~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Axl !- chłopak pobiegł
do kuchni
-Rudy no kurwa odbierz! – krzyknąłem
- A Ty nie możesz? – zapytał dziwnie szczęśliwy rudzielec
– „Rudy, co Ty brałeś?” pomyślałem – Nie mogę!
-Dlaczego?
–Bo mi się nie chce!!
–Dobra, weź się tak
nie denerwuj
– I mówi to koleś, który rozpierdolił suszarkę bo prąd wyłączyli..
–Axl, uważasz, że powinienem odebrać? -zapytał
Rudego
– Hmm… nie wiem, to pewnie coś ważnego, albo jakiś
psychiczny zboczeniec, lepiej nie odbieraj – odpowiedział Rose siedząc na
kanapie i szczerząc zęby. Już miałem wstać i go własnoręcznie udusić ale
otworzyły się drzwi i z łazienki wyszła Bracket z ręcznikiem na głowie
-Ech.. no dobra, a mogę chociaż dokończyć malować rzęsy? – zapytała, przytuliłem
ją
– Jak dla mnie, to możesz w ogóle nie wychodzić – odepchnęła mnie i spojrzała,
jakby chciała mnie walnąć
– Duff!
– O niee..
–Wypierdalaj stąd natychmiast !______________________________________________________
– Izzy!
-Ja nic nie zrobiłem! – rytmiczny uniósł ręce nad głowę i
odwrócił się na pięcie
-Wiem. Nie o to chodzi . Musimy porozmawiać. – podeszłam do
niego i chwyciłam jego dłoń.
-Porozmawiać, a.. ale o czym?
-No chodź – usiadłam na kanapie i pociągnęłam go za sobą .
-Brack, o co chodzi?
-Dzwoniła Margaret.. Dopiero wróciłem i już jakieś sprawy do mnie mają, co za ludzie! Brack nawijała tak szybko, że nic nie zrozumiałem, Slash, który wiedział już o co mniej więcej chodzi, próbował mi wszystko wytłumaczyć, ale kompletnie mu to nie szło i do tego z czegoś się chichrał.
-Brack, kobieto wolniej!
- No dobrze, więc szybko Ci to streszczę
-Nie, nie szybko, ma być powoli i wyraźnie!
-Dobrze, rozumiem. Więc.. dzwoniła.. Margaret.. powiedziała..
że..
-Brack trochę szybciej
-..że..
-Bracket, to już wiem.. do rzeczy- powiedziałem tłumiąc śmiech, bo nie ukrywam,
trochę mnie ta sytuacja śmieszyła.____________________________________________________
Ktoś idzie, słyszę gwizdanie, to znana melodia.. Patience! –
powiedziałam do siebie uśmiechając się. – Duff, mógłbyś mi pomóc ? – zapytałam
-Jasne, a z czym? – zza drzwi wychyliła się blond czupryna
basisty.
-Dash wstań i podejdź do mnie – powiedział gitarzysta
poważnym tonem, nie wiedziałam czy mam się bać, ale zrobiłam to o co mnie
poprosił.
-A co wy robicie? Nieważne.. widzieliście Stevena?!
-Ee no chyba w łazience jest – odpowiedział McKagan
-Dzięki – Rudy wybiegł z pokoju.
-Ejj ale co Ty od niego chcesz? Rose!- zapytałam, rudzielec
wrócił do pokoju
-Suszarka potrzebna! – pobiegł w stronę łazienki, zapukał w
drzwi –Steven otwieraj, wiem, że tam jesteś!
-Zgaduję, że przez pana Stradlina – powiedział Duff
-Przez pana Stradlina i pana Hudsona! – wrzasnął Rose dalej
pukając w drzwi, po kilku minutach był już nieźle wkurwiony, więc zaczął
uderzać w drzwi otwartą ręką
-Rudy uspokój się – powiedziałam, w tym momencie otworzyły
się drzwi, a naszym oczom ukazał się zrelaksowany perkusista
____________________________________________________
-I co? Może być?- zapytałem lekko speszony.
-No ślicznie Adlerku, wyglądasz prześlicznie – powiedział Slash
-No i dobra, idziemy! ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Proszę, jeżeli to czytacie to piszcie jakieś komentarze, bo nie wiem czy warto wymyślać kolejne rozdziały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz