OSTRZEŻENIE!

Wszystkie sytuacje zawarte w zakładce ExtraGuns. nie mają żadnych powiązań z opowiadaniem głównym. Bez obaw. :)

środa, 6 marca 2013

R.33

ROZDZIAŁ 33

- Ej chłopaki, tak właściwie to kiedy Kapelusznik ma przyjść do Rainbow? – usiadłam obok Stradlina
- Trzeba Dash zapytać, przecież to Ona wymyśliła kiedy i o której
- I oczywiście jest taka mądra, że nam nic nie powiedziała! Dash! Złaź na dół!
- Slash nie krzycz tak, nie usłyszy
- Czemu?
- Bo nie wiem, czy zaważyłeś, ale nie ma jej w domu
- To gdzie jest?
- Wyszła gdzieś z Hetfieldem.. wczoraj.. – odpowiedział zmartwiony basista
- Z Jamesem?! A ja go nie znam.. osobiście. Dlaczego? – spojrzałam na Izziego, który po chwili dziwnego szczerzenia się powiedział
- Bo nie musisz
- I z czego Ty się tak cieszysz?
- A tak o
- Bez powodu?
- Bez powodu
- Izzy, skarbie ćpałeś coś? – zaczęłam gorączkowo obskakiwać jego kieszenie szukając jakichś poszlak.. ale nie, no były prawie puste, poza tym, że znalazłam w nich kilka papierków, fajki i gumy.. a, no i jakąś kartkę – O, co to..? Ej, to nie jest przypadkiem, ta kartka..
- Pokaż mi to – chłopak pospiesznie wyrwał mi zdobycz i drapiąc się po głowie wydał z siebie lekkie syknięcie, po czym powiedział śmiejąc się nerwowo  – Chłopaki, ale nie zabijecie mnie..? 
- Izzy, tylko mi nie mów, że to..
- Nie! – przerwał Izzy – To nie to, o czym myślisz  
- Tak? To pokaż – Duff wyciągnął rękę w stronę lekko spanikowanego Stradlina
- Ale po co? To tylko zwykła kartka, jakieś bazgroły.. nic ciekawego
- No to tym bardziej pokaż – rytmiczny niechętnie podał kartkę McKaganowi i zakrył uszy
- Izzy.. – Duff spojrzał na mojego chłopaka a jego policzki nabrały czerwonej barwy – Izzy kurwa! Mówiłeś, że Kirk dał mu tą kartkę!
- Bo dał! – Stradlin zasłonił się mną widząc zbliżającego się gitarzystę
- Tak? To co ona tu robi?
-  Nie wiem.. magia może?
- Ja Ci kurwa dam magia! Jaka magia debilu?! Co Wy mu w takim razie daliście?
- Bo ja wiem.. poczekaj, sprawdzę jakiej kartki mi brakuje
- Ty sprawdź lepiej, czy Ci przypadkiem mózgu nie brakuje!
- A jak mam to sprawdzić mądralo? – Duff usiadł na podłodze załamując ręce
- Boże czemu, czemu mnie to spotkało? Co ja takiego zrobiłem, że pokarałeś mnie takim Izzym? 
- Już wiem! Nie martw się Duff.. to była kartka z numerem jakiejś dziwki.. chyba – Stradlin widząc, że się w niego wpatruję dodał – Ale to nie moje!
- A czyje? Może moje, co?
- No nie wiem Duff, nie wiem..
- Kurwa Izzy, zajebię Cię..
- Co my teraz zrobimy? – zapytał rozbawiony całą sytuacją Saul
- Co.. no nie wiem. Musimy się z nim jakoś skontaktować
- Ciekawe jak chcesz to zrobić
- Ciekawe jak chcesz to zrobić – Duff powtórzył ironicznie po rytmicznym – Nie wiem, Ty coś wymyśl, w końcu to Twoja wina
- Zawsze moja wina.. Dobra, dajcie mi trochę czasu, to coś wymyślę
- Trochę czasu?! Dobra, masz czas do wieczora
- Kiedy?
- Co kiedy?
- No do którego wieczora?
- Dzisiejszego !
- Aha.. w takim razie potrzebuję też spokoju – rytmiczny wstał z kanapy, pocałował mnie i pospiesznie poszedł (wręcz pobiegł) do swojego pokoju
- Albo Izzy, nie!
- Co nie?
- Nie do wieczora
- To do kiedy
- Aż Dash wróci
- Czyli?
- No jak wróci
- No ale kiedy?
- Kurwa.. – Duff ukrył twarz w dłoniach klnąc cicho – A skąd ja mam to wiedzieć? Jak wróci, to na pewno Cię o tym osobiście poinformuję, więc zapierdalaj do pokoju, włącz ten swój móżdżek i zacznij w końcu myśleć! – basista usiadł na schodach - Boże, gdzie ten dawny Izzy? Co się z nim stało?
- Nie wiem, ale od kiedy jest z Brack jest jakiś taki popierdolony.. znaczy zawsze był, ale teraz tak jakoś bardziej i to nie pozytywnie tylko negatywnie. Głupi się zrobił – stwierdził Slash
- A Ty to niby mądry jesteś – weszłam na górę, mijając załamanego McKagana nadal siedzącego na schodach
- Jak trzeba to jestem
- Jasne..
- No tak!
- Dobrze Saul, każdy już wie, że potrafisz być mądry.. i to w momentach, kiedy nikt się tego nie spodziewa i wiesz co? Masz rację, Stradlin zgłupiał od kiedy jest z Bracket
- Wy obaj coś sugerujecie?
- Ależ nie, no Brack.. my? Skądże...
- Pff.. dwa tępe pudle.. – prychnęłam śmiejąc się z przyjaciół     

