OSTRZEŻENIE!

Wszystkie sytuacje zawarte w zakładce ExtraGuns. nie mają żadnych powiązań z opowiadaniem głównym. Bez obaw. :)

piątek, 22 lutego 2013

R.32

ROZDZIAŁ 32

Jechaliśmy samochodem do jakiejś wypasionej restauracji na drugim końcu miasta.. świetnie, a ja nie wziąłem kasy. Mary ciągle gadała o tym jaki to ja jestem przystojny, mądry (pff! Taa.. ja mądry) a kiedy zaczynałem dopytywać o jej córkę, zbywała mnie zmianą tematu.
- Kompletnie nie mam pojęcia, do jakiej restauracji chciałeś mnie zaprosić, więc tak jakoś wybrałam tą.. to moja ulubiona. Myślę, że Ci się spodoba.
- Mary, ale - chciałem powiedzieć, że nie mam kasy
- Ale jakie ale? Wiem.. ja rozumiem, że Ty pewnie wybrałeś jakieś lepsze miejsce, ale pozwól, że dzisiaj zjemy tutaj.. mam pewne plany co do tego lokalu.. – kobieta wysiadła z samochodu, zrobiłem to samo i podążyłem za nią do budynku. Niby nigdy wcześniej tu nie byłem, a jednak to miejsce wydawało mi się jakieś znajome

- Steven, tamten stolik jest nasz, pójdź do niego i poczekaj na mnie chwilkę, ja muszę coś załatwić – moja towarzyszka poszła w stronę recepcji, usiadłem przy zarezerwowanym stoliku i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu.. kurde, nie było żadnego wyjścia, którym można byłoby sprawnie uciec.. została mi tylko łazienka, no ale teraz przecież nigdzie nie pójdę. – Już jestem
- Ee.. Mary? Ale co to ma być? – ruchem głowy wskazałem na orkiestrę stojącą za jej plecami
- A to.. to tak, żeby było miło
- Miło? Czuję się jakbym był na Titanicu.. już po zderzeniu z górą.. – powiedziałem cicho
- Słucham?
- Nie.. nic – zamówiliśmy jedzenie, siedzieliśmy w milczeniu, kobieta patrzyła na mnie z uśmiechem – Mary.. ja..
- Tak!
- Co tak?
- Tak, wyjdę za Ciebie. Zostanę Twoją żoną. Tak bardzo Cię kocham Stevenku – orkiestra zaczęła grać jakiś ckliwy kawałek, Mary ze łzami w oczach wpatrywała się we mnie, mówiąc, że bardzo się cieszy złapała moją dłoń. Ale się wkopałem.. chociaż nie, właściwie nie sam się wkopałem. To Izzy i Duff mnie w to wciągnęli. Jak tylko wrócę do Hellhouse to ich zabiję, no nogi z dupy powyrywam! – Mówiłam, że mam pewne plany, co do tego lokalu.. więc, pomyślałam.. jeśli chciałbyś oczywiście, że moglibyśmy tu urządzić nasze wesele, co o tym myślisz kochanie?
- Ja..
- Widzę, że Ci się tu podoba.. musimy tylko ustalić datę ślubu. Steven, a może już stąd pójdziemy, co? Nie będziemy szli dzisiaj do tego teatru, pojedziemy do mnie, albo do Ciebie, gdzie chcesz?
- Wolałbym..
- Do mnie. Dobry pomysł
- Wolałbym jednak do mnie
- Do Ciebie.. no też może być. Pod warunkiem, że ci Twoi przyjaciele nie będą nam przeszkadzać
- Mary, ja nie mam przy sobie pieniędzy..
- Żaden kłopot, ja zapłacę, niedługo przecież będziemy małżeństwem, więc to, kto zapłaci nie robi większej różnicy skoro pieniądze i tak będą wspólne.. – kobieta zostawiła pieniądze na stole i wyszliśmy z restauracji.


Obudziłam się, spojrzałam na zegarek – była równo szesnasta. Wyszłam z pokoju i zbiegłam na dół, prawie potykając się o Stradlina leżącego na schodach
- Izzy, co Ty tu do cholery robisz?!
- Leżę
- A możesz mi powiedzieć, czemu na schodach?
- Bo są wygodne – zeszłam do salonu dziwnie gapiąc się na przyjaciela – Bracket, musimy porozmawiać..
- O czym?
- Wiesz.. długo o tym myślałem, jak byłaś w szpitalu.. – chłopak wyglądał, jakby nie mógł wydobyć z siebie słowa
- Myślałeś.. ale o czym, Izzy?
- O tym, co do Ciebie czuję.. Brack, ja..
- Cześć wszystkim! – Dash i McKagan weszli do domu z butelkami wódki w rękach
- Kurwa! Czy Wy naprawdę wszystko musicie zawsze zniszczyć?
- Izzy, spokojnie. Wyluzuj.. co my Ci znowu zniszczyliśmy? – dziewczyna usiadła na podłodze
 - Moją wypowiedź!
- Zacznij od początku – basista powiedział obojętnie – Jaki problem? – dodał wzruszając ramionami. Zajął miejsce obok Dash
- Ale tak przy Was?  
- Czemu nie? Pomyśl, że nas tu nie ma
- Ale jesteście
- Ale będziemy zachowywać się jakby nas nie było – odpowiedział lekko podirytowany gitarzysta. Oboje wpatrywali się w nas jak w obrazek i czekali tylko na to, co powie rytmiczny – No mów 
- No mówię – Stradlin nerwowo rozglądał się po pokoju
- Izzy, nie zwracaj na nich uwagi. Co chciałeś mi powiedzieć?
- Dobra, jak Stradlin tak się denerwuje, to nie będziemy Wam przeszkadzać, chodź Duff – Dash pociągnęła basistę za sobą
-  Ja chciałem.. ja.. Brack, bo ja Cię chyba kocham – to chyba najlepsze, co mogłam i chciałam usłyszeć, no może z wyjątkiem tego „chyba” – Brack? Kurde, wiedziałem, że lepiej Ci tego nie mówić, wszystko popsułem, w ogóle to miało wyglądać inaczej. Przepraszam – byłam tak szczęśliwa, że nie wiedziałam co powiedzieć, więc gdy się otrząsnęłam pocałowałam go, miał strasznie słodkie usta. Podejrzanie słodkie.. były jak sok malinowy. Do domu weszli Adler i Mary
- Brack? Izzy? Co Wy tu kurde robicie?!
- Nic, a Wy?
- Bierzemy ślub! – wykrzyknęła Mary
- Co?! – wrzasnęliśmy patrząc na przestraszonego Stevena – Dash! Duff! Chodźcie tu szybko!
- Co jest?
- Bierzemy ślub - ponownie oznajmiła kobieta
- Słucham? – Dash śmiejąc się zapytała z niedowierzaniem
- Bierzemy ślub. Stevenek mi się oświadczył
- Ja..
- Tak Steven, ja Cię też – kobieta nie dała dokończyć perkusiście. Chłopak zakrył twarz dłońmi, Dash położyła głowę na ramieniu basisty i z uśmiechem a jednocześnie zdziwieniem wpatrywała się w „parę młodą”, przytuliłam się do Izziego, który bawił się moimi włosami
- Ale Steven.. Ty naprawdę JEJ się oświadczyłeś? – zapytała Dash, Adler stojący za Mary pokręcił głową
- No może nie do końca było tak, że mi się oświadczył.. ale chciał. Nie zdążył jednak, bo wyprzedziłam go mówiąc „Tak!” . Jestem taka szczęśliwa, a Ty Stevenku? – chłopak westchnął głośno i oparł łokcie o parapet
- No Stevenku, szczęśliwy jesteś? – zapytał Izzy – Steeeveen. Steven!
- Co? – warknął zdenerwowany
- Pytałem, czy jesteś szczęśliwy
- Bardzo. Bardzo kurwa szczęśliwy..    
- Steven, powiesz mi może gdzie jest łazienka?
- Jasne.. – perkusista zaprowadził kobietę na górę, wskazał jej łazienkę i wrócił na dół – Co ja mam teraz zrobić? Ona chce, żebym wziął z nią ślub! To wszystko przez Was! Wy jej powiedzieliście, że się chcę niby z nią umówić – chłopak w niekontrolowany sposób zaczął machać rękami chcąc uderzyć McKagana i Stradlina, którzy mieli niezły ubaw patrząc na perkusistę, który ze złości zrobił się cały czerwony
- Ale Adler zobacz, nie znasz jej dobrze.. chyba, więc nie wiesz, jak między Wami będzie.. może akurat lepiej się poznacie i świata poza sobą widzieć nie będziecie
- Stradlin, jak ja Cię zaraz jebnę, to Ty świata poza szpitalem widział nie będziesz!
- Ale Izzy ma rację, może naprawdę między Wami coś będzie.. po ślubie
- Duff, Ty też chcesz nawiązać bliższą znajomość ze szpitalnym łóżkiem?!
- Nie, dlaczego?
- Bo mnie wkurwiasz! Żadnego ślubu nie będzie! Zrozumiano?
- Stevenku, ale dlaczego? Przecież.. – Mary weszła do salonu, stanęła przed Adlerem, a po jej policzku spłynęła łza – Już mnie nie kochasz – stwierdziła i wybiegła z Hellhouse z płaczem
- Mary, to nie tak. Poczekaj, ja Ci muszę coś powiedzieć – spojrzał na nas, pokręcił głową i wybiegł za kobietą
- Ale go wkopaliście
- Sam się wkopał
- Wy go umówiliście z Mary
- Chcieliśmy mu pomóc, co nie Duff?
- No dokładnie  
- Ta.. pomóc, nie wiem jak Ty Dash, ale ja w te dobre intencje chłopaków nie wierzę
- Wiesz, ja też jakoś nie bardzo.. A co z Wami? Wyglądacie, jakbyście byli ze sobą .. czy ja o czymś nie wiem?
- W sumie.. – Izzy spojrzał mi w oczy -.. Brack, jesteśmy razem? – wzruszyłam ramionami i spojrzałam na przyjaciółkę
- To jesteście, czy nie?
- Jeśli tylko Bracket chce być moją dziewczyną..
- Chcę – pocałowałam Izziego
- Steven, już wró.. o Mary. Wyjaśniłeś jej już wszystko?
- Wyjaśnił mi wszyściuteńko. Ślub za miesiąc
- Nie uważasz, że to za szybko? Powinniście się jeszcze zastanowić
- Dash, a nad czym się tu zastanawiać? Kochamy się, chcemy być ze sobą!
- Gdyby Izzy i Brack chcieliby wziąć ślub, nie miałbym nic przeciwko, znają się długo, nawet ze sobą mieszkają, ale Wy.. – Duff poszedł do kuchni
- Ale co my? My się kochamy, zresztą.. co Ty możesz wiedzieć o prawdziwej miłości? Ty pewnie nigdy nikogo nie kochałeś. Sypiasz tylko z fankami, które są na tyle głupie, że idą z Tobą do łóżka od razu jak się tylko do nich uśmiechniesz !
- A Ty myślisz, że Steven to taki święty jest? Powiem Ci coś.. On też sypia z fankami.. nawet na dziwki chodzi – Duff powiedział to kobiecie prosto w twarz – i wiesz co? On nie chce brać z Tobą ślubu, On Cię nawet nie kocha
- Kłamiesz! To nie prawda
- Prawda
- Dobrze, Duff daj już spokój – Dash odsunęła basistę od Mary
- Ale taka prawda
- Dobra, przestań
- Steven, o czym On mówił?
- Ja..
- Steven!!
- Tak Steven, kłam dalej, ja Cię później ratować nie będę
- Zamknij się Duff – syknął Steven – Mary, chodźmy stąd  - poszli do pokoju Adlera, nie wiem, co Steven kombinuje, ale niech lepiej uważa.. chyba nie chce wziąć z nią ślubu!?!
- A tak dla Twojej wiadomości Mary, wiem jak to jest kogoś kochać! - wrzasnął, po czym powiedział ciszej i spokojniej - I niestety wiem, jak jest, kiedy ta osoba nie odwzajemnia tego uczucia.. 

- Cześć wszystkim – Slash wszedł do domu trzaskając drzwiami
- Cześć, widziałeś dzisiaj Axla?
- No przecież przyszedł ze mną
- Co?
- No.. – Saul otworzył drzwi i wciągnął smutnego rudzielca do domu
- Hej..
- Rudy, co się stało?
- Nic..
- Axl – Dash podeszła do wokalisty i odgarnęła włosy zakrywające mu oczy – Axl, co Ci się stało?
- Pamiętacie jak Stevena i Slasha napadli jacyś debile?
- No..
- No właśnie. To ja wtedy mówiłem o takiej jednej lasce..
- Ona jest dziwką, ta? – zapytał Duff
- Ona ma męża  
- No dobrze, ale co to ma do Twojego wyglądu? – Rose miał podbite oko, rozciętaą wargę, guza na czole i trochę brudne ubrania
- Bo.. spotkałem ją na mieście.. zagadałem do niej, zapytałem kiedy jest wolna i może się ze mną spotkać.. no i wtedy przyszedł jej mąż, wiecie, On nawet nie wie, że Ona się kurwi
- No dobra Axl, ale nadal nie rozumiem co to ma wspólnego z Twoim okiem.. i tą całą resztą  
- Oj Dash.. powiedziałem mu, żeby poczekał na swoją kolej, no i On mi wtedy przyjebał, ja nie wiedziałem, że Ona ma męża. Zaczął wrzeszczeć, że to jego żona, żebym się odwalił, że jak jeszcze raz mnie przy niej zobaczy, to coś mi zrobi.. Jezu, jaki samolub.. żoną się podzielić nie może.. pff – Rose rzucił się na fotel 
- Axl idioto, Ty myślisz, że normalny człowiek pozwala innemu mężczyźnie na takie zachowanie wobec swojej kobiety? – Izzy polazł do kuchni
- Jakie zachowanie?
- No przypomnij sobie, co nam powiedziałeś
- No dobra, ale musiał mnie tak od razu napierdalać? – rytmiczny gestykulując tylko, odpowiedział na pytanie wkurzonego wokalisty i podał mu coś do picia
- Ej Rudy, a bardzo Cię boli? – Dash usiadła Axlowi na kolanach i lekko dotknęła jego czoła
- Nie.. już nie
- To dobrze. Wiesz, że Steven się żeni?
- Co? – Rose zakrztusił się trunkiem
- No dzięki, prawie mnie wódką oplułeś
- Przepraszam . – chłopak w geście przeprosin pocałował dziewczynę w policzek- Steven się żeni? Z kim?
- Z Mary
- To ta z kiosku..?
- Właśnie ta
- Ale ta starsza.. nie ta jej córka?
- Ta starsza
- Boże, co mu się stało? Zakład jakiś przegrał, czy może.. Ona w ciąży jest..?
- Niestety, nic z tych rzeczy
- Czyli?
- Długa historia.. – wszyscy zaczęliśmy opowiadać Rudemu jak to było, znacznie poprawiając mu przy tym humor.    

