ROZDZIAŁ 36
- Gdzie Dash? –
zapytałem przyjaciółkę, która weszła do domu z butelką wódki w ręce
- Skąd mam to wiedzieć, przecież nie szła ze mną. Nie ma jej
w domu?
- Nie. Poszła Cię szukać
- Pewnie zaraz wróci
- Nie wróci.. – cicho oznajmił Saul
- Co? - gitarzysta nie odpowiadał – Saul, o czym Ty mówisz?
Czemu nie wróci? – dopytywał McKagan – Slash, ogłuchłeś?! Czemu Dash nie
wróci?!
- Jak byliśmy w sklepie.. – Hudson wpatrywał się w podłogę -
.. jak byliśmy w sklepie, powiedziała mi, że zaczepił ją Kapelusznik. Pomyślałem,
że jest przewrażliwiona, powiedziałem, że pewnie jej się zdawało. Ale ja nie
wiedziałem..
- Slash, jak mogłeś to zignorować?! A co, jeśli coś jej się
stanie.. pomyślałeś o tym?
- Wiesz chociaż, gdzie Ona może być?
- Daj spokój. Skąd miałby to wiedzieć? Ten pieprzony idiota
myśli tylko, jak się napić i przelecieć kolejne panienki. Tak Saul, myślisz
tylko o sobie
- Nie prawda. Duff, myślisz, że tylko Ty się martwisz? Skoro
tak bardzo Ci na niej zależy, to czemu jej o tym nie powiesz, co? Na twoim
miejscu bym się pospieszył, bo jest kilku takich, którzy się koło niej kręcą,
później może być już za późno. Zresztą, nawet nie wiesz, czy jeszcze kiedyś ją
zobaczysz.. – Hudson wypił kilka łyków wódki i zakrył twarz dłońmi
- Czekajcie, ej przecież nie wiemy, czy coś jej się stało.
Znacie ją, może poszła się napić, albo jest w parku
- Nie, no Axl w co Ty wierz.. park! Axl, park!
- Co?
- Mówiła, że dzień przed koncertem mamy przyjść do parku.
Jeżeli nie wróci, to tam pójdziemy, a teraz.. chyba pójdę jej poszukać
- Idę z Tobą
- My też – wrzasnęliśmy ochoczo z Adlerem i Stradlinem
- Ej no jak Wy, to ja też
- Nie ma mowy kochanie, Ty zostajesz w domu. Jest późno, a
poza tym Dash może wrócić, prawda? – rytmiczny pocałował swoją dziewczynę i
wyszedł za nami z Hellhouse.
Wyszłam z Rainbow.
Ktoś stanął za mną, zakrył mi usta ręką i
próbował zaciągnąć do jakiegoś samochodu, próbowałam się wyrwać, ale mężczyzna
przyłożył mi coś do nosa, zakręciło mi się w głowie, nic nie słyszałam, mimowolnie
zamknęłam oczy.
Obudziłam się w
jakimś nieznanym pomieszczeniu, głowa mnie napieprzała, jakbym z tydzień
siedziała na scenie przy perkusji Adlera obsługiwanej przez Slasha. Naprzeciwko
łóżka na fotelu siedział Kapelusznik
- Dash, nawet nie wiesz jak bardzo ułatwiłaś mi zadanie
wychodząc z domu – mężczyzna uśmiechnął się obracając nóż w ręku
- Czego ode mnie chcesz?
- Już Ci mówiłem
- Słuchaj, nie mamy teraz tych pieniędzy, rozumiesz? Ale Ci
je oddamy, dostaniesz je, tylko mnie kurwa wypuść !
- Mała, ja nie mówię o pieniądzach, dobrze wiesz, że chodzi
mi o coś innego
- Dobrze, w takim razie, czemu jeszcze tego nie zrobiłeś?
- A skąd wiesz, że nie zrobiłem? – uśmiechnął się, po chwili
jednak jego twarz znów została pozbawiona jakichkolwiek emocji – Czekam na
publikę. Większą satysfakcję będę miał pieprząc się z Tobą przed oczami Twoich
przyjaciół – rozglądałam się po pokoju, całkiem przyjemny – no może poza tymi
białymi ścianami.. jak w psychiatryku ! Łóżko, trzy szafy, stolik, fotele, kolorowy
dywan, kilka obrazów.. nic specjalnego. Widok z okna też nadzwyczajny nie był, wydawało
mi się jednak, że skądś znam to miejsce (podwórko rzecz jasna) za cholerę
jednak nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie się ono znajduje. Ponownie
rozejrzałam się po pomieszczeniu, kątem oka zerknęłam na swojego porywacza,
który bawił się nożem. Natychmiastowo zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam w stronę
drzwi, nawet je otworzyłam ale mężczyzna równie szybko do nich doszedł,
popchnął je ręką, nie pozwalając mi wyjść
- Nie tak szybko – przytknął mnie do drzwi, uniósł nóż i
machając nim przed moimi oczami, wbił go nad moją głową. Złapał mnie za
nadgarstki i uśmiechając się wycedził przez zaciśnięte zęby – Nie wyjdziesz
stąd szybko, nie pozwolę na to. Najpierw dostanę to, czego chcę, później
będziesz wolna.. niekoniecznie żywa – odszedł. Spojrzał przez okno, usiadł na
łóżku. Przełknęłam ślinę i osunęłam się na podłogę. - Mam nadzieję, że mnie znajdą – pomyślałam.
Łaziliśmy po
mieście w deszczu jak pojebani, zamiast siedzieć w domu
- Duff, ej nie przejmuj się tak. Znajdzie się – Stradlin
poklepał basistę po ramieniu
- To moja wina. Kurwa, czemu ja jestem taki bezmyślny?
- Dobra Slash, nie obwiniaj się już. To i tak nic nie da. –
gitarzysta zamilkł, po chwili jednak dodał - Skąd miałeś wiedzieć, że coś się stanie?
- Dajcie już spokój! – wrzasnąłem - Ona da sobie radę.
Skupmy się na naszym koncercie.. jest jutro, a my nie mieliśmy jeszcze ani
jednej próby!
- Axl, Ty się w ogóle słyszysz? Jak możesz teraz gadać o
jakimś pierdolonym koncercie?
- Normalnie. Nawet nie masz pewności, czy w ogóle coś jej
się stało. Pewnie siedzi u Jamesa. Zresztą.. nie interesuje mnie to teraz. Idę
do Rainbow
- Pewnie, najlepiej się nachlać i mieć wszystko w dupie! Idź
i nie wracaj
- No i pójdę!
- To idź – McKagan warknął i machnął ręką. Wszedł na ulicę
zatrzymując taksówkę, która dosłownie w ostatniej chwili zdążyła przed nim zahamować
– Idziecie ze mną, czy zostajecie z tym EGOISTĄ ? – patrzyłem na rozdartych
przyjaciół i na Duffa przewracając oczami – Dobra, widzę, że chyba chcecie iść
z nim, ale i tak się do tego nie przyznacie – gitarzysta wsiadł do taksówki
- Ej Duff, czekaj! Jedziemy z Tobą! Sorry Axl..
- Spoko – chłopaki wkitrali się do samochodu a ja poszedłem
do baru.
Usiadłem przy
stoliku, barman bez żadnych pytań przyniósł mi szklankę do połowy zapełnioną
Danielsem. Dobrze jest mieć kolegę pracującego w barze. Od razu wie co podać i
czasami nie trzeba nawet płacić.
- Co jest Axl? Zły dzień?
- A daj spokój – zatopiłem usta w trunku – Jutro gramy koncert,
nie mieliśmy żadnej próby, Dash chyba zaginęła, jakiś koleś się do nas
przyjebał..