- Cześć.. – do domu weszła skacowana Dash
- Miło, że raczyłaś wrócić do domu!
- Boże, Brack, ciszej. O co Ci chodzi?
- Przepraszam, po prostu mamy mały problem. Gdzie byłaś?
- U Jamesa..
- Całą noc?! Dash, domu nie masz? – wrzasnął basista
- No tak, znaczy nie.. znaczy nie do końca. Przecież chłopcy grali wczoraj koncert. Zapytali, czy nie chciałabym trochę posiedzieć za kulisami, a później iść z nimi na miasto.. A tak w ogóle to nie krzycz na mnie
- I musiałaś się zgodzić, tak?
- No nie moja wina, że chciałam.. Ej, o jakim problemie Ty mówiłaś Brack?
- O.. no bo ten
- Stradlin! Chodź tu deklu! – Duff stał pod schodami i krzyczał
- Czego się drzesz? Myślę przecież. O, Dash. Co, kaca masz? Ty ostatnio pijesz więcej od nas. Tak nie może być!
- Ty Izzy, Ty mi tu nie zmieniaj tematu. Wymyśliłeś coś?
- Noo.. może..
- To tak, czy nie?
- Ale o co chodzi? – Dash tradycyjnie usiadła na podłodze
- Ten idiota.. Izzy znaczy – zaczął Saul – no On wcale nie dał tej kartki Kapelusznikowi..
- Zaraz, zaraz! Chcesz mi powiedzieć, że ta kartka jest w domu?
- Do tego dążę  
- Zajebiście.. Izzy, to co Ty mu dałeś?
- Prawdopodobnie numer do jakiejś dziwki.. ale to nie ja! To Kirk!
- Ta, i teraz wszystko zwalisz na Hammetta.. weź przynieś mi wodę -  Stradlin posłusznie poszedł do kuchni, ale wrócił z pustymi rękami
- Nie ma
- Co nie ma?
- Wody nie ma
-  Boże, w tym domu nawet wody nie ma..
- Jak chcesz pić, to rusz tyłek do sklepu
- Przecież dopiero wróciłam. Slash, proszę Cię, Ty pójdź..
- Sam nie pójdę.. później mi powiesz, że Ci  wodę złą kupiłem
- Co Ty pieprzysz? Kiedykolwiek Ci coś takiego powiedziałam?
- No nie.. ale mogłaś! I teraz też możesz, więc sam nie idę
- No Slash, proszę
- Nie. Mogę Ci najwyżej potowarzyszyć
- Dobra
- No to chodź
- Czekaj, pójdę się jakoś ogarnąć, czy coś
- To ja poszukam kluczyków.. ktoś je widział?
- Tak. Ja widziałam – Dash krzyknęła z góry
- Gdzie?
- Mam je przy sobie
- Czemu?
- Oj no tak jakoś je wczoraj z chaty zgarnęłam.. – dziewczyna zeszła na dół i podąrzyła w stronę drzwi – Slash, idziesz?
- No idę
- Uważaj tam na nią – zażartowałam – Bóg wie, co wymyśli
- Jasne. Nie martw się
- Uważać to trzeba na Slasha, a nie na mnie – krzyknęła wsiadając do samochodu   
_______________________________________
Przepraszam, że tak długo czekaliście na nowy rozdział ( bo mam nadzieję, że czekaliście..). Nie miałam po prostu czasu ostatnio - ciągle tylko szkoła i szkoła ;// - ten rozdział też miał być dłuższy, ale jakoś tak wyszło, że musiałam go podzielić na dwie części, w przeciwnym razie musielibyście jeszcze trochę poczekać na nową notkę.. Wgl jakiś czas temu miałam dziwny sen (chociaż może on wcale nie był taki dziwny, zważając na to, że śnili mi się Gunsi xd) Więc był taki fajny domek i jakaś dróżka no i z imprezy wracali Axl, Slash i Duff, niby nic dziwnego, ale Oni McKagana prowadzili ( znaczy pomagali mu się jakoś utrzymać, bo ledwo szedł) a najlepsze było to, że On wcale nie był pijany ( nie mógł pić, jakiś zakaz miał ;p) i próbował iść ciągle się szczerząc i jak się później okazało, śmiał się, bo ktoś go pobił.. xd Dobra, bo się rozpisałam.. jeszcze trochę i to będzie dłuższe niż rozdział. Mam nadzieję, że ten, który dzisiaj wstawiam, nie jest taki zły :)
Dash. 

3 komentarze:

  1. Hej! Mam szczerą nadzieje, że będziesz prowadziła nadal tego bloga. Znalazłam go niedawno i bardzo mi się spodobał, brakuje mi tu jednak trochę tej zasady Sex, Drugs & Rock n' Roll. Ale to tylko moja skromna uwaga pisz dalej z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. ; D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi tam sie oczytwiście podoba!
    Mi tam jakoś bardzo tej zasady nie brakuje...
    No i znowu, biedny Duffy! Oby Dash nie była z Jamesem, bo Duff załamie się psychicznie i zapije się na śmierć i zespół się rozpadnie...
    A no właśnie, zespół, Gunsi mogliby jakioś koncerty dawać czy coś, jak to Gunsi... :D
    Ale i tak oczywiście zajebiste!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chłopcy z GnR nie dopuściliby do załamania i zapicia się nie śmierć McKagana. Za bardzo go lubią ;]

      Usuń