tobą poszła?
- Już Ci powiedziałem, że chcę się nachlać
- No ale co to ma do rzeczy? Też chcę się nachlać  
- Tak, ale kto Cię obroni jak jakiś koleś będzie się do Ciebie przystawiał, a ja będę leżał pod stołem?
- Sama się obronie
- Tak, sama się obronisz
- Oj no Saul, nic się przecież nie stanie, siądziemy gdzieś razem i będziemy się wzajemnie pilnować..
- No nie wiem.. naprawdę czułbym się lepiej, gdybyś siedziała bezpieczna w domu
- Przestań. I rusz się, bo wleczesz się jak dziadek Brack do łazienki – dziewczyna uśmiechnęła się i skacząc zaczęła śpiewać coś bliżej nieokreślonego, brzmiało trochę jak „Anything goes” ale pewny nie jestem. Podbiegłem do niej, aby jej nie zgubić.. z nią wszystko jest możliwe.

- O mój Boże
- Co się stało?
- To.. to chłopaki z Metalliki?!
- Tak.. i co z tego?
- I co z tego? Slash, Ty ich znasz osobiście, poznasz mnie z nimi? – stanąłem ze znudzeniem pytając – A muszę?
– Tak, tak Slash proszę
- Jak Ty ostatnio często mnie o coś prosisz..
- Czyli tak?
- Ehh no dobra
- Kurde, Slash jestem Twoją dłużniczką! Naprawdę, zrobię dla Ciebie wszystko, co tylko będziesz chciał! –mówiąc (mam na myśli krzycząc) to rzuciła mi się na szyję
- Wszystko?
- Tak
- A pójdziesz do domu?
- Nie
- Mówiłaś, że wszystko
- Ale nie to. Ty już mnie nie lubisz..
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo nawet nachlać się ze mną nie chcesz
- Chcę, ale wolałbym w domu, bezpieczniej by było. A co do tego Twojego długu wdzięczności.. naprawdę zrobisz, wszystko, co tylko będę chciał?
- Tak – spojrzałem na nią z szatańskim uśmieszkiem – Ale Slash.. tylko żeby to było coś normalnego
- Tak, normalnego.. jasne

- Przepraszam, mogę prosić o autograf? – spytałem podchodząc do James’a
- Jasne.. – Hetfield odwrócił się i wrzasnął - Slash! Stary żartujesz? Po cholerę Ci mój autograf? – mężczyzna podał mi rękę, po czym mnie uściskał, przywitałem się z Kirkiem i odpowiedziałem – A to nie dla mnie.. dla tej młodej damy
- A kimże jest ta młoda dama? – James ucałował jej dłoń
- To jest Dash – powiedziałem łapiąc ją za rękę i odciągając od wokalisty Metalliki
- Ach Dash! Wiele o Tobie słyszeliśmy. Naprawdę, chłopaki dużo o Tobie mówili
- Serio? O Was prawie nic.. – dziewczyna uśmiechnęła się poprawiając włosy. Klasnąłem, w ręce – Wiecie co, my niestety musimy już iść, zgadamy się później, co?
- A co z autografem?
- Dasz jej innym razem.. jakoś to przeżyje
- Co? Ej, dlaczego? Slash, przecież dwie minutki nas nie zbawią. James, nie mam kartki, mógłbyś mi się podpisać na ręce? Kirk, Ty też.
- Z przyjemnością
- Dzięki, kurde nie mogę uwierzyć, że Was poznałam, Slash teraz już możemy iść.. aczkolwiek nie musimy, fajnie byłoby jeszcze pogadać..
- Dobra, dobra pogadasz sobie z chłopakami innym razem.. idziemy – pożegnaliśmy się (głownie Dash) z chłopakami i poszliśmy do baru.

- Saul, czemu się tak dziwnie przy nich zachowywałeś?
- Normalnie, chodźmy się napić

Na miejscu założyliśmy się, kto więcej wypije, problem w tym, że nie liczyliśmy po ile wypiliśmy. Gadaliśmy o jakichś dziwnych i głównie zboczonych rzeczach. Nagle do budynku wbiegł pijany policjant z bronią w dłoni – Zastrzelę się jak ktoś nie postawi mi kolejki! Słyszeliście? Zastrzelę się! A najpierw zajebię Was wszystkich.. po kolei.. każdego! No może, z wyjątkiem tego cuda.. z nią mógłbym się jeszcze pobawić – mężczyzna wskazał pistoletem na Dash pijącą wódkę – Tak, o Tobie mówię maleńka. - Odruchowo wstałem, chwiejąc się zapaliłem papierosa i zacząłem kłócić się z policjantem – Ej, koleś kurde, spoko chcesz się napić, to pij ale nie terroryzuj klientów i odczep się od mojej przyjaciółki
- O przepraszam – mężczyzna uniósł ręce – obrońca i wybawca ludu.. daj mi się zabawić z koleżanką to sobie pójdę
- A tylko ją dotkniesz chuju
- Co mi zrobisz? Jestem policjantem, zamkną Cię debilu
- Chuj z tym. Nie dotkniesz jej !
- Co tu się dzieje? – wrzasnął właściciel
- Koleś się awanturuje
- Zastrzelę się! No chyba, że ktoś postawi mi kolejkę – awanturnik przystawił lufę do skroni i oparł się o ścianę
- Człowieku, popierdoliło Cię? Chcesz się zabić dla jakiejś wódki?!
- Przeszkadza Ci to? – policjant podszedł do baru, chwycił butelkę wódki i upił łyk, złapał kolejną butelkę i rozbił ją na głowie jakiegoś człowieka siedzącego przy stole.
- Dość tego! – właściciel złapał policjanta, próbując wywalić go z budynku, mężczyzna szarpiąc się nacisnął spust i wystrzelił w sufit, później w okno a na koniec lekko drasnął rękę kelnera. Mężczyźni zaczęli się poważnie napierdalać, ktoś zadzwonił na policję, która owszem, przyjechała.. dwie i pół godziny później. Nie zepsuło to jednak planów moich i Dash odnośnie najebania się do nieprzytomności. Ok. 3 nad ranem stwierdziłem, że czas opóścić to jakże przytulne miejsce i wracać do domu
- Dash, wracajmy do domu
- Nie idę
- Co?
- No nie idę
- Chodź – złapałem ją za rękę, ale nie miałem siły pociągnąć jej do siebie, ledwo stałem na nogach
- Dobra idź, zaraz przyjdę
- Nie, nie zostawię Cię tutaj samej
- Nie jestem sama.. zobacz ilu tu ludzi – dziewczyna upiła ostatni łyk z którejś już butelki
- Dobra, wrócę po Ciebie.. kiedyś.. więc czekaj na mnie
- Taa.. będę czekać – wyszedłem z Rainbow i skierowałem się w stronę Hellhouse.. przynajmniej tak mi się wydawało. Ponad godzinę błądziłem po mieście, bo własnej chaty znaleźć nie mogłem! Już miałem położyć się spać pod sklepem, na szczęście zobaczyłem DOM! Droga była już prosta, wiedziałem więc, że przeżyję i nikt mnie samochodem nie jebnie.

- Yeah ! Wróciłem! Sweet home Alabama. Lord, I'm coming home to you ! - wbiegłem (dobra, wczołgałem się) do domu i rzuciłem się na kanapę
- Stary, a gdzie zgubiłeś Dash?
- W Rainbow – powiedziałem pewne mało zrozumiale, język mi się plątał
- Zostawiłeś ją samą w Rainbow? Zwariowałeś? – wrzasnął basista zakładając kurtkę
- Nie chciała iść, to co miałem zrobić?
- No jakoś ją tu przyciągnąć. Dawno stamtąd wyszedłeś? – wzruszyłem ramionami i zacząłem liczyć na palcach – Dobra, mniejsza z tym.Weź idź spać, czy coś – chłopak wybiegł z domu.

1 komentarz: