OSTRZEŻENIE!

Wszystkie sytuacje zawarte w zakładce ExtraGuns. nie mają żadnych powiązań z opowiadaniem głównym. Bez obaw. :)

piątek, 18 stycznia 2013

R.24

ROZDZIAŁ 24

Doszliśmy na wskazane miejsce, chłopaki stali pod bramą. Znaczy.. kto stał, ten stał.. Slash leżał pod płotem. Nie jestem pewien nawet, czy tak tylko sobie leży, czy jest tak nachlany, że aż nieprzytomny, przez te jego loki to nic nie widać! Ja go kiedyś tych loczków pozbawię.

- No jesteście, gdzie Wyście byli tak długo?! – Stradlin podszedł do nas i zaczął mi się dziwnie przyglądać – Rose, piłeś coś?
- Nie kurwa, poszedłem do Rainbow żeby sobie na ludzi popatrzeć!
- Chłopaki, przestańcie. Działo się coś, jak nas nie było?
- Nic ciekawego, grabarz wywiesił tylko jakąś klepsydrę, a poza tym.. nic się nie działo.
- To co robimy? – Dash podeszła do Duff’a i wyrwała mu z ręki papierosa, na co On odpowiedział ironicznie „Jasne, bierz.. dla mnie przecież starczy ”
- Ej, ale Dash.. przecież Ty nie palisz
- Oj Steven, to Ty mnie chyba nie znasz
- Zna i ma rację, Ty nie palisz
- Od czasu do czasu chyba mogę..
- Dobra, mniejsza z tym. Co robimy? – Izzy stanął obok basisty opierając się o bramę
- Nie wiem. Myślałem, że Ty masz jakiś plan! – usiadłem pod murem
- Czy ja zawszę muszę myśleć za Was wszystkich?!
- Za mnie nie musisz. Mam swój rozum. Jest nas szóstka, może się jakoś podzielimy i po prostu połazimy po cmentarzu?
- Dash, nie mówiłem akurat o Tobie, mówiłem o tych debilach. No spójrz na nich.. banda idiotów – Izzy po kolei wskazał palcem na każdego z nas, żeby pokazać że nie jestem kompletnym idiotą i jednak coś tam umiem uniosłem dwa palce w górze krzycząc „Pokój”
- Dash dobrze myśli – Duff odszedł od bramy i wgapiając się w jakiś jeden punkt mało obecnym (a może po prostu obrażonym) głosem dodał - powinniśmy się rozejść i ewentualnie przeszukać cmentarz
- A wiesz czego masz szukać?
- Czegokolwiek, jakiejś wskazówki, kartki.. obojętnie, czegoś, co mogłoby być od tego kolesia 
- To jak się dzielimy? – odezwał się Adler
- Ja z Dash!
- Ej! Ale dzisiaj ja ją zamawiam! Mam co do niej pewne plany.. – uśmiechnąłem się szatańsko
- Nie Rose, nie obchodzą mnie Twoje plany. Ona idzie ze mną! – Duff podszedł do mnie i cicho zapytał - A jakie to plany?
- Aa.. w domu Ci powiem, bo się nie zgodzisz, żeby ze mną szła – odpowiedziałem równie cicho
- Pff i tak się nie zgadzam!
- Czy ja tu mam w ogóle jeszcze coś do powiedzenia?!
- Nie – odpowiedzieliśmy ze śmiechem
- Aha, fajnie.. to ja może pójdę sama, a Wy się jakoś podzielcie. Proponuję, żeby Rudy i Duff szli razem
- Protestuję!
- Ja też!
- Ja byłem pierwszy
- Ja wcześniej byłem pierwszy
- No idioci, idioci totalni – Izzy śmiejąc się schował twarz w dłoniach – Mam pomysł! Może Wy.. ej słuchacie mnie? Duff, zostaw rudzielca! Axl oddychaj. No wdech i wydech, wdech i wy..
- Wiem jak się oddycha głupku! – po rytmicznym machaniu ręką wrzasnąłem i walnąłem Stradlina po głowie
- Dobrze, dobrze chciałem pomóc tylko.. 
- Pomożesz jak powiesz jaki masz pomysł
- A no tak, więc myślę, że powinniście iść we trójkę
- I to jest ten Twój tajemniczy „plan”? – ironicznie zapytał basista
- A nie podoba Ci się coś?
- Tak
- Co?
- Axl
- Mi też nie podoba się to, że McKagan ma z nami iść. No On nam będzie tylko przeszkadzał.. a szczególnie mi w zrealizowaniu moich planów
- A gdzieś mam te Twoje plany debilu! Dash nie jest Twoja i nie możesz jej ciągle wykorzystywać, czy mieć w stosunku do niej jakichkolwiek planów!
- W stosunku.. Duff skąd wiedziałeś?
- Ale co?
- No, że o stosunek chodzi
- Axl.. chcesz mi powiedzieć, że masz zamiar się z nią pierdolić na środku cmentarza?!
- No może nie na środku.. może w jakimś bardziej ustronnym miejscu jak na przykład.. ee no nie wiem może.. może kostnica ?
- Pierdolnięty jesteś? Ty powinieneś się leczyć! W kostnicy to Ty sobie możesz trupy jebać.. zresztą, pewnie tylko one nie będą miały nic przeciwko..
- Coś sugerujesz?
- Tak, to, że jesteś pierdolnięty
- Pierdolnięty? A Ty chyba niedorozwinięty. Co Ci przeszkadza, z kim Dash będzie się jebać, co?
- Ej, ja tu jestem. Moglibyście używać trochę innych słów jak o mnie mówicie? Wnioskuję, że nie możecie. A wiecie co? Róbcie sobie co chcecie. Ja idę ze Slash’em. – mówiąc to, dziewczyna kopnęła lekko Saula nadal drzemiącego pod płotem
- Jeezu. Coś się stało? Gdzie ja jestem ?! Czy ja jeszcze żyje? Jeżeli tak, to koniec picia.. a jak nie to.. impreza 24 na dobę! – Hudson zerwał się wrzeszcząc i machając rękoma przez co wywrócił jakąś butelkę, podejrzewam, że z jakimś alkoholem.. cham niczego nie szanuje! – A to Ty Dash.. Dash?! – gitarzysta zerwał się na nogi - A co Ty robisz na cmentarzu? O niee no znooowuuu.. rozlało się. – zrobił smutną minkę, próbując wlać ponownie zawartość do butelki.. no jak On to chciał zrobić, to ja nie wiem. Jak można w ogóle próbować wlać cokolwiek co się rozlało na ziemię do butelki?! No trzeba być Saulem Hudsonem, żeby takie rzeczy w ogóle próbować.
- Dobra, to Dash ze Slashem, reszta jak?
- Ale dlaczego Ona ma iść z tym pijakiem? – Duff kopnął Slasha w kostkę
- No za co ćpunie pierdolony?!
- Za to, że idziesz z Dash!
- Masz z tym jakiś problem chuju?
- Nie z tym. Z Tobą pudlu nieogarnięty.
- No trudno. Najwyraźniej Dash też ma z Tobą jakiś problem, bo nawet nie chce z Tobą iść
- Nie chce ze mną iść przez Axla
- No jasne. Zawsze wszystko przeze mnie. Co ja Wam robię?! Najlepiej wyrzućcie mnie z domu, zgwałćcie i pobijcie!
- Z chęcią zrobię to ostatnie – McKagan podszedł w moją stronę. Chciałem go walnąć butelką Slasha.. tak dla własnego bezpieczeństwa.
- Axl, zwariowałeś? – Izzy wyrwał mi butelkę z ręki kręcąc głową
- Stradlin nie wtrącaj się!
- Bo co?
- Bo Ci znowu nos połamię debilu
- Ostatnio mi nie złamałeś
- Ale prawie.. i tym razem obiecuję, że coś Ci połamię, więc się z łaski swojej odsuń.
- Nie – Stradlin odsunął Duffa ode mnie
- Izzy, proszę, bo niechcący dostaniesz – basista spojrzał na niego błagalnie
- Trudno, przeżyję
- No Izzy, kurwa odsuń się ! – McKagan wyglądał na niepoczytalnego, albo co najmniej nieźle wkurwionego.. niby nie był pijany i w ogóle, więc nie wiem co mu się dzieje.. może coś brał.. a może właśnie nie brał i to dlatego tak się zachowuje. Popchnął rytmicznego, który poleciał na mnie. Kopnąłem Duffa (tak wiem, trochę to babskie, ale jakoś bronić się trzeba) On uderzył mnie w twarz, Izzy próbując nas rozdzielić też kilka razy dostał. Basista miał rację, Stradlin powinien się odsunąć.
- No już chłopaki przestańcie. No dajcie już spokój – Dash, Steven i Hudson próbowali nas rozdzielić. Pewnie było trudno, bo leżeliśmy na ziemi. Kurwa, jaki ten pudel silny, myślałem, że mnie udusi przyciskając do tej ziemi. No ale cmentarz to najlepsze miejsce na zgon.
- Duff złaź z Axla!
- To niech puści moje włosy!
- Axl!
- No to niech ten debil weźmie łapy z mojej szyi!
- Chciałbyś – chłopak docisnął mnie jeszcze mocniej
- Dobra, Duff starczy już – Steven zdjął ze mnie gitarzystę – dzielimy się i idziemy. Dash ze Slashem. Tak Duff, Dash ze Slashem.. ja z Tobą i Axl z Izzym. – rozeszliśmy się, a ja korzystając z okazji kiedy przechodziliśmy obok Duffa i Adlera, walnąłem gitarzystę w łeb
- Ja Ci tego chuju nie daruję! Lepiej nie wracaj do domu – fuknął Duff wskazując na mnie palcem