- Dash zaginęła? – kiwnąłem głową - Była tu nie dawno
- Ale jak to? Dzisiaj?
- No, wyszła jakieś pół godziny temu
- Dzięki stary ! Jak będziesz coś jeszcze o niej wiedział, to
dzwoń. Masz nasz numer, nie? - chłopak pokiwał głową. Wybiegłem z Rainbow.
Ciekawe, gdzie te ćpuny teraz są. Dobra, jakoś ich przecież znajdę.. no chyba,
że – tak, jak nasza urocza blondynka - też zaginęli. Ale szczerze w to wątpię..
Bóg aż tak mnie nie kocha. Będę się z nimi męczył do końca życia mojego, albo
ich. Ale przecież ja nie narzekam. Kocham ich jak pierdolonych braci!
- Ja pierdolę!
Czemu tak wolno jedziemy?
- To my jedziemy? Myślałem, że stoimy w miejscu – z
zaskoczeniem w głosie oznajmił rytmiczny
- Jedziemy tak wolno, bo wbrew pozorom o takiej godzinie
jeździ dużo samochodów, no i pada deszcze więc mam ograniczoną widoczność.
Chyba nie chcielibyście wypadku, prawda? - w lusterku zobaczyłem spojrzenie
taksówkarza, który lekko, jakby ironicznie się uśmiechnął
- Ja idę na piechotę, nie będę siedział w jakiejś ciasnej
taksówce, z dziwnym kierowcą. Spierdalam stąd. Zatrzymaj się. No zatrzymaj ten
jebany wóz!
- Duff, popierdoleńcu, gdzie leziesz?
- Szukać Dash – wysiadłem z auta. Prosto w ulewę.. lało jak
z cebra, ale czego się nie robi dla prawdziwych przyjaciół?
- Ej, czekaj! Idziemy z Tobą
- Zaraz, zaraz. A kto zapłaci? To, że jesteście niby sławni,
nie znaczy, że będę Was sukinkoty woził na darmo!
- Masz i się pierdol – Stradlin rzucił kasą w kierowcę – Co
robimy?
- Nie wiem, ale trzeba ją znaleźć
- Chłopaki, a może.. może Ona jest w domu, co? Może wróciła?
– powiedział niepewnie i z nadzieją w głosie Saul
- Może..
- Ej Duff patrz, Rudzielec idzie
- Gdzie?
- No tam – Izzy położył rękę na moim ramieniu i palcem
wskazał uliczkę, którą „przechadzał się” Rose
- Rzeczywiście.. Ruuudy, ej Rudy!
No gdzie ci debile
do chuja? Chyba będę musiał im GPSy w dupy powsadzać! Kurwa, kto wymyślił ten
jebany deszcz?! Jestem cały mokry. Kurde, ktoś mnie woła, czy przez ten deszcz
mózg mi przecieka i słyszę jakieś głosy?
- Rudy! – Bogu dzięki, to chłopaki. Z moim mózgiem wszystko
w porządku! Będę miał co świętować.
- Co się tak drzecie?
- Bo nie słyszysz
- Bo mi woda mózg zalewa!
- I..? Gdybyś powiedział, że zalewa Ci uszy, to bym jeszcze
zrozumiał. Ale mózg?! Przecież Ty go
nawet nie masz
- Weź Ty się kurwa chuju jebany nie odzywaj, dobra? Odezwał
się, ten co ma mózg. Pff – Hudson rzucił się na mnie i zaczął czochrać moje
włosy, więc ja złapałem i pociągnąłem jego czuprynę
- Ała, ał, Ałłłć. Puść!
- Ty pierwszy
- Nie!
- No to nie! – pociągnąłem głowę Saula do tyłu, On
odwzajemnił się tym samym i jeszcze stanął mi cham na nodze
- Kurwa chłopaki, przestańcie! – McKagan próbował nas
rozdzielić
- To niech On mnie puści!
- Nie ma mowy
- Jest! I zejdź mi z nogi grubasie!
- Nie jestem gruby! - słusznie zauważył Slash – Przeproś.
- Za co mam Cię przeprosić?!
- Przeproś
- Nie!
- Przeproś.. – mocniej przydeptywał moją stopę
- Przepraszam..
- Co? Powtórz, nie słyszałem
- Przepraszam!
- Nic się nie stało – gitarzysta puścił moje włosy i
szczerząc zęby pogłaskał mnie po głowie
- Jezu.. dzieci, do tego ułomne
- Ty, Panie
Obrażalski, Pan się przypadkiem nie zapomina? Kto tu jest ułomny?
- No właśnie, kto?
- Wy!
- Dobra, nie denerwuj się tak, bo coś Ci się jeszcze stanie.
Mam wiadomość
- Jaką?
- Dash wyszła z Rainbow półgodziny przed moim przybyciem
- Czyli jest szansa, że nic jej nie jest!
- No tak mi się wydaje
- To wracamy do domu?- zapytał Stradlin – Jestem wykończony,
chcę spać
- Wracamy. Tylko może zamówmy taksówkę, czy coś, bo
strasznie mokro
- Nie! Dość taksówek na dzisiaj
- Co?
- Nic. Po prostu od dzisiejszej nocy Duff chyba nie lubi
taksówkarzy – wracaliśmy do Hellhouse cali mokrzy
- Hahahha Slash, wyglądasz jak..
- Jak? No dokończ wredna ruda małpo
- Jak czarny, zapchlony pudel oblany wodą z kibla – widząc
spojrzenie przyjaciela zacząłem biec. Tak na wszelki wypadek
- Już nie żyjesz – gitarzysta wdał się za mną w pogoń. Tak
właśnie wróciliśmy do domu.
________________________________________
Miałam zamiar wstawić go wczoraj wieczorem, ale nie mogłam oderwać się od koncertu Gunsów, żeby sprawdzić rozdział a później przyszedł mój brat, więc o sprawdzeniu w ogóle nie było mowy, bo zaraz byłoby "Widziałem co tam jest, powiem mamie" xd Miłego czytania :) Aa i dzięki za komentarze! ;*
Dash.
Kolejny świetny rozdział ;) hahahahaha czarny zapchlony pudel oblany wodą z kibla - świetne ;>
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ? ;D
Cieszę się, że się podobało :D
UsuńKolejny rozdział.. hm jestem w trakcie pisania, więc na pewno w tym tygodniu :)
natrafiłam na Twoje opowiadania przypadkiem, sprawdzając tekst którejś piosenki GnR na tekstowie. Przeczytałam je dzisiaj wszystkie od początku, bardzo mnie wciągnęły! Piszesz naprawdę ciekawie, już nie mogę się doczekać kiedy w końcu wyjdzie coś pomiędzy Duffem (którego bardzo lubię, a Twoje opowiadania dodają mu pewnej wyjątkowej wrażliwości ;) ), a Dash. Świetnie ujęłaś wiele wątków w tym opowiadaniu i składają się one na wyjątkowe opowiadanie, dla którego było warto posiedzieć trochę dłużej w nocy... ;) Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały! Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać :) Kiedy dzisiaj rano przeczytałam ten komentarz, to się normalnie wzruszyłam.. sama nie do końca wiem dlaczego ;p
UsuńDash.
Miło mi, że spodobały Ci się moje słowa ;) Myślę, że będę stale czytać nowe rozdziały, już widzę 37 i biorę się za czytanie. Nutka kryminału, co bardzo lubię, co odróżnia Twoje opowiadania od kilku innych które były niespójne i bardzo nierzeczywiste :)
UsuńJulka
No, i kolejny świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńOby Dash się nic nie stało!
No tak więc, ten tego... To ja wracam do czytania dalszych rozdziałó, bo i'm addicted...
Mój angielski powala...
czekam na film
OdpowiedzUsuń