ROZDZIAŁ 19
- Slash, gdzie idziesz?
- Do Rainbow.. muszę się zrelaksować
- Mogę iść z Tobą?
- Dash, mam zamiar się nachlać tak, że nie będę kontaktować,
nie wiem, czy jest sens, żebyś ze mną szła
- Proooszę -
dziewczyna podeszła do mnie, chwyciła moje dłonie i patrząc mi centralnie w
oczy zrobiła słodko-smutną minkę. Trudno było mi odmówić, mimo tego
powiedziałem – Nie
- No Slash!
- Nie, powiedziałem nie, to nie
- A co się będę Ciebie pytać, mam ochotę się najebać do
nieprzytomności i Ty mi w tym nie przeszkodzisz. Idę z Tobą, czy Ci się to
podoba, czy nie! – przeszła koło mnie wychodząc z domu, spojrzałem na nią
uśmiechając się – Taa..
- Hudson! Idziesz?
- No już idę.. narka chłopaki – wychodząc pomachałem
chłopakom, podbiegłem do przyjaciółki i objąłem ją ramieniem – No nie złość się
- Pff
- No co pff?
- Czemu nie chciałeś, żebym z Tobą poszła?
- Już Ci powiedziałem, że chcę się nachlać
- No ale co to ma do rzeczy? Też chcę się nachlać
- Tak, ale kto Cię obroni jak jakiś koleś będzie się do
Ciebie przystawiał, a ja będę leżał pod stołem?
- Sama się obronie
- Tak, sama się obronisz
- Oj no Saul, nic się przecież nie stanie, siądziemy gdzieś
razem i będziemy się wzajemnie pilnować..
- No nie wiem.. naprawdę czułbym się lepiej, gdybyś
siedziała bezpieczna w domu
- Przestań. I rusz się, bo wleczesz się jak dziadek Brack do
łazienki – dziewczyna uśmiechnęła się i skacząc zaczęła śpiewać coś bliżej
nieokreślonego, brzmiało trochę jak „Anything goes” ale pewny nie jestem.
Podbiegłem do niej, aby jej nie zgubić.. z nią wszystko jest możliwe.
- O mój Boże
- Co się stało?
- To.. to chłopaki z Metalliki?!
- Tak.. i co z tego?
- I co z tego? Slash, Ty ich znasz osobiście, poznasz mnie z
nimi? – stanąłem ze znudzeniem pytając – A muszę?
– Tak, tak Slash proszę
- Jak Ty ostatnio często mnie o coś prosisz..
- Czyli tak?
- Ehh no dobra
- Kurde, Slash jestem Twoją dłużniczką! Naprawdę, zrobię dla
Ciebie wszystko, co tylko będziesz chciał! –mówiąc (mam na myśli krzycząc) to
rzuciła mi się na szyję
- Wszystko?
- Tak
- A pójdziesz do domu?
- Nie
- Mówiłaś, że wszystko
- Ale nie to. Ty już mnie nie lubisz..
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo nawet nachlać się ze mną nie chcesz
- Chcę, ale wolałbym w domu, bezpieczniej by było. A co do
tego Twojego długu wdzięczności.. naprawdę zrobisz, wszystko, co tylko będę
chciał?
- Tak – spojrzałem na nią z szatańskim uśmieszkiem – Ale
Slash.. tylko żeby to było coś normalnego
- Tak, normalnego.. jasne
- Przepraszam, mogę prosić o autograf? – spytałem podchodząc
do James’a
- Jasne.. – Hetfield odwrócił się i wrzasnął - Slash! Stary
żartujesz? Po cholerę Ci mój autograf? – mężczyzna podał mi rękę, po czym mnie
uściskał, przywitałem się z Kirkiem i odpowiedziałem – A to nie dla mnie.. dla
tej młodej damy
- A kimże jest ta młoda dama? – James ucałował jej dłoń
- To jest Dash – powiedziałem łapiąc ją za rękę i odciągając
od wokalisty Metalliki
- Ach Dash! Wiele o Tobie słyszeliśmy. Naprawdę, chłopaki
dużo o Tobie mówili
- Serio? O Was prawie nic.. – dziewczyna uśmiechnęła się
poprawiając włosy. Klasnąłem, w ręce – Wiecie co, my niestety musimy już iść,
zgadamy się później, co?
- A co z autografem?
- Dasz jej innym razem.. jakoś to przeżyje
- Co? Ej, dlaczego? Slash, przecież dwie minutki nas nie zbawią. James, nie mam
kartki, mógłbyś mi się podpisać na ręce? Kirk, Ty też.
- Z przyjemnością
- Dzięki, kurde nie mogę uwierzyć, że Was poznałam, Slash
teraz już możemy iść.. aczkolwiek nie musimy, fajnie byłoby jeszcze pogadać..
- Dobra, dobra pogadasz sobie z chłopakami innym razem..
idziemy – pożegnaliśmy się (głownie Dash) z chłopakami i poszliśmy do baru.
- Saul, czemu się tak dziwnie przy nich zachowywałeś?
- Normalnie, chodźmy się napić
Na miejscu założyliśmy się, kto więcej wypije, problem w
tym, że nie liczyliśmy po ile wypiliśmy. Gadaliśmy o jakichś dziwnych i głównie
zboczonych rzeczach. Nagle do budynku wbiegł pijany policjant z bronią w dłoni
– Zastrzelę się jak ktoś nie postawi mi kolejki! Słyszeliście? Zastrzelę się! A
najpierw zajebię Was wszystkich.. po kolei.. każdego! No może, z wyjątkiem tego
cuda.. z nią mógłbym się jeszcze pobawić – mężczyzna wskazał pistoletem na Dash pijącą wódkę – Tak, o Tobie mówię
maleńka. - Odruchowo wstałem, chwiejąc się zapaliłem papierosa i zacząłem
kłócić się z policjantem – Ej, koleś kurde, spoko chcesz się napić, to pij ale
nie terroryzuj klientów i odczep się od mojej przyjaciółki
- O przepraszam – mężczyzna uniósł ręce – obrońca i wybawca
ludu.. daj mi się zabawić z koleżanką to sobie pójdę
- A tylko ją dotkniesz chuju
- Co mi zrobisz? Jestem policjantem, zamkną Cię debilu
- Chuj z tym. Nie dotkniesz jej !
- Co tu się dzieje? – wrzasnął właściciel
- Koleś się awanturuje
- Zastrzelę się! No chyba, że ktoś postawi mi kolejkę –
awanturnik przystawił lufę do skroni i oparł się o ścianę
- Człowieku, popierdoliło Cię? Chcesz się zabić dla jakiejś
wódki?!
- Przeszkadza Ci to? – policjant podszedł do baru, chwycił
butelkę wódki i upił łyk, złapał kolejną butelkę i rozbił ją na głowie jakiegoś
człowieka siedzącego przy stole.
- Dość tego! – właściciel złapał policjanta, próbując
wywalić go z budynku, mężczyzna szarpiąc się nacisnął spust i wystrzelił w
sufit, później w okno a na koniec lekko drasnął rękę kelnera. Mężczyźni zaczęli się poważnie
napierdalać, ktoś zadzwonił na policję, która owszem, przyjechała.. dwie i pół
godziny później. Nie zepsuło to jednak planów moich i Dash odnośnie najebania
się do nieprzytomności. Ok. 3 nad ranem stwierdziłem, że czas opóścić to jakże przytulne miejsce i wracać do domu
- Dash, wracajmy do domu
- Nie idę
- Co?
- No nie idę
- Chodź – złapałem ją za rękę, ale nie miałem siły pociągnąć
jej do siebie, ledwo stałem na nogach
- Dobra idź, zaraz przyjdę
- Nie, nie zostawię Cię tutaj samej
- Nie jestem sama.. zobacz ilu tu ludzi – dziewczyna upiła
ostatni łyk z którejś już butelki
- Dobra, wrócę po Ciebie.. kiedyś.. więc czekaj na mnie
- Taa.. będę czekać – wyszedłem z Rainbow i skierowałem się
w stronę Hellhouse.. przynajmniej tak mi się wydawało. Ponad godzinę błądziłem
po mieście, bo własnej chaty znaleźć nie mogłem! Już miałem położyć się spać
pod sklepem, na szczęście zobaczyłem DOM! Droga była już prosta, wiedziałem
więc, że przeżyję i nikt mnie samochodem nie jebnie.
- Yeah ! Wróciłem! Sweet home Alabama. Lord, I'm coming home to you ! - wbiegłem (dobra, wczołgałem się) do domu i rzuciłem się na kanapę
- Stary, a gdzie zgubiłeś Dash?
- W Rainbow – powiedziałem pewne mało zrozumiale, język mi
się plątał
- Zostawiłeś ją samą w Rainbow? Zwariowałeś? – wrzasnął basista
zakładając kurtkę
- Nie chciała iść, to co miałem zrobić?
- No jakoś ją tu przyciągnąć. Dawno stamtąd wyszedłeś? –
wzruszyłem ramionami i zacząłem liczyć na palcach – Dobra, mniejsza z tym.Weź
idź spać, czy coś – chłopak wybiegł z domu.
ZAJEBISTE
OdpowiedzUsuń