- Rose, co Ty chciałeś od Dash?
- A nie ważne. Ale jeżeli Cię to interesuje, to sam się domyśl..
- Jezu, znowu mam myśleć? Nie możesz mi po prostu powiedzieć?
- No mam co do niej pewne plany..
- No ale jakie?
- Oh no.. chodź tutaj, bo jeszcze ten głupek jakoś usłyszy – powiedziałem rytmicznemu na ucho o moich planach , na co On tylko się uśmiechnął, poklepał mnie po plecach mówiąc „Powodzenia stary.. jak Ci się to uda, to chcę pierwszy o tym wiedzieć”

- Duff, coś Ty taki wkurzony?
- Bo mnie Rudy wkurwia
- Ale czym?
- No a nie słyszałeś co mówił?
- Ale co z tego, że sobie pogadał?
- No to, że mnie wkurwił
- Ale dlaczego?
- Bo nie chcę, żeby tak o niej mówił
- Ale jak? Duff przecież On nic złego nie powiedział
- Może..

-  Ej, Dash.. o co Oni się właściwie bili, bo wiesz, spałem i nie za bardzo..
- Nie za bardzo wiesz. O to, z kim mam iść
- O ja pierdolę, żartujesz? O takie coś?
- Tak, o takie coś
- Debile. I ja na tym wszystkim skorzystałem – Saul objął mnie ramieniem – idziemy sobie po cmentarzu, jest ciemno i romantycznie
- Saul.. romantycznie na cmentarzu?
- A tak, na cmentarzu
- Dobra, wiedzę, że alkohol zmienia Twoje spojrzenie na świat.. – zaśmiałam się i odsuwając się od Slasha podążyłam przed siebie
- Dash zwolnij dziewczyno, bo nie wyrabiam ! – powiedział zasapany Saul, po minach ludzi, którzy wyszli zza jakiegoś grobowca i szli w naszą stronę można było wnioskować, że trochę dziwnie to brzmiało
- Slash no dalej, ruszaj się
- No idę, biegnę wręcz – chłopak podbiegł do mnie, prawie wywalił się o jakieś coś – no kurwa, mogliby tu posprzątać. Czego szukamy?
- Nie wiem. Czegoś, co jest podejrzane, lub skierowane prosto do nas..
- O Duff i Steven idą.. ich szukaliśmy? 
- Macie coś? – krzyknął Adler
- Nie, a Wy?
- Nie
- Ej czekajcie.. mówiliście coś o tym, że grabarz wywiesił klepsydrę
- No tak i co?
- Chodźmy ją przeczytać!
- Dash dobrze się czujesz? Klepsydry chcesz czytać?!
- Jeny, Wy nic nie rozumiecie.. no chodźcie – poszliśmy pod  bramę gdzie stała tablica z nekrologami


- O, Izzy zobacz. Nasi kochani przyjaciele tam są – powiedziałem ironicznie
- Ha! Wiedziałam!
- Co wiedziałaś kochanie? – zapytałem podchodząc do dziewczyny
- Wiedziałam, że to nie jest zwykły nekrolog. Jakim cudem go nie przeczytaliście?!
- No wiesz Dash.. – zaczął Steven - .. kto by się ruszał, żeby zobaczyć kto umarł?
- Ale Steven, nikt nie umarł. Mogliście się domyśleć, że to wiadomość do nas
- Dobra, co tam jest napisane?
- Że mamy przyjść na koncert do tego nowego hotelu..
- Kiedy?
- W ten piątek
- Czekaj, a tam przypadkiem Metallica i Skid Row nie grają w piątek?
- Nie wiem, możliwe, że grają.. ej, powiedziałeś Metallica? Ale fajnie!  
- No ta, fajnie.. – Slash usiadł na ziemi – jutro mają do nas przyjść
- Kto ? – zapytałem
- No chłopaki z Metalliki
- Serio?! Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś, przygotowałabym się jakoś
- Dla nich? Nie ma sensu
- Dlaczego?
- Jak przyjdą, to zobaczysz

- Chłopaki, który z Was jest chętny mnie ponieść do domu? – dziewczyna spojrzała na nas uśmiechając się. Rzucaliśmy sobie spojrzenia
- Dobra, wskakuj – powiedział Stradlin – oczywiście, jeżeli pan McKagan się na to zgodzi.. – Duff spojrzał wrogo na rytmicznego, ale nic nie powiedział, przyspieszył trochę, żeby iść przed nami, oznaczało to pewnie, że Izzy może sobie robić z Dash co tylko chce, byleby Duff tego nie widział. Pan obrażalski.. a niech sobie idzie sam, my się z tyłu dobrze bez niego bawimy, tylko trochę kręci mi się w głowie, może mnie też któryś poniesie?
- Ej, chłopaki! Który z Was mógłby mnie zanieść do domu? – przyjaciele odwrócili się dziwnie na mnie patrząc, uśmiechnąłem się poprawiając włosy
- Axl, co Ty odpierdalasz?
- No pytam, który mnie do domu zaniesie
- A sam nie dojdziesz?
- No nie.. w głowie mi się kręci, chyba nie chcecie, żeby coś mi się stało, prawda?
- Noo.. może i nie chcemy
- No więc..
- Dobra poświęcę się.. wskakuj – Slash zapalił papierosa i gestem ręki pokazał, żebym do niego podszedł a ja oczywiście nie dam się dwa razy prosić, podbiegłem i wskoczyłem (dosłownie) na przyjaciela

- Axl jaki Ty ciężki! Izzy, zamień się
- Nie
- No weź, On mnie zaraz tym swoim cielskiem połamie
- Ej nie przesadzaj, wcale taki ciężki nie jestem
- Ale lekki też nie
- Weź mi tu nie kłam, powiedz od razu, że wolałbyś, żeby Dash na Tobie siedziała, a nie ja
- Dobra. Wolałbym mieć Dash na plecach, niż Ciebie psycholu
- Ale świnia z Ciebie, ranisz mnie w tej chwili – powiedziałem śmiejąc się
- No przepraszam, nie chciałem. Wybaczysz?
- Pomyślę – zszedłem z gitarzysty – Stradlin, teraz Ty mnie poniesiesz, Dash złaź! – wskoczyłem na rytmicznego, Dash na Hudsona i wróciliśmy do domu. Oczywiście Pan obrażalski nie odzywał się do nas przez całą drogę, nawet nie zwracał uwagi jak go wołaliśmy.

_________________________

 Kurde, zaskoczyliście mnie (pozytywnie oczywiście) 3 komentarze w ciągu dwóch dni.. oby tak dalej, bo naprawdę mnie to cieszy ;D  

Dash.

7 komentarzy:

  1. Niedawno znalazłam twojego bloga i stwierdzam ze jest zajebisty... :D Śpiący Slash mnie powalił xD


    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie jest lekiem na zło tego świata, dzisiaj mi się śnił Axl i Steven z baniakiem ze szpitala :D

    OdpowiedzUsuń
  3. chłopaki stali pod bramą. Znaczy.. kto stał, ten stał.. Slash leżał pod płotem.:) uwielbiam Twój blog

    OdpowiedzUsuń
  4. No genialne - baniak rządzi zdecydowanie. ;) Podoba mi się bardzo twój blog. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach taak, baniak ;D Jedyna atrakcja w szpitalu xd Bardzo mi miło, dzięki za komentarz ;)

      Usuń
  5. Kurde! Jak ja uwielbiam to jak piszesz! Genialnie! NAwet w dziwnej albo smutnej sytuacji wymyślisz coś, co ją ożywi! Naprawdę, masz talent do pisania! :)

    OdpowiedzUsuń