4 komentarze:

  1. Dawaj następny! Jestem ciekawa co dalej ze Stevenem i Mary ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. UWIELBIAM TWOJEGO BLOGA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11111111111111

    OdpowiedzUsuń
  3. - Brack? Izzy? Co Wy tu kurde robicie?!
    - Nic, a Wy?
    - Bierzemy ślub! – wykrzyknęła Mary
    - Co?! – wrzasnęliśmy patrząc na przestraszonego Stevena – Dash! Duff! Chodźcie tu szybko!
    - Co jest?
    - Bierzemy ślub - ponownie oznajmiła kobieta
    - Słucham? – Dash śmiejąc się zapytała z niedowierzaniem
    - Bierzemy ślub. Stevenek mi się oświadczył
    - Ja..
    - Tak Steven, ja Cię też"
    I znowu, jebłam... Znaczy nie tak dosłownie, bo z krzesła nie spadłam, ale mega głośno parsknęłam śmiechem, jak jakaś schizofreniczka, więc cieszę się, że nikogo w domu akurat nie było :p
    I tak, wiem że jest już więcej rozdziałów, al mam nadzieję, że nie zrobisz Stevenkowi tej krzywdy i nie zorganizujesz ślubu... Tak w ogóle to ile lat ma ta cała Mary?

    OdpowiedzUsuń